Na Walentynkową Galę Disco Polo, która zagościła w obiekcie Gdynia Arena, przybyło ponad cztery i pół tysiąca miłośników muzyki tanecznej. Cztery godziny czasu trwania imprezy wypełniło dziewięć zespołów.

 Jakkolwiek w tak zwanym towarzystwie muzyka disco polo stanowi temat tabu, to podczas wszelakiej maści imprez tanecznych okazuje się, że piosenki tego nurtu są doskonale znane szerszej, niż by się wydawało. Trudno się zatem dziwić, że na Walentynkową Galę Disco Polo, która zagościła w obiekcie Gdynia Arena, przybyło ponad cztery i pół tysiąca miłośników muzyki tanecznej. Cztery godziny czasu trwania imprezy wypełniło dziewięć zespołów. Jako że nie było tu mowy o typowych riderach, pomysł na nagłośnienie i oświetlenie leżał w gestii firm obsługujących galę.  Główną gwiazdą miał być, można by rzec, klasyk gatunku – zespół Akcent, istniejący na rynku muzycznym od 1989 roku. Niestety, życie napisało inny scenariusz. Akcent nie wystąpił, zaś organizatorzy gali, nie chcąc zawieść uczestników, stanęli wręcz na głowie, by na scenie pojawiła się gwiazda równorzędnej klasy. Udało się ściągnąć zespół Boys, który dzień wcześniej koncertował na podobnej gali w londyńskiej O2 Arenie. Artyści przybyli na galę prosto z lotniska, w związku z czym ich odtwarzacz muzyki podłączony i sprawdzony został tuż przed samym koncertem, zaś szybkie ustawienie poziomów odbyło się nie przed, lecz w początkowej fazie występu grupy Boys. Jako ciekawostkę dopowiem, że zostało to dostrzeżone w jednym z portali opisujących imprezę. Zacytujmy recenzenta: „Jako jedyny wykonawca podczas całego wieczoru (Boys) zgłosił zastrzeżenia odnośnie nagłośnienia i nie spuszczał z tonu, dopóki nie spełniono jego żądań”. Można zapytać, czy aby nie zabrzmiało zbyt dramatycznie? W rzeczywistości cała sytuacja sprowadzała się do pojedynczej prośby w lidera zespołu w kierunku monitorowca: „Bardzo proszę ten podkład głośniej, a nie mikrofon… jeszcze… jeszcze… jeszcze… dobra!”. Kto choć raz widział, jak działa ustawianie odsłuchu artystom, ten doskonale wie, że jest to zupełnie normalna procedura (zwłaszcza wobec braku próby), trwająca kilkanaście sekund, a z recenzji można by wywnioskować, że coś było nie tak i musiano przerwać koncert na co najmniej kilka minut. Chyba już taka moda w krajowych mediach, by z czegokolwiek stworzyć sensację.  Jako osobie, której powierzono obsługę dźwiękową wydarzenia, nie wypada mi oceniać pracy własnej i mojej ekipy, zaś przytoczony przeze mnie fragment recenzji traktuję raczej w kategoriach humorystycznych. Tym niemniej sądzę, że warto podzielić się kilkoma szczegółami technicznymi z Czytelnikami MiT.  Do nagłośnienia hali Gdynia Arena użyty został system Flex Array firmy Turbosound w liczbie siedmiu modułów na stronę, przy wsparciu czterech subbasów TFA-600L (pojedyncza osiemnastka w tubie) podwieszonych wspólnie z modułami szerokopasmowymi i trzech subbasów TSW-218 stojących w pojedynczym klastrze pod sceną. Szerokopasmowe moduły systemu, TFA-600H i TFA-600HW, to trójdrożne konstrukcje zawierające dwa głośniki o średnicy 10'', pracujące w układzie band-pass, pojedynczy głośnik 6,5'' grający do polyhorna oraz driver 1'' współpracujący z falowodem Dendritic Horn, który sprawnie połączono z polyhornem we prawie jednolitą gardziel grającą do wspólnej tuby. W rezultacie powstał układ generujący bardzo spójną fazowo wiązkę o wyrównanym czole. Zastosowanie takiego układu pozwoliło również na przesunięcie w okolice 6 kHz punktu podziału pasma pomiędzy głośnikiem 6,5'' a driverem bez negatywnego wpływu na właściwości kierunkowe, dzięki czemu prawie cały zakres wokalny przetwarzany jest przez jeden głośnik, zaś driver pracuje powyżej zakresu występowania rezonansów.  Napęd posiadanego przez firmę Offstage systemu stanowią wzmacniacze Powersoft z serii K, do których presety przygotował na zlecenie Powersofta (w porozumieniu z Turbosoundem) nie kto inny, jak sam Mario di Cola. Jako że presety zostały wgrane w układy DSP końcówek dopiero po powieszeniu systemu, mieliśmy okazję porównać rezultaty pracy Maria z wcześniej stosowanymi ustawieniami wpisanymi z tabel opublikowanych przez Turbosounda. Z nowym oprogramowaniem system zabrzmiał znacznie bardziej gładko i spójnie, zlikwidowane zostały drażniące uwypuklenia pasma, zaś stworzenie na zwrotnicy zakładki pomiędzy subbasami i sekcjami dolnymi modułów szerokopasmowych wzbogaciło brzmienie o dodatkowego kopa. Przed usytuowaniem i wykątowaniem systemu Flex Array jego zachowanie zostało zasymulowane w programie EASE Focus. Zastosowana konfiguracja pozwoliła uzyskać na około 80% nagłaśnianej powierzchni poziom SPL rzędu 98–100 dB(A).  Konfiguracją systemu w oparciu o symulację w programie EASE Focus 2 zajął się Adam Wośko, właściciel firmy VDW Klang, który może się pochwalić nagłośnieniem ponad stu pięćdziesięciu hali. Odbywało się to na drodze współpracy Adama m.in. z takimi gigantami jak Stage Entertainment czy Show Creation, produkującymi spektakle na lodzie i musicale na całym świecie. Adam Wośko: „Gdynia Arena to hala z minimalną ilością odbić i rezonansów w zakresie niskich częstotliwości. Założeniem było zapewnienie tej samej zrozumiałości materiału muzycznego we wszystkich sektorach z utrzymaniem wyrównanego poziomu ciśnienia akustycznego na płycie hali (35 m długości). Trybuny, przednią i boczne, według pierwszej koncepcji zaplanowaliśmy dogłośnić za pomocą dziesięciu pełnopasmowych zestawów Danley Sound typu Synergy Horn (model SH50) będących na wyposażeniu hali. System dogłośnień został odpowiednio wyrównany w czasie, poziomie głośności i barwie do systemu Flex Array. Po pomiarach i pierwszych odsłuchach okazało się, iż pomimo informacji wynikających z teoretycznych symulacji, właściwe będzie wykorzystanie co najwyżej sześciu zestawów podwieszonych z lewej i prawej strony sceny po katem około 45/–45° w stosunku do głównego systemu, z pominięciem czterech SH50 skierowanych na główną trybunę.Sam system Flex Array został powieszony metr poniżej wysokości bocznych trybun z zachowaniem kąta nachylenia systemu w granicach –0,25°, aby efektywnie wykorzystać 75° dyspersji pionowej do nagłośnienia bocznych siedzeń i uniknąć kierowania głośników powyżej ostatniego rzędu siedzeń. Każde grono zostało podzielone na dwa segmenty, przy czym czułość dolnych czterech elementów została obniżona o kilka dB względem trzech modułów skierowanych na przednią trybunę, co zapewniło równomierny rozkład SPL dla widzów stojących na płycie, jak i gości bawiących się na głównej trybunie.”  Główny system został wsparty zainstalowanymi na stałe w Arenie tubowymi modelami Danley SH50 (posłużyły głównie jako outfill) oraz frontfillem stworzonym na bazie aktywnych zestawów 315AI firmy PreSonus, ustawionych na statywach przed sceną. Trzeba przyznać, że zarówno Danleye, jak i zestawy PreSonusa to znakomicie brzmiące paczki, co w połączeniu z równym pokryciem całej hali przez główny system nagłośnienia sprawiło, że żaden uczestnik imprezy nie mógł czuć się poszkodowany pod względem jakości dźwięku. Realizacja odbywała się na konsoli iLive R72 firmy Allen-Heath, połączonej z mixrackiem iDR32 za pomocą siedemdziesięciopięciometrowej skrętki. Warto w tym miejscu dodać, że system iLive pomyślano tak, by układy miksujące znajdowały się w stageracku, dzięki czemu nawet w przypadku utraty połączenia z konsoletą (np. na skutek uszkodzenia kabla) nie dochodzi do przerw w odtwarzaniu muzyki ze źródeł podłączonych do mixracka, zaś sterowanie może odbywać się alternatywnie z iPada bądź komputera. Mając to na uwadze, wszystkie źródła dźwięku, z których odtwarzane były podkłady, umieszczone zostały przy scenie, dzięki czemu zaoszczędzono artystom niepotrzebnych wypraw do stanowiska FOH. A skoro już o podkładach wspomniałem, to muszę w tym miejscu nadmienić, iż niektóre zespoły faktycznie dogrywały do nich na żywo elementy składowe aranżacji na gitarze, perkusji i instrumentach klawiszowych. Można więc już mówić o tendencji odchodzenia w muzyce disco polo od pełnych playbacków, ale czy docenią to słuchacze?Tuż przy scenie ustawiony został mikser iLive T112, współpracujący z drugim iDR32 (sygnały zostały rozdzielone analogowym splitterem). Znajdujące się na scenie monitory SRX712M firmy JBL dla większości zespołów pełniły raczej rolę wizualnego wsparcia, gdyż przy muzykach intensywnie poruszających się po szerokiej na kilkanaście metrów scenie, znacznie lepiej sprawdzały się sidefille stworzone na bazie słupków Bose L1. Monitory typu wedge pełniły raczej pomocniczą rolę np. przy którymś z instrumentów.Część zespołów przywoziła swoje miksery, podając gotowe miksy, co miało oczywiście swoje plusy i minusy. Plusem jest oszczędność czasu (szczególnie wobec braku możliwości przeprowadzenia rzetelnej próby wszystkich dziewięciu składów przed rozpoczęciem gali), gdyż podłączany był gotowy setup, sprawdzony na wielu klubowych imprezach. Z kolei do minusów takiego rozwiązania zaliczyć trzeba brak możliwości bezpośredniej ingerencji realizatora stojącego przy konsolecie FOH w proporcje, a także potencjalna możliwość kolizji pasmowej przywiezionych przez zespół systemów bezprzewodowych z systemami dostarczonymi przez firmę nagłaśniającą. Wniosek z tego jest taki, że nawet w przypadku przyjmowania sygnałów w postaci dwukanałowych gotowców powinno się wygospodarować czas na próbę, by wszystko mogło pójść gładko. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z publicznością, która bardziej przyzwyczajona jest do płynnie miksowanych setów DJ-skich niż do nawet najkrótszych przerw na przepinki między zespołami.  Kwestie związane ze stroną wizualną gali, a także z niezbędnymi konstrukcjami scenicznymi i kratowymi, powierzone zostały Grupie Profit 2000. Zacznijmy od podestu – jego dość spora wysokość (1,7 m) podyktowana została stojąco-tańczącym charakterem imprezy oraz znaczną liczbą jej uczestników. Walentynkowa Gala była dla Grupy Profit pierwszą okazją, by wypróbować nowo zakupione wyciągarki Ateos 1000 kg, a także dystrybutor sygnałów DMX eNode 8 firmy Elation. Samym oświetleniem, zarówno od strony projektowej, jak i realizacyjnej, zajął się Maciej Knigawka. „Koncepcja oświetlenia opierała się na konstrukcji złożonej z trzech poziomów” – opowiada Maciek. „Za kratownice posłużyły elementy ćwierci koła połączone w litery S. Trzon oświetlenia podczas gali tworzyły głowy Clay Paky Sharpy, Alpha Spot 700 HPE oraz Robin 600 Led Wash (łącznie ponad czterdzieści urządzeń inteligentnych). Do uzyskania dodatkowych efektów zamontowaliśmy diodowe panele Matrix Beam LED oraz sprawdzone w wielu sytuacjach panele FL-672 i PARy Mega Tripar Profile. Całość uzupełniały stroboskopy Atomic 3000, zaś front sceny i publikę doświetlały Color Spoty i Color Washe 575 od Robe. Sterowanie odbywało się z poziomu konsoli grandMA 2 Light, natomiast za konwersję sygnału ArtNet odpowiedzialny był Elation eNode 8 Pro. Skuteczne zadymienie Areny zapewniły hazery Look Unique 2.1, zaś dodatkowym elementem były lasery Arctos 5W RGB sterowane przez program Phoenix.” Koncepcja oświetlenia sceny została starannie przygotowana w programie WYSIWYG, zaś screenshoty w programu posłużyły nie tylko do skonsultowania koncepcji oświetlenia z organizatorem. Umieszczenie ich w mediach społecznościowych pod hasłem „a tak będzie wyglądała nasza scena” z pewnością przyczyniło się do zwiększenia frekwencji na imprezie, która i tak przekroczyła oczekiwania organizatora. Konrad Ingielewicz, Grupa Profit 2000: „Pokaz laserowy nie stanowił odrębnego elementu imprezy, ale wkomponowaliśmy go w kilku momentach w show świetlny, by urozmaicić walentynkową galę wizualnie. Do pokazu użyte zostały urządzenia marki Arctos, w tym dwa o mocy 3 W oraz jedno o mocy 5 W. Całość sterowana była z poziomu komputera z oprogramowaniem oraz interfejsem ILDA marki Phoenix. Jako kontroler do oprogramowania służył mi iPad z aplikacją TouchOSC na pokładzie oraz nakładką stworzoną przez Phoenixa, która umożliwiała mi pełną kontrolę nad zmianą parametrów laserów oraz wywoływanie stworzonych wcześniej w komputerze sekwencji pokazów laserowych. Do połączeń ethernetowych wykorzystałem wewnętrzną infrastrukturę hali Gdynia Arena. iPad połączony był bezprzewodowo z routerem WiFi umiejscowionym na stanowisku FOH, co pozwoliło uniknąć zakłóceń, natomiast do połączenia samego routera z komputerem stojącym przy scenie posłużyła mi wewnętrzna instalacja sieci Ethernet w gdyńskiej Arenie oraz przyłącza znajdujące się na obu jej końcach.” Łukasz „Gronth” Skibicki, Offstage: „Dzięki wykorzystaniu technik alpinistycznych oraz zastosowaniu systemu bloczków wciągarki szybko wjechały na linie do góry. Każdy punkt był podwójnie zabezpieczony stalowymi linkami. Ponieważ Gdynia Arena ma tylko balkon techniczny umieszczony centralnie wzdłuż konstrukcji dachu i nie ma poza nim żadnych punktów asekuracyjnych, punkty te trzeba było zbudować. Miejsca, w których miały zawisnąć wyciągarki, znajdowały się w znacznej odległości od balkonu. Zużyłem prawie wszystkie karabinki i taśmy, jakie miałem przy sobie.”