Pamiętam czasy, kiedy zaczęły pokazywać się na rynku pierwsze LED bary. Z czasem możliwości efektowe popularnych modeli stały się dość powszechne. Zestawianie ich na horyzoncie sceny i tworzenie ciekawych wzorów animacyjnych do dziś jest modnym elementem kreowania light designingu. Choć tego typu urządzenia (myślę tu o LED barach bez zoomu) nie bardzo nadają się do użytku jako naświetlacze, to jednak nader często można je spotkać przy eksponowaniu scenografii czy samych artystów – myślę tu o pod

Pamiętam czasy, kiedy zaczęły pokazywać się na rynku pierwsze LED bary. Z czasem możliwości efektowe popularnych modeli stały się dość powszechne. Zestawianie ich na horyzoncie sceny i tworzenie ciekawych wzorów animacyjnych do dziś jest modnym elementem kreowania light designingu. Choć tego typu urządzenia (myślę tu o LED barach bez zoomu) nie bardzo nadają się do użytku jako naświetlacze, to jednak nader często można je spotkać przy eksponowaniu scenografii czy samych artystów – myślę tu o podświetlaniu „od dołu” na krawędzi proscenium – czy frontu sceny, jeśli myślimy o estradzie. Model, któremu się przyglądam, jest propozycją z oferty polskiej firmy Music Express. To pixel bar, który na pierwszy rzut oka wygląda bardzo solidnie. Za chwilę przekonamy się, co potrafi.  To moje drugie podejście do tego nowego produktu. Pierwszy kontakt z tym urządzeniem miałem kilka tygodni temu. W porozumieniu z właścicielem Music Express postanowiliśmy przeprowadzić stosowne pomiary różnych urządzeń z oferty tej firmy. W tym gronie znalazł się również Evolights Pixel bar 1010. Do wyników pomiarów odniosę się nieco później.Jaką strukturę ma ta belka? Obudowa jest dość klasyczna: część z optyką oraz nieco wystający z tyłu moduł zasilania z resztą elektroniki, wraz z przymocowanym, regulowanym uchwytem. Jak to bywa w takich urządzeniach, można ją zawiesić lub postawić – bez niespodzianek. Komplet zawiera przewód DMX, przewód zasilający oraz tzw. sejfkę (zabezpieczającą linkę aluminiową). Ten pixel bar to zestaw dziesięciu czterowatowych modułów RGBW, wykonanych w technologii SMD. Konstrukcja soczewek sugeruje kilka rzeczy. Po pierwsze: kąt świecenia wynosi 8/25°, czyli w wyposażeniu standardowym uzyskamy dość wąski strumień. Soczewki są dość zmyślne. Troszkę się roześmiałem, przyglądając się im z bliska, bo zdaje się, że tego typu układy optyczne przy urządzeniach z wąskim kątem świecenia stają się standardem. Ostatnio taką samą opisywałem przy okazji innej marki. Dziesięć identycznych niezależnych soczewek, każda nad kolejnym modułem RGBW. Choć są zespolone fabrycznie, to ich strukturę można wyraźnie rozróżnić i podzielić na dwie grupy. Pierwsza to środkowy kanał skupiający wiązkę z modułu LED. Pozostała część soczewki to jej wnętrze okalające środkowy kanał oraz ring przedni ze strukturą, która powoduje dyfuzję. W praktyce efekt jest taki, że plamy oświetleniowe są równe, bez tzw. hot pointów. Producent zapewnia, iż kąt świecenia można poszerzyć do 40°. Niestety, nigdzie nie znalazłem informacji, w jaki sposób można uzyskać taki efekt. Prawdopodobnie poprzez nakładkę dyfuzyjną lub wymianę soczewek. Mam wrażenie, że przy standardowym wyposażeniu, oświetlając równą płaszczyznę, soczewki – szczególnie te skrajne – są nieco ukierunkowane. Wiązka uzyskana z wszystkich dziesięciu modułów nie rozchodzi się w płaszczyźnie poziomej bardzo szeroko; nawet z 7 m nadal jest dość skupiona. To zabieg dość często stosowany przez wielu producentów. Co może być pozytywnym zaskoczeniem? Waga? Z pewnością! Urządzenie waży dokładnie 3,8 kg. Kolejna dobra informacja to całkowita bezgłośność pixel baru. Obudowa zewnętrzna przypomina nieco drobny radiator. I rzeczywiście! Producent nie zamontował ani jednego wentylatora. Ciepło odprowadzane jest właśnie przez obudowę. To co można dodać jeszcze odnośnie obudowy? Jest solidna! Z pewnością nadaje się na boje estradowe. Tył obudowy zawiera wszystko, co powinno mieć takie urządzenie. Piny DMX w obu standardach, powerCON oczywiście z dodatkowym gniazdem out, prosty wyświetlacz i cztery diody sygnalizujące tryb pracy: DMX, master, slave, sound. Pod wyświetlaczem znajdują się cztery przyciski menu. Czy coś więcej potrzeba?