Firma Mackie, która bardzo duży nacisk kładzie na rozwój oferty pro audio, nie zapomniała pracować jednocześnie nad linią produktów przenośnych, rozrywkowych czy nawet półprofesjonalnych. Najnowszym dzieckiem firmy jest Mackie FreePlay, czyli przenośny, stereofoniczny zestaw nagłośnieniowy, który na pierwszy rzut oka łudząco przypomina boomboxy sprzed kilkunastu lat, chociaż skrywa w sobie wiele nowoczesnych rozwiązań i funkcji.

Największy poziom emocji i zainteresowania wśród wszystkich amatorów sprzętu pro audio budzą niewątpliwe duże i skomplikowane machiny dźwiękowe, takie jak miksery cyfrowe, zawansowane kolumny nagłośnieniowe czy nowoczesny hardware studyjny. Postanowiłem podjąć jednak temat nieco lżejszy. Firma Mackie, która bardzo duży nacisk kładzie na rozwój oferty pro audio, nie zapomniała pracować jednocześnie nad linią produktów przenośnych, rozrywkowych czy nawet półprofesjonalnych. Najnowszym dzieckiem firmy jest Mackie FreePlay, czyli przenośny, stereofoniczny zestaw nagłośnieniowy, który na pierwszy rzut oka łudząco przypomina boomboxy sprzed kilkunastu lat, chociaż skrywa w sobie wiele nowoczesnych rozwiązań i funkcji.   Mackie FreePlay przeznaczony jest głównie do małych występów, konferencji, street artu czy występów solowych. W teście postaramy się sprawdzić, czy jest on tak wszechstronny i nowoczesny, jak przedstawia go firma Mackie. Premierowy pokaz urządzenia miał miejsce w tym roku na targach NAMM Show w Kalifornii, gdzie firma Mackie starała się udowodnić, że wychodzą naprzeciw coraz większemu zainteresowaniu poręcznymi i wszechstronnymi gadżetami, które coraz częściej pojawiają się w ofertach konkurencji. Jednocześnie starano się pokazać, że przy całej kompaktowości urządzenia nie traci ono na jakości.  Opis urządzenia Kompaktowy i mobilny Mackie FreePlay zaskakuje liczbą najnowszych rozwiązań pro audio; oferuje między innymi dwa wejścia combo, do których można podłączyć mikrofony, źródła liniowe bądź instrumenty. Dalej można wymienić streaming bezprzewodowy Bluetooth, kontrolę zdalną ze smartphone’ów lub tabletów, czterokanałowy (dwa mono + stereo) mikser cyfrowy z efektami, presetami brzmieniowymi i eliminatorem sprzężeń. Ciekawym rozwiązaniem jest zainstalowanie dużego, ośmiocalowego woofera z kompletem dwóch jednocalowych głośników kompresyjnych, zasilanych własnymi wzmacniaczami. Daje to duże możliwości pokrycia całego pasma częstotliwościowego. Wszystko to zawiera się w lekkiej i poręcznej obudowie, która łudząco przypomina odtwarzacz kaset z amerykańskich teledysków hiphopowych lat dziewięćdziesiątych.  Opis techniczny Mackie FreePlay to urządzenie o owalnym kształcie, zawierające trzy głośniki oraz zestaw wzmacniaczy i procesorów, a to wszystko zamknięte w lekkiej i nowocześnie wyglądającej obudowie z PC/ABS. Urządzenie ważące jedynie 5 kg ma jeden wygodny uchwyt w górnej części, centralnie osadzony, ośmiocalowy głośnik niskotonowy oraz dwa wysokotonowe głośniki o średnicy 1”, rozmieszczone po bokach. Przy bocznych krawędziach znajdują się porty basowe. Membrana głośnika ośmiocalowego wykonana jest z papieru i wraz z ferrytowym magnesem osłonięta jest metalową powłoką w formie grilla. Boczne głośniki z membraną z PEN są odsłonięte, wyjątek stanowi mała plastikowa osłonka. W tylnej części urządzenia znajduje się bardzo przejrzysty panel kontrolny, z dobrze usytuowanymi klawiszami funkcyjnymi oraz intuicyjnymi podświetleniami. Na panelu kontrolnym znajdują się dwa wejścia combo XLR/jack, do których można podłączyć mikrofon, instrument lub odtwarzacz. Niestety, urządzenie nie ma zasilania na wejściu combo (phantom), co wymusza używanie jedynie mikrofonów dynamicznych. Pod wejściami combo znajduje się wejście liniowe aux in z gniazdem mini-jack, które pracuje zamiennie z odtwarzaczem Bluetooth. Ostatnim gniazdem jest wyjście monitor out z gniazdem jack, które można użyć do wyprowadzenia aktywnego odsłuchu. Głównym punktem panelu tylnego jest mikser cyfrowy. Ma on prosty układ czterech przycisków, po jednym na każdy kanał, jeden kanał stereo i suma. Zaznaczony kanał jest kontrolowany pojedynczą gałką. Powyżej miksera znajduje się piętnastosegmentowy, bardzo przejrzysty wskaźnik. W tym miejscu możliwe jest też włączenie sprawdzenia poziomu baterii, podświetlenia logo firmy z przodu oraz dostosowanie poziomu wybranego efektu. Wybranie efektu występuje w sekcji poniżej miksera, gdzie również można aktywować eliminator sprzężeń oraz zdefiniowane presety EQ. Jeśli chodzi o parametry techniczne, to FreePlay znacząco przewyższyło nasze oczekiwania. Woofer zasilany jest wzmacniaczem klasy D o mocy szczytowej 150 W / 75 W RMS, zaś boczne głośniki jednocalowe mają moc szczytową na poziomie 75 W / 37 W RMS każdy. Crossover dzieli pasmo przy częstotliwości 3 kHz na sekcje HF i LF, natomiast wbudowane procesory odpowiadają za trzypasmowe equalizery dla kanałów, presety EQ dla sumy, szesnaście presetów efektów i eliminator sprzężeń. Maksymalną szczytową głośność producent określił na 114 dB.  Możliwości i funkcje Jak wcześniej wspomniałem, Mackie FreePlay łączy wiele popularnych ostatnio w świecie audio trendów. Zacznijmy od podstawowych funkcji: za sprawą dwóch gniazd typu combo możemy podłączyć dwa monofoniczne źródła audio, zarówno mikrofon, jak i instrument lub liniowe źródło. O braku zasilania phantomowego już wcześniej wspomniałem, jednak nie jest to brak bardzo odczuwalny, gdyż z racji przeznaczenia urządzenia rzadko kiedy użytkownik będzie chciał podłączyć do niego mikrofon pojemnościowy. Co również ważne, zasilanie +48 V wpłynęłoby znacząco na obniżenie czasu pracy na baterii. Jako dodatkowe wejście stereofoniczne traktowane jest to oparte na gnieździe minijack, które działa zamiennie z odbiornikiem Bluetooth 3.0. Służą one do przewodowego lub bezprzewodowego odtwarzania nagrań. Komplet wymienionych wejść jest więc idealny dla solowego artysty (gitara plus wokal plus podkład rytmiczny) lub do małego kameralnego składu (pianino cyfrowe plus klarnet). Są to oczywiście jedynie przykłady zastosowania. Ostatnim przystankiem w sekcji in/out jest zbalansowane, pojedyncze wyjście monitor out, które możemy wysłać na aktywną kolumnę odsłuchową lub aktywny subwoofer. Wyjście to wysyła jednak sygnał w konfiguracji post-fade, co oznacza brak oddzielnej kontroli nad wysyłanym sygnałem. Poziom odsłuchu kontroluje jedynie gałka poziomów level. Kontrola poziomów na tylnej części urządzenia przebiega w dość intuicyjny sposób – z czterech przycisków (kanału 1 i 2, kanału BT/AUX oraz sumy main) wybieramy nas interesujący. Parametr, który chcemy kontrolować, wyświetla się na piętnastosegmentowym wskaźniku, a regulacja odbywa się za pomocą gałki level. Z tego miejsca za pomocą odpowiedniej kombinacji przycisków (legenda znajduje się obok nich) można włączyć funkcje podświetlenia logo firmy (przytrzymanie przycisków 1 i main), wyświetlenia stanu baterii (przytrzymanie przycisków 2 i BT/ aux) oraz dostosowania poziomu efektów cyfrowych dla kanałów 1 i 2, przytrzymując odpowiednie przyciski. Efekty to bardzo ciekawy dodatek na pełnej już liście funkcjonalnych rozwiązań FreePlay. Łącznie urządzenie oferuje aż szesnaście efektów, takich jak pogłosy, delaye i inne, jednak z samego panelu tylnego urządzenia dostęp mamy tylko do czterech. Pozostałe mogą być uruchomione za pomocą aplikacji FreePlay Connect, służącej do kontroli pracy, efektów i miksu zdalnego przez Bluetooth – dostępna jest ona na smartfony i tablety iOS i Android. Sparowanie zajęło mi kilkanaście sekund i umożliwiło pełną kontrolę nad wszystkimi funkcjami urządzenia. Wszystkie efekty dostępne w urządzeniu to: pogłosy bright room, warm lounge, small stage, warm theater, warm hall, concert hall, plate reverb, cathedral oraz chorus, chorus + reverb, doubler, tape slap, delay 1, delay 2, delay 3 i reverb+delay. Jak pisałem, z tylnego panelu jednostki można wybrać cztery z nich, mianowicie plate reverb, warm theater, tape slap i delay 1, tam oznaczone odpowiednio jako verb 1, verb 2, delay 1 i delay 2. Możliwy jest wybór tylko jednego z efektów na raz, choć kanały mają do niego niezależną wysyłkę. Kolejne funkcje, jakie może odkryć użytkownik FreePlay, to automatyczny eliminator sprzężeń (feedback destroyer), który według producenta automatycznie wykrywa i redukuje ofensywne częstotliwości w celu uniknięcia sprzężeń. Bardzo ważną funkcją jest też możliwość wyboru czterech presetów EQ; przydadzą się nam w różnych zastosowaniach: flat (brak EQ), DJ (podbicie dolnych i górnych pasm), solo (podbicie górnego pasma, redukcja dołu i niskiego środka) oraz voice (podbicie prezencji oraz redukcja dołu pasma). Do każdego kanału dostępny jest też trzypasmowy korektor uruchamiany w aplikacji FreePlay Connect.  FreePlay w akcji Po jednym dniu testów w warunkach domowych postanowiłem przetestować Mackie FreePlay w warunkach bojowych. Jako że reszta ekipy pytała, po co mi ten boombox, postanowiłem na początku użyć go w tej właśnie funkcji. Całą drogę w busie służył jako przekazywany z przodu do tyłu odtwarzacz muzyki z telefonów. Wynikiem tego testu jest stwierdzenie, że urządzenie potrafi być bardzo głośne jak na swoje wymiary. Kolejnym, tym razem poważniejszym testem było użycie sprzętu jako jedynego nagłośnienia w sali, gdzie odbywał się ślub cywilny z udziałem pięćdziesięciu gości. Życzeniem organizatora była minimalizacja ilości sprzętu i kabli na sali, więc FreePlay sprawdził się idealnie, pracuje bowiem na akumulatorze. Został ustawiony na statywie na wysokości głów ludzi. Po podłączeniu do niego pianina cyfrowego oraz mikrofonu klarnecisty i wstępnym ustawieniu poziomów oddaliłem się na odległość około 15 m i ustawiłem pogłos oraz korekcję za pomocą aplikacji na smartfonie. Sprzęt spisał się wyśmienicie, mimo iż nie jest hi-endowy. Sama jakość brzmienia nie okazała się zbyt imponująca, jednak była na tyle naturalna i przyjemna, że test ten oceniliśmy pozytywnie. Drugim poważnym zadaniem tego wieczoru było niezależne nagłośnienie saksofonisty, który musiał grać pod akompaniament zespołu znajdującego się w innej sali. Takie rozwiązanie wymusił niekorzystny układ sal, jednak zastosowanie FreePlay okazało się strzałem w dziesiątkę. Saksofonista słyszał dokładnie podkład zespołu, zaś wymagany przez organizatora saksofon został bardzo selektywnie nagłośniony w osobnej sali. Resztę wieczoru urządzenie pracowało jako odsłuch osobisty saksofonisty, który nie chciał się rozstać z boomboxem. Sygnał wysłany z miksera głównego, wprowadzony na jedno z wejść combo, umożliwił dodatkową korekcję monitora muzyka. Z opinii muzyka po występie wynika, że słyszał dźwięk bardzo selektywnie, a zaraz dostatecznie głośno. Urządzenie zostało oczywiście ustawione pod kątem celem zmaksymalizowania selektywności odsłuchu.  Wnioski Oceniając subiektywnie budowę i wytrzymałość urządzenia, uważam, że sprawia ono wrażenie raczej wytrzymałego i kompaktowego. Jeśli chodzi o wrażenia bardziej słuchowe, zostawia ono trochę do życzenia, jednak jedynie w porównaniu do sprzętu pro audio. Jako że jest to sprzęt sklasyfikowany jako przenośny i półprofesjonalny, to z takimi należy go porównywać. Trzeba przyznać, że na tle konkurencyjnych produktów Mackie FreePlay jest urządzeniem bardzo wielozadaniowym i może nierzadko uratować sytuację w najmniej spodziewanym momencie. Nie należy jednak zapominać, że jest to sprzęt plasujący się gdzieś pomiędzy gadżetem a narzędziem pracy. Wszystkie wymienione cechy wpływają na cenę, która jest raczej wysoka. Mimo to z pełną świadomością zapraszam do odwiedzenia sklepów muzycznych w celu przetestowania sprzętu – jest tego zdecydowanie wart.   tekst Jacek MazurJarosław Bociański Muzyka i Technologia

Tagi:

mackie