Marek Suberlak o nowym systemie średniego formatu marki d&b audiotechnik.

Każdy z obecnie działających na rynku producentów systemów nagłośnieniowych ma w swojej ofercie produkt flagowy, będący siłą napędową całej marki. To zazwyczaj system najczęściej goszczący w riderach najważniejszych artystów, chętnie kupowany przez firmy rentalowe oraz wykorzystywany w instalacjach stałych. Takim systemem średniej wielkości w ofercie firmy d&b audiotechnik jeszcze do niedawna były elementy flagowej serii Q, grające na niezliczonej ilości koncertów, festiwali oraz w wielu bardzo znaczących obiektach kulturalnych. Teraz, zdaniem specjalistów, w ofercie niemieckiego producenta pojawiła się nowa gwiazda – seria głośników Y. Niedawno taki właśnie system zasilił park sprzętowy krakowskiej firmy FS Audio.    Spotkaliśmy się z Markiem Suberlakiem, jednym z właścicieli firmy FS Audio, by porozmawiać o tym, jak wyglądały kulisy zakupu systemu d&b audiotechnik Y i jakie są wrażenia po kilku miesiącach jego użytkowania i po kilkudziesięciu zagranych koncertach.   Łukasz Kornafel, MiT: Na przestrzeni funkcjonowania firmy FS Audio sięgaliście po bardzo różne systemy. Przez długi czas pracował u was system d&b audiotechnik serii T, przy czym nigdy nie zagościł u was model Q… Marek Suberlak, FS Audio: Mechanizm tego był bardzo prosty i polegał na tym, że my mieliśmy w firmie system wielkości odpowiadającej serii Q. Po pierwsze – system, o którym mówię, został wprowadzony na rynek dwa czy trzy lata wcześniej; po drugie – była znacząca różnica cenowa, poza tym kupienie paczek Q1 wiązałoby się również z dublowaniem funkcjonalności. Oczywiście, spotykałem się z modelem Q1 w trakcie bardzo różnych produkcji. Była to konstrukcja, która mi się podobała, ale świeżo kupiony system musi trochę popracować. Po pewnym czasie na rynku pojawiła się seria T, która już za drugim czy trzecim razem, kiedy miałem okazję ją usłyszeć, absolutnie mnie urzekła. Powiedziałem, że musimy to mieć. Do kupionego podstawowego zestawu dokupowaliśmy po jednej paczce i tak zbudowaliśmy system serii T, który mamy teraz. Oczywiście wiemy, że system T jest rozwiązaniem, które gra do 35 m i koniec. Dalej trzeba stawiać dodatkowe linie, ale na tym obszarze ten system gra nieprawdopodobnie wiernie. Co ciekawe, chociaż teraz mamy serię Y, to system T wciąż gra. Jest to paczka grająca zdecydowanie szerzej niż Y8, co w wielu przypadkach pozwala nam grać bez frontfilla.  Z tego powodu zakupiliście zarówno zestawy Y8 i Y12? Tak. Y8 gra na szerokość 80°, a Y12 na szerokość 120°. Ten właśnie model pracuje zawsze jako dwa ostatnie elementy w gronie, doskonale kryjąc bliskie pole, pierwsze rzędy. Oczywiście z wyłączeniem sytuacji, w której system wisi na dystansie 15 m lub między gronami jest 40 m. Wtedy musisz postawić jakiś frontfill. Sytuacja wygląda tak, że każde dołożenie do systemu dodatkowych elementów wiąże się z tym, że będzie to dla kogoś niekomfortowe. O ile na przykład słuchacz w pierwszym rzędzie będzie miał bardzo dobry dźwięk, to już gość stojący trzy rzędy dalej będzie odczuwał różnicę w opóźnieniu. Tylko spójne i w 100% koherentne źródło dźwięku zapewnia komfortowe warunki odsłuchowe.  Czy to, że zdecydowaliście się zakupić kolejny system marki d&b audiotechnik do posiadanego zestawu z serii T, jest pewną wartością dodaną? Czy te systemy będą pracowały razem? Oczywiście, cały czas je łączymy. Te systemy są w 100% spójne brzmieniowo, co daje sytuację, w której na przykład przejście między systemem głównym a delayem jest pod względem brzmieniowym niesłyszalne. Poza tym możemy podmieniać końcówki i w dowolny sposób nimi zarządzać – a jak wiadomo końcówek zawsze jest mało. To leżało u podstaw decyzji, że ta właśnie kompatybilność daje nam jednolity, spójnie brzmiący system. Ciekawostką mogą być na przykład zestawy E3, które chociaż zostały wyprodukowane już prawie dziesięć lat temu, to jednak wciąż reprezentują dokładnie takie samo brzmienie.  A więc brzmienie zamknięte w marce? Tak. Moim zdaniem niezwykle trudnym zadaniem było przebicie takiego produktu, jakim jest Q1. W pewnym okresie czasu był to system, który według mnie absolutnie nie miał konkurencji na rynku. Nie było w tym czasie żadnego innego rozwiązania, które potrafiłoby z tego rozmiaru zagrać ładniej, lepiej i dalej. Przyznam szczerze, że analizując rynek, bałem się, że po tym, jak na rynek został wprowadzony system Q1, prawie niemożliwe jest opracowanie czegoś jeszcze lepszego. No bo co może być jeszcze lepsze? A jednak. Jakby ktoś kazał mi porównać Y i Q1, powiedziałbym, że Y jest highendową wersją serii Q1 przy zachowaniu zdecydowanie mniejszej wagi i gabarytów.  Praca z produktami serii Y niesie za sobą bardzo istotną funkcjonalność w postaci Array Proccesingu, z którego, pracując wcześniej z innymi systemami producenta, nie mogliście skorzystać. Nie, produkty serii T nie mają takiej funkcjonalności. Produktami, które umożliwiają pracę z Array Processingiem, są modele serii J, V, jak i wspomniany Y. Korzystanie z tego rozwiązania jest związane ze znaczącym przyrostem liczby potrzebnych końcówek, ponieważ system wymaga, by każdy przetwornik był zasilany z osobnego kanału.  A więc w przypadku posiadanych przez was końcówek połówka? W naszym przypadku – ćwiartka. My pracujemy z końcówkami D80, ponieważ tylko one i słabsze mocowo D20 mają Array Processing. Jest to związane ze sposobem dystrybucji sterowania. Musi być to realizowane nie w standardzie CAN, opracowanym przez firmę Bosch, ale po „zwykłym” Ethernecie. [Sposób dystrybucji to odrębna rzecz, niezwiązana bezpośrednio z AP; tu wspomniana jest moc DSP – nowe wzmacniacze d80 i d20 mają dużo większą moc obliczeniową niż np. D12 i D6 – od red.] W ogóle, kupując system, myśleliśmy o systemie Y, a nie o systemie z Array Processingiem, ponieważ do tego potrzeba dwa razy tyle wzmacniaczy. Ja jednak powiedziałem wtedy, że nie zdecydujemy się na żadne półśrodki. Albo mamy coś, co gra absolutnie topowo, albo po prostu nie kupujmy tego systemu. Wybór padł na rozwiązanie całościowe, kompletne, pozwalające na zdecydowanie dużo więcej.   Jak wyglądało pana pierwsze spotkanie z Array Processingiem? Pamiętam, że gdy pierwszy raz usłyszałem Array Processing, miałem wrażenie, że coś jednak panowie z d&b audiotechnik przedobrzyli. W pewnym stopniu były to związane z tym, że odnosiłem wrażenie, że w znaczący sposób obniżyła się dynamika systemu. Cały problem polegał jednak na tym, że pierwszy raz ten system usłyszałem nie w warunkach laboratoryjnych czy koncertowych, ale powiedziałbym – mocno garażowych. Wszystkie elementy w gronie były ustawione wtedy zupełnie prosto, praktycznie bez żadnych kątów i było złożone z sześciu elementów. Wtedy chodziło bardziej o zaprezentowanie tego, jaki maksymalnym poziom ciśnienia akustycznego potrafi wytworzyć taki zestaw. Muszę przyznać, że budziło to naprawdę ogromny respekt. Jednak po zastosowaniu Array Processingu ta moc nieco bladła. Cały problem polegał na tym, że Array Processing ma tym większy sens, im grono jest bardziej wygięte.  Co zatem przesądziło ostatecznie o tym, że zdecydowaliście się na zakup systemu serii Y? W niedługim czasie znalazłem się w sytuacji, gdzie w konfiguracji grona były już zdecydowanie bardziej wygięte, a samych elementów w gronie było więcej. Później w instrukcji obsługi doczytałem, że Array Processing działa od sześciu elementów w gronie, a pięć sztuk na stronę w ogóle pozwala włączyć przycisk uruchamiający cały system. Gdy usłyszałem tę właśnie konfigurację, muszę przyznać, że „spadły mi kapcie”. Coś nieprawdopodobnego! Gdy szło się w górę widowni, brzmienie było cały czas takie samo, nie zmieniało się absolutnie nic. Nieraz bywały takie sytuacje, że w trakcie próby czy koncertu biegłem od miksera na scenę i słyszałem, co dzieje się po drodze. Tutaj było doskonale. Kiedyś powiesiliśmy sobie takie grona i robiliśmy testy – po dwudziestu minutach zabawy już nigdy nie zagrałem tak, aby wyłączyć Array Processing. Zdarzyła mi się jednak pewna interesująca sytuacja. Trzeba wiedzieć, że końcówki mocy mają to do siebie, że pamiętają ostatnią nastawę – na wypadek chwilowej przerwy w dostawie prądu. Eliminuje to sytuację, że końcówka się wyczyści i zacznie grać z fabrycznymi ustawieniami. Po koncercie wyłączyliśmy system, spakowaliśmy go i do następnego miejsca. Tam zawiesiliśmy system, wczytałem presety i… okazało się, że połowę głośników mamy w niebie. Zamarłem. Każdy głośnik grał zupełnie inaczej – te różnice były naprawdę ogromne. A doszło do tego, ponieważ stałem w nierównej odległości od poszczególnych zestawów, a do tego miałem przypadkowo wczytane ustawienia z poprzedniej sztuki. Daje to jednak obraz tego, jak potężnym narzędziem jest właśnie Array Processing.  ArrayCalc daje również informację na temat kątów, które należy zastosować w gronie. Oczywiście. Cała filozofia polega na tym, że oprogramowanie liczy odpowiednie parametry na podstawie odległości między przetwornikami, która naturalnie się zmienia, odchylając paczki względem siebie. Dla zachowania koherencji jest bardzo ważne, czy między poszczególnymi głośnikami jest przykładowo 245 czy 249 mm. Tak naprawdę inżynierowie z firmy d&b audiotechnik połączyli dwa programy w jeden. Dawniej był kalkulator Array Calc i program R1, który obsługiwał końcówki. Teraz pliki kalkulatora są czytane przez R1. Jak skończysz przygotowywać projekt, wczytujesz sobie tylko pliki wynikowe do końcówek i już automatycznie realizowane są wszystkie konieczne opóźnienia, filtry FIR itd.  Czy fakt, że posiadacie także monitory marki d&b audiotechnik, pozwala na to, aby za pomocą jednego wzmacniacza zasilać zarówno front, jak i monitory? Można tak zrobić, ponieważ poszczególne końcówki są zarządzane jako jeden system. Czasami zdarza się tak, że na przykład nie wystawiamy dwunastu paczek na stronę, ale tylko dwanaście i zostaje nam na przykład jedna końcówka. Wtedy też możemy ją wykorzystać do innych zadań, co jest bardzo wygodne i w pełni konfigurowalne z poziomu oprogramowania R1, co z kolei pozwala szybko reagować na ewentualne problemy i na przykład zdalnie wyłączyć głośnik, który na przykład gdzieś w obrębie sceny generuje jakieś odbicie albo powoduje niekorzystne zjawiska akustyczne.  Oprócz zestawów Y8 oraz Y12 przyjechały do was również subbasy B2 oraz Y-SUB. Jak sprawują się te produkty? O B2 w zasadzie już wszystko zostało powiedziane. To naprawdę świetny subwoofer, zrobiony wiele lat temu i wciąż grający naprawdę doskonale. Jeżeli chodzi o Y-SUB, jest to paczka do zawieszenia, odznaczająca się dokładnie taką samą szerokością jak paczki Y8 i Y12 oraz współpracująca z tym samym hardware’em. Można ją powiesić zarówno w tym samym gronie, jak i gronie obok. Jednak najważniejsze jest to, że z jednego kanału końcówki mocy otrzymujemy kompletną kardioidę. Co ciekawe, Y-SUB we współpracy z D80 gra dwa razy głośniej niż D12. Moim zdaniem to genialna paczka do jazzu, do muzyki poważnej, gdzie zależy nam na bardzo wiernej reprodukcji basu.  A kancelacja basu z tyłu? Jest miażdżąca! Nie słyszałem jak dotąd paczki, która zapewniałaby tak wysoki stosunek energii skierowanej do przodu i jej braku za paczką. Co w przypadku grania znad głów i potężnej liczby mikrofonów znajdujących się pod paczkami ma kolosalne znaczenie.  Jak wygląda testowanie całego systemu Y przed i po jego użyciu? W każdej końcówce mocy pracuje specjalny system testowy. Pokazuje on, jaka jest oporność każdego przetwornika pracującego w głośniku przed i po koncercie, ile godzin pracował itd. Wszystkie informacje wynikowe są prezentowane w formie tabelki, dającej szybki wgląd w komplet informacji. Dzięki temu masz pewność, że na kolejny koncert jedziesz ze sprzętem w pełni sprawnym. Ponadto test odbywa się w częstotliwościach ponadakustycznych, a więc w sposób niesłyszalny np. dla publiczności. Ciekawostką zawartą w nowych końcówkach może być również funkcjonalność pozwalająca kompensować długość kabla. W kalkulatorze wpisujesz długość kabla i jego przekrój. System dokłada odpowiednią moc, która jest tracona na kablu. Dzięki temu w przetwornik idzie dokładnie taka moc, jaka powinna być do niego skierowana.  W jaki sposób dostarczacie sygnały do końcówek? Gramy teraz wyłącznie po cyfrze, odeszliśmy od połączenia analogowego. Wszystkie nasze systemy pracują po AES/EBU. Otrzymujemy taką funkcjonalność również w przypadku wzmacniaczy d&b audiotechnik – zarówno modelu D12, jak i modelu D80. Producent dobrze to przemyślał i poszczególne końcówki mogą być rozłączane względem siebie. Dzięki temu tak naprawdę każda końcówka może być zasilana innym rodzajem sygnału – analogowego lub cyfrowego. Zazwyczaj stosujemy następującą konfigurację: jeden sygnał z pary AES/EBU zasila zestaw końcówek po jednej stronie, a drugi kolejny spięty zestaw po drugiej. Jeżeli gramy subbasy z tego samego racka, kanałem A idą głośniki z grona, kanałem B – subbasy.  Jak zmienił się sposób wieszania systemu? W zasadniczy sposób. Seria Y została wyposażona w rozwiązanie znane z dużych systemów. Przez całe grono biegnie szyna podzielona na elementy równe wysokości tylnej ściany każdej z paczek. Są tam dwa rzędy otworów i za pomocą specjalnych zaczepów paczki są spinane i umożliwiają uzyskanie wynikających z projektu kątów między nimi. Dzięki temu systemowi oraz prostemu systemowi pinów otrzymujemy możliwość niezwykle szybkiego montażu.  A jak transportujecie poszczególne elementy systemu? W case’ach po trzy. Producent daje możliwość transportowania po cztery elementy, ale biorąc pod uwagę, że w wielu miejscach w naszym kraju konieczne jest wyniesienie skrzyń na przykład na drugie czy trzecie piętro, my zdecydowaliśmy się na mniejsze zestawy. Powód był jeden, bardzo prosty: waga. Głośniki są transportowane w pionie, dzięki czemu całą konfigurację grona może przeprowadzić jedna osoba. Co więcej, mamy również przygotowane multicorowe zasilanie, z różnej długości kablami, praktycznie wykluczającymi możliwość ewentualnej pomyłki, co w przypadku Array Processingu mogłoby zakończyć się absolutną katastrofą i sytuacją, w której każdy przetwornik będzie grał dokładnie nie tak jak powinien.  Jak wygląda proces doboru konfiguracji systemu, po który sięgacie, a więc procedura doboru współczynnika ceny systemu do jego możliwości? Kupić można tak naprawdę dowolny zestaw. Podstawowy, który poleca firma d&b audiotechnik, to grono składające się z sześciu elementów. W takim wypadku Array Processing odznacza się niewielką funkcjonalnością, tzn. on jest i działa, ale przy większej liczbie paczek daje zdecydowanie lepsze efekty. Rozważając wielkość systemu, zależało mi tak naprawdę przede wszystkim na tym, aby zapewnić pokrycie większości sal z amfiteatralną widownią. Z sześcioma czy z ośmioma elementami na stronę nie jesteśmy w stanie zaadresować każdego drivera do odpowiednich słuchaczy. Wychodzę z założenia, że wolę mieć więcej źródeł o mniejszej mocy niż mniej o większej mocy. Wynika to również z faktu, że chcę, aby przetworniki pracowały na poziomie 50–60% procent mocy znamionowej, a nie 10%. W takiej sytuacji nie osiągają tych wszystkich amplitud. Headroom oczywiście musi być, ale tak jak gitarzyści, dopiero gdy rozkręcą wzmacniacz, wtedy zaczyna to brzmieć.  Jak wygląda serwis d&b audiotechnik? Obym jak najdłużej nie musiał się o tym przekonywać [śmiech]! Z mojego doświadczenia – a zdarzało się nam korzystać z serwisu ze względu na kupione przez nas wcześniej zestawy tej marki – serwis działa bardzo sprawnie. Wykręcasz przetwornik, wysyłasz do serwisu i zazwyczaj po prostu dostajesz nowy. Nigdy nie było żadnej dyskusji, że głośnik został spalony w wyniku działania użytkownika itd. W instrukcji stoi czarno na białym, że producent bierze odpowiedzialność za pracę przetworników przez pięć lat.  Dziękuję za rozmowę.  tekst Łukasz Kornafel Muzyka i Technologia