EON206, dostarczany jest w formie symetrycznej walizki, ważącej zaledwie 11,5 kg. Centralną jej częścią jest stojący amplimikser, do którego doczepiane są dwa pasywne zestawy głośnikowe. W przestrzeni pomiędzy jednym z nich i amplimikserem wygospodarowano miejsce do ułożenia kabla zasilającego oraz dwóch kabli głośnikowych o długości 4 m każdy, zakończonych po obu stronach wtyczkami jack. Wykonane z tworzywa sztucznego elementy systemu tworzą atrakcyjną wizualnie całość.

Szeroko pojmowany rynek eventowy stwarza coraz większe zapotrzebowanie na sprzęt nagłośnieniowy dający się szybko ustawić i uruchomić, a później zdemontować i przenieść w inne miejsce. Z racji tego że priorytetem jest tu czas, jasnym staje się, iż nie można go trwonić na optymalizowanie brzmienia i długotrwałe strojenie. Innymi słowy, nagłośnienie ma grać dobrze samo z siebie. Wychodząc naprzeciw temu zapotrzebowaniu, firma JBL rozbudowała popularną serię EON o najmniejszy komplet składający się z amplimiksera i dwóch pasywnych zestawów głośnikowych wraz z okablowaniem.   EON206, bo o nim mowa, dostarczany jest w formie symetrycznej walizki, ważącej zaledwie 11,5 kg. Centralną jej częścią jest stojący amplimikser, do którego doczepiane są dwa pasywne zestawy głośnikowe. W przestrzeni pomiędzy jednym z nich i amplimikserem wygospodarowano miejsce do ułożenia kabla zasilającego oraz dwóch kabli głośnikowych o długości 4 m każdy, zakończonych po obu stronach wtyczkami jack. Wykonane z tworzywa sztucznego elementy systemu tworzą atrakcyjną wizualnie całość, tak razem, jak i osobno, zaś charakterystyczne pomarańczowe logo umieszczone łącznie w pięciu miejscach nie pozostawia wątpliwości, kto jest producentem systemu. Zanim jednak sprawdzimy jego przydatność w praktyce, warto przyjrzeć się każdemu elementowi składowemu z osobna.  Amplimikser Centralna część systemu dzieli się funkcjonalnie na mikser oraz zintegrowany we wspólnej obudowie wzmacniacz pracujący w klasie D, dysponujący mocą 2 × 80 W. Podział ten odzwierciedlony jest także fizycznie, gdyż wszystkie manipulatory dotyczące miksera umieszczono na ściance przedniej, zaś gniazda głośnikowe oraz gniazdo zasilania znalazły się na ściance tylnej. Obie ścianki zostały odpowiednio wgłębione, dzięki czemu znajdujące się na nich elementy zyskały dodatkowe zabezpieczenie. Jakkolwiek zastosowanie jacków do połączeń głośnikowych wydaje mi się cokolwiek dyskusyjne (nieświadoma osoba może je łatwo pomylić z połączeniami liniowymi), to w tym przypadku zastosowanie kątowych wtyczek umożliwia niewyciąganie ich z gniazd wzmacniacza nawet przy złożonej walizce. Układ gniazd i manipulatorów na panelu przednim jest bardzo czytelny i ergonomiczny. Dwa pierwsze kanały miksera umożliwiają współpracę ze źródłami o poziomie mikrofonowym lub liniowym (wyboru dokonujemy przyciskiem), zaś sygnały dostarczamy do gniazd typu combo, akceptujących zarówno wtyczki TRS, jak i XLR. Jako że nie przewidziano tu możliwości zasilania mikrofonów napięciem fantomowym, użytkownik musi ograniczyć się do używania mikrofonów dynamicznych bądź pojemnościowych z zasilaniem bateryjnym. Każdy z wymienionych kanałów, poza regulacją głośności, ma dwupunktową korekcję barwy oraz regulator wysyłki na pogłos. Algorytm pogłosowy jest tylko jeden (typu hall), bez możliwości jakiejkolwiek edycji, co ma oczywiście zarówno swoje minusy, jak i plusy. Do tych ostatnich zaliczyć można oszczędność czasu, gdyż współpracując z Lexiconem w ramach grupy Harman, firma JBL otrzymała reverb bazujący na dobrym algorytmie, zoptymalizowany pod kątem typowych zastosowań. Warto również wspomnieć o indywidualnym dla każdego kanału wyłączniku pogłosu, dzięki któremu wyłączenie efektu między piosenkami jest możliwe bez konieczności ponownego ustawiania poziomu wysyłki na pogłos. Kolejny kanał, opisany jako 3/4, może przyjąć stereofoniczną parę sygnałów TRS lub RCA. Możliwość regulacji ograniczono tutaj wyłącznie do pokrętła głośności. Jeszcze skromniej przedstawia się kolejne wejście, czyli kanał 5/6 wyposażony w gniazdo 1/8 cala (mini-jack). Na tym jego wyposażenie się kończy, zatem regulacja głośności jest możliwa tylko z poziomu podłączonego tabletu lub smartfona, a także za pomocą regulatora sumy. Tuż przy nim umieszczono diodę sygnalizującą zadziałanie limitera, zaś nieco powyżej kontrolkę zasilania. Obrazu całości dopełnia wyjście RCA z niezależną regulacją głośności, które można wykorzystać do wyprowadzenia sumy na rejestrator bądź do kolejnego zestawu nagłośnieniowego. Wprawdzie na sumie nie przewidziano korektora, ale w dużym stopniu rekompensuje to fakt, że brzmienie systemu EON206P optymalizowane jest przez wbudowany układ DSP. A skoro już o brzmieniu mowa, to należy jasno powiedzieć, że w gestii DSP leżą tylko ostatnie szlify, natomiast jego podstawę tworzą zastosowane przetworniki, zwrotnica i układ akustyczny.  Zestaw głośnikowy Dwie nieduże i bardzo lekkie „paczuszki” doczepia się do miksera na zatrzask. Po odczepieniu można je ustawić na statywach lub na podłożu – w pionie, a także w pozycji lekko pochylonej, dzięki czemu można je wykorzystać w roli monitorów scenicznych. Pojedynczy zestaw daje się wygodnie przenosić za pomocą uchwytu na ściance tylnej. Jako że producent nie zastosował żadnych gumowych podstawek, to można spodziewać się, że w miarę upływu czasu na obudowach pojawią się rysy. Mając to na uwadze warto pomyśleć o jakimś pokrowcu. Ściankę przednią chroni niemal w całości metalowy grill, za którym oprócz głośników schowano również dwa porty bass-reflex. U spodu grilla umieszczono wyraziste pomarańczowe logo producenta. Ponieważ nie przewidziano dodatkowej ochrony głośników przed kroplami wody, system EON206P może pracować tylko w pomieszczeniach, gdyż bezdeszczowej pogody nie da się zagwarantować w momencie przyjmowania zlecenia na imprezę. Dół i niższy środek pasma przetwarzany jest przez sześcioipółcalowy woofer JBL 325G, współpracujący z dość ciekawym układem akustycznym. Oprócz całkiem sporej (jak na tę średnicę głośnika) obudowy wytłumionej wewnątrz przy ściankach i portów bass-reflex, na ów układ składa się krótki falowód, jaki znajdziemy przed głośnikiem. Niewykluczone, że chodziło tu o zapewnienie płynnego przejścia w punkcie podziału pomiędzy wooferem i driverem, współpracującym z tubą o podobnych rozmiarach. Sam zaś woofer to dość prosty przetwornik, zbudowany w oparciu o blaszany kosz i ferrytowy magnes. Po dostaniu się do wnętrza obudowy sporym zaskoczeniem okazuje się neodymowy driver, którego rozmiary są, można by rzec, wręcz mikroskopijne. Mając jednak w pamięci inne konstrukcje JBL-a, mogę powiedzieć, że firma ta osiągnęła już chyba mistrzostwo w dziedzinie miniaturyzacji przetworników wysokotonowych, przy zachowaniu całkiem niezłych osiągów. Tutaj nie mamy jednak do czynienia z driverem ciśnieniowym, lecz z kopułką wykonaną z mylaru, która gra prosto do tuby. Podziałem pasma pomiędzy oba przetworniki zajmuje się prosta zwrotnica, składająca się z filtrów drugiego rzędu, o nachyleniu zboczy 12 dB/okt. Punkt podziału usytuowano w okolicy 2,2 kHz i jest to częstotliwość pozwalająca bez problemu zapewnić spójność charakterystyki kierunkowej przy sześcioipółcalowej średnicy woofera.  Podłączmy i zagrajmy Przed uruchomieniem systemu zastanawiałem się, czy amplimikser został przewidziany jedynie do pracy w pozycji pionowej, czy można go również położyć „na plecy”. Z jednej strony, przy mikserze leżącym np. na stole, kable z panelu tylnego można wyprowadzić przez niewielki otwór przy zamku. Z drugiej strony jednak taka pozycja może przeszkodzić w skutecznym chłodzeniu stopni mocy, które odbywa się w sposób pasywny. Podczas testów nie udało mi się doprowadzić do zadziałania bezpiecznika termicznego, ale trudno powiedzieć, czy przy bardzo intensywnym graniu brak dopływu chłodnego powietrza nie stworzy problemu. Po włączeniu zestaw pracuje praktycznie bezszelestnie. Delikatnyszumek z głośników pojawia się dopiero po przekręceniu gałki level (wzmocnienie sumy) powyżej 3/4 skali. Na zwiększenie szumu nie wpływa również włączanie i wyłączanie efektu w kanałach, co potwierdza wysoką klasę zastosowanych układów cyfrowych. Po wszechstronnym sprawdzeniu systemu z różnymi źródłami dźwięku, takimi jak mikrofon, tablet czy instrument klawiszowy, muszę przyznać, że EON206P gra naturalnie i miło dla ucha. Zaskoczył mnie całkiem spory poziom basu, może nie tak głębokiego, jak z subwooferów, ale dającego dźwiękowi solidną podstawę. Zgodnie z deklaracjami producenta, system gra od około 64 Hz w górę, i tak też jest w istocie, co potwierdziły dokonane przeze mnie pomiary. Poniżej tej granicy skuteczność drastycznie spada, co świadczy o tym, że producent świadomie odciążył wzmacniacze i przetwornik niskotonowy od częstotliwości, których nie jest on w stanie efektywnie przetworzyć, skupiając się na sensownie zdefiniowanym paśmie pracy. Wrażenia odsłuchowe w pełni potwierdziły to, co widać na wykresie, zaś emitowany dźwięk okazał się spójny i zrównoważony brzmieniowo w niemal całym zakresie deklarowanych kątów dyspersji. W kwestii równowagi brzmieniowej bohater niniejszego testu nie odbiega zbytnio od testowanego wcześniej w MiT większego brata, EON210P, zaczynając przetwarzanie basu od podobnej częstotliwości. Nie ma jednak nic za darmo – okupione to zostało znacznie mniejszym poziomem SPL (113 dB w szczycie wobec 124 dB z EON210P). Właśnie ta wartość może okazać się ostatecznym determinantem granicy, na której kończy się obszar zastosowań modelu 206. Na pewno nie jest to zestaw na głośną estradę, choć w ramach wyjątku dopowiem, że użyłem go w roli systemu monitorowego dla klawiszowca grającego w składzie niemałego bandu podczas gali dla kilku tysięcy osób. Sądząc po minie muzyka, mogę z całą pewnością stwierdzić, iż był on zadowolony z tak zorganizowanego odsłuchu.  Obszar zastosowań Można wyobrazić sobie wiele sytuacji, w których testowany EON206P sprawdzi się jako optymalne narzędzie. Wymieńmy chociażby nagłaśnianie prezentacji multimedialnych, niedużych sal wykładowych i konferencyjnych, koncertów śpiewających gitarzystów w klubach, imprezy karaoke itp. Można by tu również wymienić sytuację eventową, w której kilkudziesięcioosobowa grupa gości oprowadzana jest po nowo otwartym biurowcu, zaś dwa systemy EON206P są na zmianę ustawiane przez dwóch obsługujących je techników w kolejnych punktach takiego zwiedzania. Kluczową rolę odgrywa tu oczywiście mobilność i szybkość ustawiania systemu składającego się z walizki, dwóch lekkich statywów w pokrowcu i mikrofonu z kablem. Poszerzając obszar zastosowań systemu EON206P, dodam, że może on znakomicie funkcjonować na kościelnym chórze jako nagłośnienie dla organisty. W tym przypadku pewnym ograniczeniem może być brak zasilania phantom (by postawić „pojemność” dla chórku lub scholi), ale tę niedogodność można łatworozwiązać, dokupując mały submikser. Tak czy inaczej, testowany system, ze względu na zrównoważone brzmienie, wydaje się być wręcz szyty na miarę do wszelkiego rodzaju sytuacji odsłuchowych z udziałem muzyków grających na klawiszach, z wyłączeniem najgłośniejszych scen.  Podsumowanie Odkąd produkcja układów DSP przybrała masową skalę, spadły też ceny tychże układów, co pozwoliło stosować je w produktach segmentu budżetowego. Do nich wszak należy również i testowany system EON206P, gdyż jego cena plasuje się na dość atrakcyjnym poziomie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę renomę producenta oraz użytą zaawansowaną technologię. To samo dotyczy wzmacniaczy, które są coraz wydajniejsze, lżejsze i tańsze. Podobnie jak w przypadku wielu innych produktów oferowanych przez koncern Harman Pro, wzajemna wymiana doświadczeń i technologii pomiędzy wchodzącymi w jego skład firmami odcisnęła swoje piętno na ostatecznym kształcie systemu EON206P. Postawiono tu na pełną integrację, dzięki czemu za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymujemy system nagłośnienia zoptymalizowany brzmieniowo, z niezłej jakości pogłosem, gotowy do użycia w kilkadziesiąt sekund, a przy tym także bajecznie prosty w obsłudze. Co więcej, bazowanie na technologii DSP pozwoliło m.in. na zastosowanie skutecznego limitera, który nie tylko zapewnia bezpieczeństwo kluczowych komponentów, lecz także łagodnie obchodzi się z dźwiękiem, co nie zawsze stanowi regułę. Nie ulega zatem wątpliwości, że nowa propozycja JBL-a bez problemu znajdzie potencjalnych odbiorców. Ci zaś będą mieli okazję, by docenić dostępność profesjonalnie ukształtowanego brzmienia w małym formacie.   tekst Przemysław Waszkiewicz Muzyka i Technologia

Tagi:

jbl