Czerwone usta. To właśnie ten symbol – stworzony wcale nie przez Andy’ego Warhola, jak uważa większość, ale przez młodego studenta Royal College of Art, Johna Pasche – stały się najbardziej rozpoznawalnym symbolem w historii muzyki i znakiem zespołu The Rolling Stones. Z pewnością nie jedynym. Niewielki zestaw Charliego Wattsa i jego charakterystyczna gra, kocie ruchy bioder Mike’a Jaggera, które zresztą stały się już symbolem w popkulturze i których wokaliście mogłoby pozazdrościć wielu trzydziestolatków, duży poziom decybeli wytwarzany przez system Clair Brothers i potężny zestaw światła – to tylko niektóre charakterystyczne elementy, dzięki którym zespół od ponad pięćdziesięciu sześciu lat kocha wielomilionowa publiczność.

fot. MHVogel.de Rockandrollowa produkcja w starym stylu Czerwone usta. To właśnie ten symbol – stworzony wcale nie przez Andy’ego Warhola, jak uważa większość, ale przez młodego studenta Royal College of Art, Johna Pasche – stały się najbardziej rozpoznawalnym symbolem w historii muzyki i znakiem zespołu The Rolling Stones. Z pewnością nie jedynym. Niewielki zestaw Charliego Wattsa i jego charakterystyczna gra, kocie ruchy bioder Mike’a Jaggera, które zresztą stały się już symbolem w popkulturze i których wokaliście mogłoby pozazdrościć wielu trzydziestolatków, duży poziom decybeli wytwarzany przez system Clair Brothers i potężny zestaw światła – to tylko niektóre charakterystyczne elementy, dzięki którym zespół od ponad pięćdziesięciu sześciu lat kocha wielomilionowa publiczność. Wszystkie te symbole Stonesów można było zobaczyć w trakcie warszawskiego koncertu najnowszej trasy zespołu zatytułowanej „No Filter Tour”. Ta produkcja to wyjątkowa hybryda, w trakcie której ostre riffy, przeszywający wokal i proste rockowe rytmy zostały skontrastowane z oprawą wizualną stworzoną przez słynnego Patricka Woodroffe’a w oparciu o najnowsze rozwiązania oświetleniowe i multimedialne. Musiało to dać mieszankę wybuchową, która wywołała eksplozję radości w każdym z dwudziestu pięciu miast Europy.  The Rolling Stones to pod wieloma względami zespół-rekordzista. Po pierwsze rzecz jasna dlatego, że chociaż jego członkowie mają łącznie dwieście dziewięćdziesiąt osiem lat, a więc dokładnie tyle co Królewska Akademia Muzyczna w Wielkiej Brytanii, wciąż nie planują zejść ze sceny. Co więcej, niewiele jest zespołów, które po ponad czterdziestu latach nadal występują w niezmienionym składzie. Grupa została wpisana do również do Księgi Rekordów Guinnessa z uwagi na najbardziej dochodową trasę koncertową (czym zresztą pobili swój własny rekord, niepokonany przez jedenaście lat). Ich wydawnictwa znalazły się w czwórce najlepiej sprzedających się płyt wszech czasów. Stonesi zajmują również wysokie miejsca pod względem liczby fanów słuchających ich przed sceną. W 2006 roku na koncercie na słynnej plaży Copacabana w Rio de Janeiro Stonesi gościli półtora miliona fanów; dziesięć lat później na Kubie było ich zaledwie milion trzysta tysięcy. Prawdopodobnie łącznej liczby koncertów, ogólnej liczby widzów oraz odtworzeń największych hitów grupy i tak prawdopodobnie nikt nigdy nie będzie w stanie policzyć…I chociaż mogłoby się wydawać, że zespół z takim dorobkiem, po tylu latach aktywnego grania na scenie i który osiągnął praktycznie wszystko na rynku muzycznym, powinien już tylko odcinać kupony od sławy, słynna czwórka wciąż podwyższa sobie poprzeczkę. Najlepszym przykładem może być wspomniany koncert na Kubie, który ekipa zespołu wciąż wspomina jako ogromne wyzwanie. Ze względu na to, że był to pierwszy koncert Stonesów w tym kraju oraz ze względu na rządzącą partię komunistyczną, wszystkie, nawet najdrobniejsze elementy produkcji, musiały przybyć na Kubę wraz z zespołem. Jedynymi elementami, które dostarczono lokalnie, były tylko roba do agregatów i dźwigi konieczne do budowy sceny. Zespół nie boi się eksperymentów – dowodem na to może być koncert-film nagrany w 2006 roku i wyreżyserowany przez Martina Scorsese, który został świetnie przyjęty przez krytyków i fanów. W projekcie oświetlenia trasy „No Filter” przygotowanym przez Patricka Woodroffe’a zostały zastosowane takie lampy jak: Martin MAC Viper Air FX (172 szt.), Martin MAC Aura XB (14 szt.), Varilite VL3500 Wash (12 szt.), Clay Paky Mythos (24 szt.), Robe BMFL Wash Beam (60 szt.), a także SGM P-2 (75 szt.), SGM P-10 (24szt.), (24 × 8-Light Mole), Single Mole (144 szt.), Color Kinetics iWhite Blast (75 szt.), Philips Colorblast TRX (4 szt.), a także 180 m taśmy LED X-Flex, za pomocą której obrysowano niektóre elementy scenografii. Za dostarczenie wszystkich tych urządzeń odpowiedzialna była firma Neg Earth Lights. (fot. MHVogel.de) Produkcje Rolling Stonesów to nie tylko wielkie nazwiska na scenie, lecz także przed sceną i na backstage’u. Wystarczy tylko powiedzieć, że production managerem trasy jest słynny Dale „Opie” Skjerseth, stojący również za produkcjami takich legend jak AC/DC czy Guns N’ Roses. Zanim jednak kierowana przez niego studwudziestoosobowa ekipa i dwadzieścia pięć tirów mogły wyruszyć na trasę, pierwszy koncert poprzedziły wielomiesięczne przygotowania. Kluczowa dla powodzenia trasy i dla wszystkich departamentów jest preprodukcja. Rozpoczyna się ona od tygodniowych prób muzycznych zespołu, w których uczestniczy cały departament dźwięku. Każda z prób jest rejestrowana, zaś po zakończeniu wszystkich powstaje lista utworów. Obejmuje ona jednak znacznie kompozycji niż to, co możemy usłyszeć na każdym z koncertów. Jest to około czterdzieści utworów, do których programowane są światło i multimedia. Ostateczna setlista utworów, które usłyszymy w danym mieście, trafia do realizatorów dopiero przed samym koncertem – jak śmieje się ekipa, czasami dopiero kilkanaście minut przed jego rozpoczęciem.Tak przygotowana ekipa i zespół udają się do pierwszego miasta, w którym rozpoczyna się cała trasa i tam odbywają się cztery do pięciu dni pełnych prób produkcyjnych, w trakcie których zespół może oswoić się z nową przestrzenią sceniczną, dopracować brzmienie czy popracować nad miksem monitorowym.Przed kolejnym wyzwaniem zespół The Rolling Stones stanął 9 września 2017 w Hamburgu, gdzie rozpoczęła się kolejna ogromna trasa koncertowa zatytułowana „No Filter Tour” i w trakcie której grupa zagrała dwadzieścia osiem koncertów, gromadząc prawie półtoramilionową publiczność. Roland Greil – reżyser ekranów LED i programista disguise, Ethan Weber – główny realizator światła i operator konsolety, Nick Keiser – realizator wizji. Zdjęcie z archiwum Rolanda Greila. Wszystko ukrytePrzygotowaniem koncepcji sceny na trasę zajęła się słynna firma Stufish, natomiast dyrektorem kreatywnym całej oprawy wizualnej oraz autorem projektu oświetlenia i multimediów jest Patrick Woodroffe. Brytyjski projektant pracuje z zespołem już od trzydziestu pięciu lat i jest to kolejna trasa koncertowa, w trakcie której przygotowanie oprawy wizualnej zostało powierzone właśnie jemu. Co więcej, Patrick był obecny w trakcie ostatniego koncertu trasy, odbywającego się 8 lipca na Stadionie Narodowym w Warszawie, dzięki czemu miałem okazję spotkać się z nim przed koncertem i u źródła dowiedzieć się, jak wyglądały kulisy powstawania projektu.Wraz ze zmianą podejścia zespołu do tras koncertowych zmienił się sposób planowania i przygotowywania towarzyszącej im oprawy wizualnej. Dawniej zespół udawał się w wielkie, ogólnoświatowe tournée, które trwało rok lub dwa lata i obejmowało nawet kilkadziesiąt koncertów. Przygotowywana była wielka produkcja, kosztująca setki milionów dolarów. Teraz członkowie zespołu chcą spędzać więcej czasu z rodzinami, dlatego trasa koncertowa składa się już nie z kilkudziesięciu, ale dwunastu do czternastu koncertów, raz lub dwa razy w roku. W związku z tym projektanci nie mogli przygotować tak wielkiego zestawu jak dawniej. Jak przyznaje Patrick Woodroffe: „To wciąż potężny, imponujący zestaw, w niczym nieustępujący poprzednim projektom, które przygotowaliśmy dla Stonesów”.Bardzo istotne było to, aby do budowy całej sceny zgodnie z pomysłem nie było konieczne zaprojektowanie i skonstruowanie wielu spersonalizowanych elementów, jak chociażby w trakcie trasy 360 stopni grupy U2, która podróżowała z tym zestawem przez lata. Tutaj konieczne było stworzenie zestawu na kilkanaście czy kilkadziesiąt koncertów. Tak naprawdę stworzono tylko dwa spersonalizowane elementy. Pierwszym z nich jest przezroczysty dach znajdujący się nad główną częścią sceny. Dzięki temu mamy wrażenie, że cała scena jest stworzona dla Stonesów, a nie jest układanką z gotowych elementów, które mają wszyscy. Drugim są konstrukcje, za pomocą których zostały podwieszone grona nagłośnieniowe – również nie są to typowe kratownice, ale stworzone specjalnie na tę trasę elementy scenograficzne. Te wszystkie „małe elementy” są w końcowym rozrachunku niezwykle istotne – dzięki nim scena przygotowana na trasę „No Filter” wygląda niepowtarzalnie i trudno pomylić ją z jakąkolwiek inną produkcją.Jak mówi projektant, od początku do gustu przypadł mu pomysł, aby scenografię tworzyły cztery potężne ekrany LED. „Jest czterech Stonesów, więc cztery ekrany będą idealnym pomysłem. Nie chcieliśmy równocześnie, aby koncert wyglądał jak typowa produkcja telewizyjna, gdzie na ekranach są zazwyczaj widoczne przebitki ze sceny. Dlatego bardzo mocno pracowaliśmy nad tym, aby obraz wyświetlany na ekranach był poddany obróbce i łączony z bardzo wysokiej jakości contentem przygotowanym przez Treatmen Studio” – dodaje. Co bardzo ważne, ten pomysł od pierwszej chwili spodobał się też bardzo samemu zespołowi. Tekst:Łukasz KornafelMuzyka i Technologia Zdjęcia:MHVogel.de