To zdecydowanie najlepsze i największe święto dla branży w 2018 roku. Czasem żałuję, że Europa przez ostatnie dekady na tyle się skurczyła, iż nie ma sensu organizować targów branżowych w kraju nad Wisłą, skoro Frankfurt czy Amsterdam są tak blisko. Myślę, że Scena Jutra po listopadowym sukcesie na stałe wpisze się w kalendarz całej branży. I tego życzę organizatorom!

 Okno otwarte na przyszłośćRelacja z seminarium poświęconego nowym technologiom scenicznym. Na to spotkanie postanowiłem wybrać się samochodem. Centrum stolicy i zatłoczone wąskie uliczki w pobliżu Teatru Muzycznego Roma nie ułatwiły mi zadania. Żeby zdążyć na czas, postanowiłem porzucić auto w bardzo dyskusyjnym miejscu. Trudno powiedzieć, czy to wydarzenie, w którym wzięło udział ponad pięćset osób, spotęgowało brak miejsc parkingowych, czy tak po prostu zawsze wygląda otoczenie teatru. Przed wejściem na widownię było bardzo tłoczno. Przypomniały mi się czasy wrocławskich targów Intermedia, będących kilka dekad temu jedynym tego typu świętem branży. I tu pojawiła się pewna refleksja. Czy to spotkanie ma formę targową, czy też jest to seminarium? Myślę, że do tego, co postaram się opisać w niniejszej relacji, pasują oba terminy. Przyjrzyjmy się założeniom tego spotkania. Choć Scena Jutra jest (można już tak powiedzieć) wydarzeniem cyklicznym, to jednak nigdy wcześniej nie miała takiego rozmachu. We wrześniu 2017 mogliśmy się przyglądać temu wydarzeniu nie tylko w warszawskim teatrze Capitol, ale i też w skromniejszej formie w kilku miejscach w Polsce. Jednak to, co ukazało się moim oczom w Romie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania… To rzeczywiście połączenie przestrzeni wystawienniczych (choć niewielkich), przypominających targi, z seminarium, a raczej z wykładami i panelami dyskusyjnymi praktycznie w każdym zakątku pięknej Romy. Bardzo ważnym elementem tegorocznej „Sceny Jutra” była wystawa sprzętu.  Co to za impreza?Do rzeczy. Scena Jutra zorganizowana w Romie to efekt współpracy organizacyjnej sporej liczby podmiotów, i to nie tylko gospodarczych. Głównymi organizatorami były firma Polsound, Teatr Roma i Prolight – który to od lat, prócz dystrybucji kluczowych, światowych produktów na rynku polskim, wspiera działania edukacyjne i wszelkie inne inicjatywy mające na celu popularyzację branży. Myślę, że bez przesady i bez podejrzewania mnie o kryptoreklamę mogę stwierdzić, iż Prolight to absolutnie pozytywny przykład tego, jak można zbudować markę z pasją. Nie znam żadnej innej firmy na rynku polskim, która z takim rozmachem organizuje eventy, które to za każdym razem są świętem dla całej branży. To nie tylko ukłon w stronę Sceny Jutra, ale i wobec innych wydarzeń, takich jak „Świecące Gwiazdy” czy też wspieranie LightSchool – jedynej póki co polskiej agendy kształcącej przyszłych adeptów w branży, mającej do dyspozycji showroom po zęby wyposażony w najnowsze technologie. To jeden z filarów tego wydarzenia. Rafał Rzeczkowski, dyrektor operacyjny firmy Prolight. Drugim jest firma Polsound. Tu również możemy mówić o dystrybucji kluczowych marek, ale w dziedzinie dźwięku. I mogę powielić właściwie wszystko, co napisałem wcześniej względem Prolight. Pod kątem szkoleniowym mamy do dyspozycji Akademię Polsound. Za supportem technologicznym stoją najlepsi fachowcy w kraju. Polsound zaprasza do współpracy często rozpoznawalne postaci ze świata realizatorów – tak było i tym razem. Mam tu na myśli Krzysztofa Polesińskiego i Arkadiusza Wielgosika. Paweł Danikiewicz, dyrektor ds. marketingu w firmie Polsound. Trzecim filarem jest oczywiście Teatr Muzyczny Roma. To miejsce o dość burzliwej historii, szczególnie jeśli mówimy o zmianie sprzed dwóch dekad. Wtedy to właśnie stery nad teatrem objął obecny dyrektor Wojciech Kępczyński, który to sprawił, że Roma stała się teatrem musicalowym, definitywnie odcinając się od operowo-operetkowego dziedzictwa. Roma jest absolutnie idealnym przykładem na to, w jaki sposób mogą zaistnieć technologie w teatrze. Zresztą na potwierdzenie moich słów zaplanowano główny punkt artystyczny tego wydarzenia pod postacią spektaklu „Piloci”. Do niego odniosę się troszkę później.Nie obyło się bez partnerów. Oczywiście było ich wielu, wśród nich znalazł się m.in. Instytut Teatralny, jak i też znana i rozpoznawalna firma TSE. Sponsorami wydarzenia byli niemniej ważni gracze: Osram oraz Vectorworks. W takim składzie wydarzenie po prostu nie mogło się nie udać! Dave Whitehouse, Kierownik ds. Produktów Teatralnych w firmie ROBE. Rozpoznawalne twarze Pamiętam, jak kiedyś, podczas pobytu na NAMM Show, mój przyjaciel z Francji w sposób żartobliwy starał się mi udowodnić różnicę między targami NAMM Show a Musikmesse. W skrócie – stwierdził, że na targach w LA, gdzie się nie obrócisz, spotykasz gwiazdę. Przypomniałem sobie tę rozmowę zaraz po przekroczeniu progu Teatru Muzycznego Roma, gdy tylko wpadłem na Felice Ross. Przywitałem się z nią serdecznie i upewniłem się, kiedy będę miał okazję wysłuchać jej jako gościa w zaplanowanym panelu dyskusyjnym. Zaraz potem miałem okazję się przywitać z Arturem Szymanem. Artur również miał poprowadzić swój wykład na dużej scenie. Byłem coraz bardziej podekscytowany. Wpadłem nawet w niemałe zakłopotanie, kiedy uświadomiłem sobie, jak napięty jest program dnia. Co gorsza, interesujące mnie panele dyskusyjne, zorganizowane w przestrzeni kameralnej Scena NOVA, w dużej mierze odbywały się w tym samym czasie co prelekcje prowadzone na scenie głównej. Trudno, trzeba wybierać!  Dyrektor Naczelny Teatru Muzycznego ROMA – Wojciech Kępczyński  Czas zacząć Sam początek stanowił preludium do tego, co miało wydarzyć się wieczorem. Początek uświetnił pokaz muzyczno-baletowy pt. „Ewolucja” w reżyserii Sebastiana Gonciarza. Chwilę później gości powitał wspomniany już dyrektor Romy – Wojciech Kępczyński. Partnerem do tej pierwszej, powitalnej rozmowy był Sebastian Słomiński. Jeden z panów podczas rozmowy zaproponował: „To co? Może usiądziemy?”. I w tym momencie znikąd pojawiły się dwa krzesła. Ten epizod to jedynie zalążek tego, co miało się wydarzyć później, czyli podczas spektaklu „Piloci”. Natychmiast po rozpoczęciu postanowiłem udać się na jeden z pierwszych paneli dyskusyjnych. Przyznam, że dość zmyślnie dobrano zarówno temat, jak i samych panelistów. Temat dotyczył oczywiście nowych technologii oraz jak ich uczyć. Tutaj nastąpiło zderzenie dość mocnego supportu technologicznego w postaci VectorWorks, który reprezentowała pani Magdalena Gruna, oraz uczelni artystycznej, czyli Akademii Teatralnej. Uczelnię reprezentowała pani kanclerz Beata Szczucińska. Do rozmowy zaproszono także dwie młode twórczynie, które do eksperymentów teatralnych postanowiły wdrożyć innowacyjne technologie, oraz osobę reprezentującą polsko-japońską uczelnię z sektora prywatnego. Rozmowa była rzeczowa, ale dało się wyczuć duży dysonans pomiędzy supportem technologicznym oferowanym przez panią Magdę, a tym jak wygląda polska uczelniana rzeczywistość, którą naświetliła pani kanclerz. Konkluzja była taka, że ani uczelnie, ani polskie prawo nie są przygotowane na to, co mogą zapewnić partnerzy technologiczni. Jedynym pozytywnym wątkiem rozmowy była prezentacja twórczości dwóch młodych wspomnianych kobiet.  Fabiano Besio, Menedżer marki ADB.  Biegiem…Po tym wyczerpującym panelu uświadomiłem sobie, że w tym samym czasie odbywała się prezentacja ADB oraz ROBE, którą przeoczyłem. Wpadłem ponownie na dużą scenę, gdzie mogłem wysłuchać wykładu o VectorWorks. Najciekawszym wątkiem okazał się zdecydowaniem temat związany z nową technologią GDTF, która tak naprawdę łączy producentów. Cóż to takiego? Rozwinięcie skrótu brzmi General Device Type Format – został on stworzony do precyzyjnego opisu urządzeń używanych w przemyśle rozrywkowym. Za pomocą tego formatu można zdefiniować np. geometrię, ale i dane dotyczące protokołu DMX. To oczywiście skrótowy opis tego nowego standardu. Ojcami GDTF są firmy ROBE, MA Lighting oraz VectorWorks. Zatem doczekaliśmy się ścisłej współpracy i standaryzacji pomiędzy czołowymi producentami oświetlenia, systemu sterowania i programowania, jak i środowiska wirtualnego. To był bardzo pouczający wykład. Ale! Przecież nie mogę tu zostać! Czas na salę baletową, czyli wystawę produktów wszystkich podmiotów, które zaangażowały się w scenę jutra. Na wystawie sprzętu można było zobaczyć między innymi najnowszy systemem mikronów cyfrowych Shure Axient Digital. I tu można by spędzić cały dzień. Digico zaprezentowało swoje rozwiązania pod kątem oprogramowania teatralnego swoich konsolet. W części poświęconej Robe można było podziwiać nowości takie jak SuperSpike i RoboSpot. ADB nie pozostało w tyle – również przygotowało niespodzianki pod postacią energooszczędnych opraw, jak i systemu HCR. Dla ludzi związanych z teatrami ciekawostkę mogła stanowić wystawa Clear-Com poświęcona komunikacji intercomowej. Nie zabrakło też Shure z najnowszym systemem mikronów cyfrowych Axient Digital, Claypaky, Prolyte, Avolites, Robert Juliat i wspomnianego już dziś VectorWorks. Goście mogli zapoznać się również z rozwiązaniami oferowanymi przez firmę Avolites. Ponownie na głównej scenie Kiedy postanowiłem wrócić na scenę główną, z sali dochodził śmiech. Na szczęście nie chodziło o moje niefortunne wtargnięcie w połowie wykładu. To wspomniany już dzisiaj Artur Szyman postanowił wypełnić lukę w swojej prezentacji, bawiąc publikę żartami. Szybko jednak śmiech przerodził się w otwarte ze zdziwienia usta, kiedy na uruchomionym materiale wizualnym Artur zaprezentował zarówno kilka swoich projektów, jak i ich realne wykonanie. Postanowił też pokazać, jak jest wyposażone jego studio do tworzenia projektów. To zdaje się było jedno z krótszych wystąpień, ale chyba najbardziej treściwe i pouczające. Niewtajemniczonym podpowiem, iż Artur Szyman jest jednym z najbardziej wybitnych polskich lighting designerów, na co dzień związany jest z największymi eventami telewizyjnymi. Ktoś kiedyś powiedział, że Artur ma tak wyćwiczony zmysł wzroku, że widzi jak kamera. Absolutnie się z tym zgadzam. Artur Szyman (Light Up) zaprezentował kilka swoich projektów i ich wykonanie. Maraton Właściwie do końca dnia uprawiałem bieganie po całym kompleksie teatru Roma. Naprawdę nie sposób opisać wszystkiego i sądzę, że każdy z tego spotkania wyniósł zupełnie inne przeżycia. Tuż przed spektaklem „Piloci” trafiłem na ostatni panel dyskusyjny, który prowadził Michał Fiodorow. Temat był dość przewrotny – brzmiał: „Czy technologia może szybka jak wyobraźnia?”. Michał również postanowił zestawić panelistów w opozycji. Po jednej stronie barykady ustawił artystów, czyli lighting designera, reżysera oraz scenografa, a po drugiej – przedstawiciela Robe oraz VectorWorks. To był zdecydowanie jeden z najciekawszych paneli, ale niestety…. zabrakło czasu na konkluzje. Kumulacja opóźnień wszystkich wydarzeń w ciągu dnia spowodowała zakończenie tej rozmowy w najciekawszym jej punkcie. Przed nami został już tylko ostatni punkt wieczoru, czyli spektakl „Piloci”… Teatr Muzyczny ROMA może poszczycić się jednym z najlepszych systemów nagłośnieniowych w Europie marki Meyer Sound. PilociTo zdecydowanie najbardziej zaawansowany technologicznie spektakl, jaki widziałem w Polsce. Myślę, że warto przyjrzeć się mu zakulisowo i rozebrać na czynniki pierwsze wszystkie wykorzystane tu technologie. Jedyna rzecz, która mi przychodzi do głowy jako człowiekowi teatru, to myśl, że czasem realizatorzy teatralni powinni podglądać swoich kolegów dużo częściej – i to nie tylko w kraju, ale i za granicą. Przytaczając dowcip o dwóch realizatorach, powiem tylko tyle: zrobiłbym to inaczej. Odkładając żarty na bok, postaram się opisać to, co dane mi było zobaczyć z perspektywy widza. Trzy pokaźne grona systemu Meyer Sound Lina plus rozwiązanie, które niecodziennie spotyka się w teatrze, polegające na podwieszeniu kolumn basowych. W tym miejscu warto dodać, że podczas Sceny Jutra swoją premierę miał subwoofer Meyer Sound VLFC zdolny przetwarzać pasmo w zakresie 13–30 Hz. Owszem – ten system działa, i to słychać! Tegoroczna edycja Sceny Jutra gościła mocną reprezentację firmy Meyer Sound. Na zdjęciach Tim Boot (u góry) i Scott Gledhill (poniżej).  Co do strony wizualnej oraz jeżdżących ścian ledowych, również tych zasilanych za pomocą akumulatorów – nie mam wobec nich żadnych zastrzeżeń. To jest to, co technologicznie robi wrażenie i co jest od początku do końca przemyślane. Bryły budynków, dopasowane do kąta ustawienia ekranów LED tak, żeby stwarzać wrażenie przestrzennych bocznych przecznic, to majstersztyk. Co do samej historii, dramaturgii i gry aktorskiej oraz wykonań wokalnych – myślę, że od tego są inne, kompetentne media. Tak czy inaczej nie żałuję, że mogłem zobaczyć Pilotów i sądzę, że każda osoba wrażliwa na teatr, a przy okazji na technologię powinna to zrobić. Wyjątkowy „followspot” – ROBE RoboSpot. ZdecydowanieTo zdecydowanie najlepsze i największe święto dla branży w 2018 roku. Czasem żałuję, że Europa przez ostatnie dekady na tyle się skurczyła, iż nie ma sensu organizować targów branżowych w kraju nad Wisłą, skoro Frankfurt czy Amsterdam są tak blisko. Myślę, że Scena Jutra po listopadowym sukcesie na stałe wpisze się w kalendarz całej branży. I tego życzę organizatorom!  TekstPaweł MurlikMuzyka i Technologia ZdjęciaŁukasz KornafelMuzyka i Technologia

Tagi:

robe