W przypadku skrótu BMFL możemy mówić o rozrastającej się rodzinie. W katalogu Robe możemy znaleźć BMFL Spot, Wash/ Wash FX, WashBeam oraz opisywany poniżej Blade. Przyjrzyjmy się dogłębnie kunsztowi inżynierii firmy Robe. Cała seria została oznaczona przedrostkiem, który oznacza nie mniej, nie więcej tylko Bright Multi-Functional Luminaire.

W przypadku skrótu BMFL możemy mówić o rozrastającej się rodzinie. W katalogu Robe możemy znaleźć BMFL Spot, Wash/ Wash FX, WashBeam oraz opisywany poniżej Blade. Przyjrzyjmy się dogłębnie kunsztowi inżynierii firmy Robe. Cała seria została oznaczona przedrostkiem, który oznacza nie mniej, nie więcej tylko Bright Multi-Functional Luminaire.   Do podobnej stylistyki wyglądu zewnętrznego Robe zdążyło już nas przyzwyczaić – schludna obudowa i rzucające się w oczy wyloty sekcji wentylatorów, przypominające maskownice kolumn głośnikowych. Część ruchoma głowicy ma niezależne wentylatory do części z mechanizmami oraz z optyką i niezależne sekcje dla samego źródła światła. U podstawy z jednej strony widać kolejne dwa wentylatory po stronie złącz. Jeśli o złączach mowa: nie zapomniano o DMX w typie trzypinowym, ale oczywiście są też złącza 5 pin. Pozostałe gniazda to zasilanie powerCON, ale bez opcji podaj dalej. Cóż, przy tej mocy jest to przemyślane rozwiązanie. Znajduje się tu też gniazdo ethernet. Po przeciwnej stronie zamontowano typowy dla Robe dotykowy wyświetlacz. To rozwiązanie znane z wielu głowic tego producenta, zatem filozofia obsługi (pomijając fakt bardziej rozbudowanego menu o funkcje typowe dla Blade’a), jest taka sama jak w wielu innych urządzeniach tej marki. Nie zapomniano o złączu USB do serwowania nowego oprogramowania. Swoją prostotą urzekł mnie dostęp do filtrów z tej strony podstawy. Jednym ruchem, bez użycia narzędzi po obu stronach wyświetlacza można otworzyć kratki i wyjąć filtry. W przypadku części z optyką do wymiany filtrów trzeba już niestety zdjąć obudowę. Blokada tiltu jest wpuszczona nieco głębiej w jedno z ramion, a panorama została usytuowana standardowo u podstawy. Z tyłu części z optyką widać miejsca na śruby do mocowania uchwytów. Po ich zamontowaniu można używać Blade’a jako followspot! Ten temat rozwinę nieco później. Ze względu na imponującą moc głowica jest dość spora, choć od razu trzeba nadmienić, że udało się ją odchudzić wagowo – i to znacznie. Blade waży 37,9 kg. To ciężka głowa, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż jest wysoka na 812 mm (z soczewką w pozycji wertykalnej). W rankingu MiT, czyli biorąc pod uwagę stosunek wagi do mocy, Blade z pewnością znajduje się w czołówce. Należy tu nadmienić, iż imponujący wynik jasności świecenia to 250 000 luksów w odległości 5 m. Głowica jest tak wyważona, że w pozycji stojącej na podłożu po zwolnieniu blokad zawsze ustawi się pionowo źródłem światła do dołu, a soczewką do góry. Zewnętrzna soczewka robi wrażenie. Jej średnica wynosi aż 16 cm. Nie jest usytuowana zbyt głęboko w obudowie, dlatego trzeba uważać szczególnie przy montażu, aby jej nie zarysować.  Technologia HTI oraz współczynnik CRI Zanim zajrzymy wspólnie do wnętrza głowicy Blade, oceniając źródło światła, chciałbym objaśnić kilka istotnych zagadnień dotyczących źródła światła. Na początek współczynnik CRI. Często, szczególnie w profesjonalnych urządzeniach, operuje się pojęciem CRI. Skrót oznacza Colour Rendering Index i określa tak naprawdę odwzorowanie barw. CRI określa się w przedziale od 0 do 100 (CRI 0 jest typowe dla kolorów monochromatycznych). Im wyższy współczynnik CRI, tym oświetlane przedmioty są bliższe naturalnemu oświetleniu, zatem np. CRI 90 dla światła białego będzie określać podobieństwo do naturalnych warunków oświetlenia. Przedmioty oświetlane z wskaźnikiem CRI równym 100 to idealne odwzorowanie światła słonecznego. Poniżej wykażę, jak wysokim współczynnikiem charakteryzuje się Blade. Drugim pojęciem jest skrót HTI, którym często określa się lampy wyładowcze. Blade został wyposażony właśnie w lampę tego typu. OSRAM, odkąd na rynku pojawiło się źródło światła typu HMI, często stosuje podobne skróty określające dość dokładnie konstrukcję lampy. Co oznaczają poszczególne skróty? O tym napiszę szerzej w piątej części „Głębi światła” na łamach MiT. A skrót HTI? Proszę bardzo: • H – skrót symbolu rtęci (Hg = Hydrargyrum) • T – ta litera może przysporzyć trochę kłopotu, jeśli ktoś chciałby poszukać typowo anglojęzycznego rozwinięcia skrótu; T to skrót od niemieckiego słowa Tageslicht oznaczającego światło dzienne • I oznacza zawartość związków halogenkowych (jodki, bromki). Po rozwinięciu skrótu bardzo dokładnie można odczytać specyfikę lampy. HTI po polsku zapewne brzmiałoby tak: lampa rtęciowo-halogenowa, odwzorowująca światło dzienne.  Uruchomienie i genialne źródło światła Szybkie automatyczne sprawdzenie mechaniki i elektroniki i można załączyć lampę. Tu miłe zaskoczenie. Lampa „zaskakuje” natychmiast, a do pełnego rozpalenia potrzebny jest czas około minuty. Przyjrzyjmy się samemu źródłu światła. Projekt lampy opracowanej przez Osram powstał według ściśle określonych kryteriów ustalonych przez Robe. Jest to źródło światła o mocy 1700 W o krótkim łuku, typu HTI. Zastosowana lampa to Osram Lok-it HTI 1700/PS o temperaturze barwowej 6000 K. Osram po fazie testów określił jej żywotność na 750 godzin. To źródło światła jest niemal doskonałe. Współczynnik CRI w instrukcji określono bardzo wysoko; według danych Robe wynosi on 90. Niezależne testy precyzują ten współczynnik. Jeśli lampa jest nowa, uzyskuje przy kolorze białym CRI na poziomie 90. Po upływie stu godzin współczynnik może uzyskać CRI na poziomie 92. Po upływie czasu przeznaczonego na eksploatację lampy jej moc może się zmniejszyć o 40%, a temperatura barwowa będzie zmieniona o wartość 300–350 K. To nie wszystko. Lampę opracowano w taki sposób, że można wybrać odpowiednią moc świecenia. Mamy do wybory trzy tryby. Przy 1700 W głowica uzyskuje moc 40 000 lm. Przy wyborze 1500 W do dyspozycji mamy 36 000 lumenów. Nie zapomniano też o trybie silent. Moc spada do 1200 W, a wentylatory dość znacznie zwalniają, co pozwala obniżyć hałas układu chłodzenia o 3 dB. Taki wynik daje znacznie szersze możliwości zastosowania tak potężnego narzędzia. W przypadku eventów, gdzie hałas nie jest wskazany, Blade poradzi sobie znakomicie. Lampy Osram typu Lok-it mają dość nowatorsko rozwiązany uchwyt bagnetowy, co umożliwia dość szybki i łatwy montaż lub wymianę.  Usuwamy obudowę To dość zaskakujący widok, ponieważ trudno znaleźć w wnętrzu głowicy Blade choćby 0,5 cm wolnej przestrzeni. Głowica jest tak bogato wyposażona, że przeprowadzając ten test, cały czas myślałem o tym, by czegoś nie pominąć. Myślę, że jak zwykle dobrym sposobem będzie chronologiczny opis elementów, począwszy od części ze źródłem światła. Lampa Lok-it jest dość mocno zabudowana z każdej strony. Tego typu lampa Osram ma dość duże ciśnienie wewnątrz i ewentualna eksplozja lampy natychmiast uwalnia rtęć skumulowaną wewnątrz. Właśnie z tego powodu jej eksploatacja jest możliwa tylko w zamkniętych obudowach. Zaraz za modułem z Lok-it umieszczono dwie pary przysłon shuttera. Bliżej źródła światła zamontowano shutter grzebieniowy. Dimmerowanie uruchamia mechanizm dwóch metalowych grzebieni, a szczeliny w jego konstrukcji umożliwiają bardzo płynne dimmerowanie do samego końca. Dokładność tego typu shutera również mocno mnie zaskoczyła. Nie ma punktu przeskoku między małymi wartościami dimmera a pozycją zero, co jest dosyć typową wadą w urządzeniach z lampami wyładowczymi. Tu konstruktorzy stanęli na wysokości zadania. Drugi zespół shuttera to pełne metalowe przysłony. W przypadku dimmerowania dodatkowe przysłony są użyte tylko w pozycji zero, jeszcze dokładniej zasłaniając źródło światła. Inaczej sprawa wygląda w przypadku efektu strobo. Tutaj shutter grzebieniowy reguluje intensywność, a pełny shutter odpowiada za częstotliwość strobo. W przypadku efektu puls ponownie użyty jest shutter grzebieniowy.  Przysłony CMY oraz filtr CTO Ten niezwykle szybki i precyzyjny mechanizm to właściwie zestaw czterech przysłon. To kolejny element, który udało się zmieścić w tak niewielkiej przestrzeni. Zestawem trzech przysłon możemy mieszać kolory w systemie CMY. Praktycznie nie doszukałem się momentu, kiedy kolor byłby w jakikolwiek sposób nierównomiernie rozłożony. Kolory są jednolite, niezależnie od ustawienia zoomu lub ostrości. CTO jest płynnie regulowane, ponieważ ten filtr korekcyjny zamontowano również jako czwartą z kolei przysłonę. Jest niezależnie regulowany. W bibliotece sterownika, używając ustawień macro dotyczących CMY, znajdziemy odwzorowanie filtrów LEE. Wystarczy wybrać odpowiedni numer katalogowy, a przysłony natychmiast domieszają odpowiednią wartość. Dotyczy to również filtrów korekcyjnych np. CTB. Tarcze kolorów Blade ma dwie niezależne tarcze kolorów. Tarcze oparto na filtrach dichroicznych, które pozwalają uzyskać znacznie większą intensywność kolorów. Tarcze działają niezależnie od przysłon CMY. Pierwsza tarcza zawiera: głęboką czerwień, głęboki niebieski, pomarańczowy, zielony, magentę oraz UV. Druga tarcza to dość ciekawy zestaw: różowy, lawendowy, jasnozielony, CTB 8000K oraz minus 1/2 zielony, a także minus 1/1 zielony. Zwracam szczególną uwagę na filtry minusowe. To dość rzadkie rozwiązanie, aby głowica zawierała w pakiecie minus green. W tego rodzaju lampie filtry minus green mogą się przydać do optymalizacji wskaźnika CRI w zależności od liczby wyświeconych godzin, co może być pomocne szczególnie w sytuacji, gdzie będziemy mieli kilka urządzeń typu Blade różniących się między sobą zużyciem samej lampy.  Tarcze gobo oraz tarcza animacyjna To zestaw, który zadowoli każdego świetlika. Pierwsza tarcza gobo (ta statyczna) zawiera osiem wzorów. Tarcza rotacyjna zawiera sześć szklanych wzorów. Oczywiście nie muszę dodawać, że tarcza rotacyjna obraca się obu kierunkach z nadaną prędkością. Do dyspozycji na obu tarczach mamy również ffunkcje shake i scroll. Wzory są dość nowatorskie. Kilka z nich jest niesymetrycznych, co przy użyciu rotacji daje bardzo ciekawy efekt. Zastanawiam się, gdzie kończy się kreatywność w wymyślaniu nowych wzorów gobo. Muszę przyznać, że w przypadku Robe za każdym razem wzory są ciekawe i nowatorskie. W tym miejscu zaczyna się zabawa. Zestaw tarcz gobo w połączeniu z metalową tarczą animacyjną ma tylko jedno ograniczenie – wyobraźnię realizatora. To, co wyróżnia BMFL Blade Jak sama nazwa wskazuje, ten BMFL został wyposażony w ostrza. To zestaw przysłon znany z innych głowic, na przykład z DLS-a. Szerzej pisałem o tym mechanizmie przy okazji wcześniejszych testów Robe – zapraszam na strony internetowe MiT. Jeszcze raz podkreślę, że ten element to precyzyjny, mechaniczny majstersztyk inżynierii. Z Blade’a możemy zrobić projektor profilowy. Zestaw czterech niezależnych przysłon pozwala użyć każdą z nich w dowolnym zakresie, w prosty sposób można też daną przysłonę ustawić pod odpowiednim kątem w zakresie 50°. I jakby tego było mało – dodatkową funkcję stanowi możliwość obrotu całym modułem z nożami do 90°! Niestety, tej ostatniej funkcji nie udało mi się użyć w pełnym zakresie. Mój sterownik z nową biblioteką pozwolił mi tylko na niewielki ruch całego mechanizmu w zakresie około 30°. Być może to właśnie błąd biblioteki. Pozostaje mi zaufać instrukcji obsługi i materiałom reklamowym. Mechanizm irys znajduje się tuż przed nożami. Irys, jak przystało na BMFL, działa szybko i precyzyjnie. Do dyspozycji mamy kilka automatycznych ustawień typu random i puls.  Optyka Do kontroli zoomu i fokusu zamontowano zestaw trzech soczewek. Zoom zamontowany jest najbliżej soczewki zewnętrznej. Aby można było regulować zoom w tak dużym zakresie (5°–55°) umieszczono w głowicy dość długie suwnice. Środkowa soczewka wspomaga zarówno zakres zoom, ale też koryguje pracę ostatniej trzeciej soczewki – fokus. Należy tu nadmienić, iż zakres zoomu będzie nieco ograniczony, jeśli użyjemy tarcz gobo. W takim wypadku zoom zmniejszy się do 48°. Robe przyzwyczaił już swoich użytkowników do rozwiązania opartego na dwóch soczewkach pryzmatycznych. Blade ma zarówno pryzmę liniową, jak i stożkową. Każda z pryzm składa się z sześciu części. Można nimi obracać w obu kierunkach z dowolną prędkością. Niestety, nie można użyć obu naraz. Nie jestem przekonany, czy efekt dwóch pryzm nie okazałby się zbędny, ale przyglądając się Blade’owi od wewnątrz, mogę przyznać, że powód takiego rozwiązania może być zupełnie inny: brak miejsca. Rozwiązanie dotyczące frost to coś, czego w wielu rządzeniach mi brakowało. Zamontowano dwa niezależne mechanizmy frost, a do wyboru mamy trzy tryby: light, medium i heavy. Nie trudno się domyślić, że pierwszy mechanizm to light, drugi to medium, użycie dwóch naraz wygeneruje efekt heavy. Oprogramowanie pozwala ustawić automatyczną sekwencję z użyciem frost typu puls. Efekt jest bardzo płynny i można oczywiście określić jego częstotliwość.  Nie dosyć tego… Ze względu na moc głowicy oraz na zakres zoom inżynierowie postanowili dołożyć jeszcze jedną ciekawą funkcję: Blade’a można używać jako followspota. Tak jak pisałem na początku, do części z optyką można zamontować jeden lub dwa uchwyty. Co w takim razie z motoryką i sterowaniem z DMX? Rozwiązano to w bardzo prosty sposób. W menu umieszczono opcję follow spot mode. Zatem nawet jeśli oprawa jest sterowana z DMX, załączenie tego trybu natychmiast wyłącza sterowanie panoramą i tiltem za pomocą DMX. Ale… każdy, kto kiedyś pełnił zaszczytną funkcję „follospociarza”, wie, że oprawa musi być doskonale wyważona. Inaczej nikt nie byłby w stanie utrzymać statycznie ciężkiego urządzenia czasem nawet przez kilka godzin. Oczywiście inżynierowie Robe pomyśleli o tym. W trybie follow spot mamy do wybory trzy opcje: soft, medium i hard. Przy użyciu jednej z nich zmniejszana jest bezwładność części z optyką. Ruch, szczególnie w tilcie, jest na tyle „hamowany”, że oprawa nie będzie natychmiast zmieniać bezwładnie pozycji. W mojej ocenie tryb hard pozwala operować głowicą jako followspotem. Jednak nawet przy użyciu tej opcji, jeśli nie będę podtrzymywał głowicy, to tilt powoli zacznie się przesuwać, aż finalnie głowica ustawi się w pozycji wertykalnej. Idealnym rozwiązaniem byłby jeszcze bardziej zautomatyzowany sposób samoczynnego podtrzymywania tiltu w takiej pozycji, jak pozostawi go operator. Czy to możliwe? Kolejnym udogodnieniem jest znany już system EMS – elektroniczny stabilizator ruchu. To urządzenie idealnie kalibruje odchylenia wiązki zarówno w panoramie, jak i w tilcie, spowodowane np. ruchem kratownicy lub zewnętrznymi drganiami. To problem, który występował zawsze, szczególnie w dużych głowach. Muszę przyznać, że przy szybkich ruchach głowicą system spisuje się idealnie i precyzyjnie. Ale i tu pojawia się zastrzeżenie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego opcji EMS nie można uruchomić poprzez DMX. Ta funkcja dostępna jest tylko z poziomu menu. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy montuję dziesięć głowic Blade i w momencie, kiedy wiszą już wysoko na kratownicy, przypominam sobie o tym, że nie włączyłem systemu EMS…  Zbyt mało czasu… To właśnie wada testów. Szczególnie przy profesjonalnych urządzeniach mam zawsze poczucie, że przydałby się jeszcze jeden dzień i jedna noc. Choć miałem okazję powalczyć z głową Blade zarówno na scenie, jak i w zaciszu domowego „laboratorium”, mam dość duży niedosyt. To jedna z tych głowic, do której szybko można się przyzwyczaić i którą z bólem zwracam do dystrybutora. Na sam koniec warto wspomnieć, że miłym dodatkiem jest przedłużony okres gwarancyjny.    tekst Paweł Murlik Muzyka i Technologia  zdjęcia Aleksander Joachimiak

Tagi:

robe