VENU 360 to procesor głośnikowy „trzy na sześć”, który dodatkowo daje nam możliwość wygodnego zdalnego sterowania urządzeniem. W porównaniu z poprzednim modelem dodano trzecie wejście (analogowe), zwiększono moc modułu DSP, a do tego został bogato wyposażony w dodatkowe funkcjonalności.

Nowy procesor DriveRack firmy dbx o oznaczeniu VENU 360 został zaprezentowany wiosną 2015 roku. Stanowi niejako ewolucyjne rozwinięcie modelu PA2.   Mimo że fizycznie urządzenie mocno przypomina starszego brata (na pierwszy rzut oka trudno je odróżnić), to pierwszą pozytywną różnicę znajdziemy już w nazwie. W największym uproszczeniu VENU 360 to procesor głośnikowy „trzy na sześć”, który dodatkowo (zgodnie z duchem czasu) daje nam możliwość wygodnego zdalnego sterowania urządzeniem. W porównaniu z poprzednim modelem dodano trzecie wejście (analogowe), zwiększono moc modułu DSP (procesor obsługuje częstotliwość próbkowania 96 kHz przy trzydziestodwubitowym przetwarzaniu sygnału), a do tego został bogato wyposażony w dodatkowe funkcjonalności w swoich nowych odsłonach (jak generator subharmonicznych, eliminator sprzężeń czy automatyczne dostrojenie systemu do nagłaśnianej przestrzeni).  Najważniejsze funkcjeWszystko to brzmi imponująco już na wstępie, jednak tu pozwolę sobie postawić pytanie o podstawową funkcję procesora głośnikowego. Otóż pierwszym i najważniejszym zadaniem procesora sygnałowego jest działanie analogiczne do zwrotnicy głośnikowej (na poziomie sygnałowym) i przede wszystkim tego, czego od takiego urządzenia oczekujemy. Ważną rzeczą jest to, jakimi filtrami dysponuje i jakie konfiguracje głośnikowe jest w stanie obsłużyć. Dwa kolejne niezwykle ważne bloki to opóźnienie oraz limitery – oba mają największe znaczenie w kanałach wyjściowych. Opóźnienie pozwala nam wyrównać odpowiedzi poszczególnych sekcji pasmowych tak, aby otrzymać z głośnika (zestawu głośników) spójną w czasie falę akustyczną, a limiter działa tak, by tenże głośnik nie uległ zniszczeniu w skutek dostarczenia do niego zbyt dużej (średniej lub/i chwilowej) mocy i dzięki temu zarabiał na siebie (i na nas) jak najdłużej. Kolejną ważną rzeczą będzie możliwość skorygowania niedoskonałości głośników, czyli korektor, przede wszystkim parametryczny (przy czym w niektórych procesorach wyższej klasy są to także korektory dynamiczne). Duże znaczenie może też mieć to, na jakich formatach sygnałów pracuje (dobrą wiadomością są dwa podwójne wejścia AES/EBU przyjmujące sygnały o taktowaniu 96 kHz, sam procesor pracuje z zegarem 48 lub 96 kHz, ale jest w stanie przyjąć i skonwertować każdy sygnał asynchroniczny o taktowaniu z zakresu 32–192 kHz), znaczenie ma jakość i rodzaj przetworników A/D i D/A, jak i długość słowa w algorytmach DSP (wspomniane już 32 bit). Przyznać trzeba, że w VENU wszystkie te parametry wyglądają naprawdę wzorowo. Cała reszta to mniej lub bardziej potrzebne dodatki.  Nowoczesność DriveRacka Muszę przyznać, że to właśnie liczba „dodatków” w pierwszym kontakcie mnie onieśmieliła i wymusiła pozycję dystansu do urządzenia. VENU 360 nie sprawia wrażenia urządzenia prostego i intuicyjnego, gdzie w kilku ruchach możemy skonfigurować jednostkę w warunkach bojowych. Przynajmniej nie za pierwszym razem. Choć (prawdopodobnie) da się to zrobić, nie polecam tej drogi, gdyż nowy DriveRack to urządzenie bardzo nowoczesne. Piszę to z niejakim przekąsem, gdyż urządzenie ma konkretne wymagania odnośnie systemów operacyjnych, z jakimi współpracuje, i moje pierwsze próby skonfigurowania go skończyły się na obietnicy upgrade’u systemu operacyjnego w komputerze. Ani Windows XP (używany do tej pory do sterowania innym urządzeniem przez port szeregowy), ani OS X 10.6.8 nie były wystarczająco dobre dla naszego bohatera. To jednak wada, bo część z nas wciąż korzysta z niezniszczalnych, choć leciwych toughbooków ze starszymi windowsami bądź starszych, ale wciąż zadziwiająco dobrze działających maków ze wspomnianym OS X 10.6 lub niższym (w myśl złotej zasady każdego administratora IT: „działa? to nie ruszaj!”). Tutaj jednak zasada ta nie ma zastosowania. Na szczęście, aby obsłużyć urządzenie, nie musimy zmieniać komputera – wystarczy nam router Wi-Fi i urządzenie mobilne, czyli iPad (ewentualnie iPhone) lub inny tablet (lub telefon) z Androidem. Za to duży plus. Procesor nie ma wbudowanego modułu Wi-Fi, ale to akurat bardzo dobrze, bo zapewne i tak zechcielibyśmy je wpiąć do naszej roboczej sieci i sprawdzonego routera, zamiast polegać na opcji wbudowanej (zwiększającej cenę, ale niezwiększającej bezpieczeństwa pracy). Jestem zdania, że gniazdko RJ45 to wszystko, co jest nam potrzebne w procesorze głośnikowym, i życzyłbym sobie, aby wszyscy producenci tego typu urządzeń wyposażali swoje produkty właśnie w takież gniazdko i odpowiednie aplikacje sterujące. Nowy VENU 360 wymaga poświęcenia mu chwili czasu na dzień dobry i dopiero zaznajomienie się z urządzeniem pozwoli nam bezproblemowo z niego korzystać. Jest to swego rodzaju zrozumiały kompromis (czy może nawet już trend), spotykany w coraz większej liczbie urządzeń. Wszystkie aplikacje sterujące procesorem, niezależnie od rodzaju urządzenia i systemu operacyjnego, wyglądają tak samo i oferują takie same funkcjonalności (przynajmniej w założeniu, nie miałem okazji sprawdzić wszystkich możliwości). Co ważne, aplikacje działają też w trybie offline, dzięki czemu możemy przygotować konfigurację naszego procesora, nie mając jeszcze do niego fizycznego dostępu (a także np. sprawdzić możliwości procesora i zapoznać się w pewnym stopniu z jego funkcjonalnościami jeszcze przed zakupem urządzenia).  Przeznaczenie i możliwości Po tym nieco długim wstępie pozwolę sobie na kilka kroków wstecz, by zacząć od początku, czyli od opisu urządzenia, jego przeznaczenia i możliwości. Nowy DriveRack obsługuje wejściowe sygnały analogowe, jak i cyfrowe. Zasadniczo jest to procesor o sześciu analogowych wyjściach i trzech wejściach (tyle modułów wejściowych obróbki sygnału jest w stanie obsłużyć, choć zasadniczo urządzenie widzi cztery sygnały cyfrowe i trzy analogowe wejścia, ale liczba fizycznych złączy XLR ogranicza możliwość podania wszystkich tych sygnałów jednocześnie*). Nie powinniśmy też zapominać o dodatkowym wejściu mikrofonowym ulokowanym szczęśliwie (jak u poprzedników) na przednim panelu. Sygnał analogowy trafia na dwudziestoczterobitowe przetworniki A/C, analogiczne zastosowane w układach wyjściowych procesora. Moc obliczeniowa jest ponoć siedmiokrotnie większa niż w modelu PA2. Do samego modułu DSP i jego możliwości wrócimy jednak nieco później. Odnosząc się do starszego modelu DriveRack, nie sposób pominąć formy i fizyczności urządzenia – jest to niemal identyczna konstrukcja: gruba blacha stalowa obudowy stanowi jednocześnie szkielet urządzenia, do którego przykręcany jest przedni panel ze szczotkowanego aluminium. Całość jest pomalowana na czarno. Wtyki XLR są produkcji firmy Neutrik. Dobre wrażenie psują jedynie plastikowe, mało wygodne przyciski. Mimo że w elegancki sposób ukryto w nich kolorowe diody, moim zdaniem ich estetyka pozostaje w kontraście z eleganckim aluminiowym panelem, a klucz służący do ich rozmieszczenia na nim jest dla mnie wciąż zagadką. Jak w większości tego typu jednostek na panelu przednim mamy czytelne słupki diodowe informujące o poziomie sygnału (dokładniej o jego obecności, poziomie i przesterowaniu/zadziałaniu limitera) w kanałach wejściowych i wyjściowych. Pod każdym wskaźnikiem znalazł się też przycisk wyciszania (mute) sygnalizowanego za pomocą kolejnej diody (czerwonej). Wśród wielu przycisków służących do obsługi i konfiguracji urządzenia, jedynym dużym (ale mało eleganckim, choć to kwestia gustu) i wygodnym przyciskiem jest ten opisany jako wizard, odpowiadający za odpalanie automatycznych kreatorów. Zmiana parametrów na piechotę nie jest w przypadku DriveRacka zbyt wygodna, mimo dużego, wciskanego (i wygodnego w użyciu) enkodera dopełniającego obraz manipulatorów procesora. Także sterowanie procesorem zdecydowanie lepiej przenieść na aplikacje sterujące i cieszyć oko dużo bardziej czytelnymi ekranami kolorowego wyświetlacza (choćby telefonu), niż stresować się podczas prób wyklikania czegoś na panelu urządzenia. Dobrze jednak, że jest taka możliwość (np. kiedy chcemy sprawdzić adres IP procesora czy rzucić okiem na bieżącą konfigurację). Wnętrze niezbyt głębokiej obudowy (ok. 18 cm) wypełnia niemal w całości jedna płytka drukowana, do której montowane są wszystkie gniazda (przykręcone solidnie do obudowy urządzenia), druga płytka obsługuje panel przycisków, a całkiem pokaźny zasilacz (solidnie zaekranowany) umieszczono z boku, w okolicy przyłącza zasilania (gniazdo IEC) i w zasadzie bezgłośnego wentylatora umieszczonego z boku obudowy (zasysającego powietrze do wewnątrz). Odpowiada on za utrzymywanie komfortowych warunków termicznych dla komponentów wewnątrz, zwłaszcza w kontekście braku wyłącznika sieciowego i (w przypadku instalacji) wielomiesięcznego pozostawania jednostki pod prądem. Prześledźmy teraz, co możemy zrobić z sygnałem, kiedy już trafi do DSP urządzenia. Najpierw możemy przygotować trzy miksy spośród podłączonych wejść (przy czym na miks może się składać tylko sygnał jednego wejścia) i w tej postaci podać je na blok modułów wejściowych (por. Rys. 1.). Przepływ sygnału przedstawiony jest w wygodny graficzny sposób zarówno w aplikacji (wybieramy jeden ze schematów wraz z wyborem presetu, który następnie możemy sobie dokongifurować według potrzeb), jak i w mniej wygodny sposób na wyświetlaczu urządzenia (do tej metody już nie będziemy się już odnosić w dalszej części). Przykład konfiguracji urządzenia zamieszczono na rysunku nr 2. Choć przedstawiona na nim konfiguracja nie ma większego sensu pod względem logiki, a tym bardziej praktyki, to dość dobrze pokazuje potencjał procesora. Pierwszym modułem, który możemy wykorzystać (każdy z nich jest opcjonalny, można go włączyć lub wyłączyć), jest AFS, czyli automatyka eliminacji sprzężeń. Kolejno wśród modułów wejściowych mamy do dyspozycji: AGC (automatyczna kompensacja wzmocnienia, czyli udziwniony kompresor z określonym zakresem pracy), Backline Delay (opóźnienie źródeł dźwięku względem np. nagłośnienia), Compressor (kompresor), Graphic EQ (trzydziestojednopunktowy korektor tercjowy), Noise Gate (bramka szumów), Parametric EQ (dwunastopunktowy [!] korektor parametryczny) oraz Subharmonic Synth (generator subharmonicznych). Tak przygotowane sygnały A, B i C (lub mniej) podajemy na blok zasadniczy, czyli wyjściowy. Tu na początku mamy możliwość zainsertowania AEQ (korekcji wynikającej z warunków akustycznych pomieszczenia, w którym się znajdujemy), następnie jednego z modułów znanych już z bloku obróbki wejściowej (obróbka dynamiczna, dodatkowe opóźnienie lub generator subharmonicznych) i tak przygotowany sygnał trafia na moduł zwrotnicy. Co ciekawe, mamy tu do dyspozycji filtry o nachyleniu od 6 aż do 48 dB/oktawę (co prawda jedynie typu Butterworth i Linkwitz-Riley, ale trzeba sprawiedliwie przyznać, że to wystarczający wybór), a do tego możemy nie tylko zmienić polaryzację, ale też płynnie modyfikować fazę sygnału w wybranym podpaśmie. Dalej mamy jeszcze moduły korektora parametrycznego, limitera wyjściowy i opóźnienia dla każdego z sygnałów (podpasm).  Pomocni czarodzieje Jak widać, moc obliczeniowa platformy DSP daje imponujące możliwości stosowania wielu rodzajów modułów w ścieżce sygnału, a dzięki przejrzystej reprezentacji graficznej nie zgubimy się (prawdopodobnie) na kolejnych etapach konfiguracji urządzenia. Oczywiście nie musimy wykonywać wszystkich nastaw ręcznie. Tu dochodzimy do pogranicza magii i rzeczywistości, bo będziemy możemy się wspomagać pomocą wizarda (czyli z j. ang. ‘czarownika’). Czarodziejów jest kilku, a każdy z nich pomoże nam w innej kwestii. Zacznijmy od konfiguracji urządzenia, w której pomoże nam pierwszy z czarowników – Configuration Wizard. DriveRack, mimo że pozostaje urządzeniem w pełni uniwersalnym, to jako produkt koncernu Harman ma oczywiście przygotowane firmowe presety dla ogromnej liczby urządzeń marek z oferty firmy, co niewątpliwie jest ogromną zaletą, kiedy posiadamy np. głośniki JBL-a napędzane wzmacniaczami Crowna czy też urządzenia jednej z kilkunastu innych firm, dla których produktów gotowe nastawy czekają w urządzeniu. Naszą rolą jest odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie tejże konfiguracji, wykorzystanych urządzeń, sposobu ich połączenia i napędzania (liczby sygnałów wejściowych i dróg sygnałowych). Configuration Wizard przygotuje za nas schemat blokowy i ustawi korekcję, opóźnienia i skonstruuje zwrotnicę dla naszych urządzeń. Co ciekawe i bardzo dobre, my sami też mamy dostęp do modyfikacji wyczarowanych parametrów. Kolejny z czarodziejów pozwoli nam ustawić korekcję odpowiednią dla nagłaśnianego miejsca. W tym celu musimy podpiąć do urządzenia mikrofon pomiarowy i prowadzeni za rękę przez zaufanego czarnoksiężnika, wykonujemy kilka pomiarów, umieszczając mikrofon w różnych punktach pomieszczenia (od dwóch do czterech, według naszego uznania). Ten sam czarodziej może nam jeszcze pomóc przy ustalaniu odpowiednich głośności dla każdego z głośników (kiedy dysponujemy np. różnymi wzmacniaczami, czy po prostu dostrajamy różne podpasma do siebie). Może nam w tym także pomagać dwóch zupełnie niezależnych czarodziejów. Magików dobieramy sami. Kiedy czarodziej kończy pracę, możemy skorzystać z jego wiedzy, implementując ją za pomocą ruchu magiczną różdżką (tzn. automatycznie) w odpowiednim module korekcji. Muszę przyznać, że do skuteczności działania tego modułu mam pewne wątpliwości, aczkolwiek metoda sama w sobie jest jak najbardziej racjonalna, a wykonanie wiarygodnych pomiarów i przygotowanie na ich podstawie odpowiednich korekcji kompensacyjnych zupełnie możliwe. Tu już każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy wie, co chce zrobić, a następie to zrobić i najlepiej na koniec zweryfikować skuteczność takiego kroku. Innym czarodziejem jest ten od walki ze sprzężeniami. Przyznaję, że jego pracy trochę nie rozumiem, bo czarodziej najpierw (tzn. w warunkach próby) sprawdza, co nam sprzęga, kiedy robimy głośniej, a następnie ustawia odpowiednią filtrację, która ma zapobiec sprzęganiu w przyszłości. Do filtrów czarodzieja możemy dodać nasze własne, jeśli troszkę czarodziejowi nie ufamy lub uważamy, że czarodzieje o sprzężeniach nie wiedzą tyle co akustycy. Być może jest to odpowiednia metoda dla instalacji stacjonarnych i ustalonych pozycji mikrofonów. W innych warunkach miałbym spore wątpliwości co do skuteczności jej stosowania, choć z drugiej strony sami też w analogiczny sposób przygotowujemy przecież korekcję w torach mikrofonowych… Także tu wszystko zależy od kontekstu, czyli tego, co mamy do zrobienia i jakim kosztem chcemy to osiągnąć. Możemy zawezwać wszystkich czarnoksiężników, aby nam pomagali, ale możemy też skorzystać (lub nie) z rad tylko niektórych z nich. Jak wiadomo, do porad czarodziejów należy podchodzić z rezerwą, bo tak naprawdę żaden z nich nie wyręczy nas w pracy, choć wierzę, że niektórzy mogą nam wydatnie pomóc w konfiguracji urządzenia. Także zamieszczam tu mały apel o pamiętanie, że choć technologia może nam pomóc, to nie jest w stanie wyręczyć sprawnego operatora i dobrze jest, kiedy na każdym etapie doskonale wiemy, co chcemy osiągnąć przez określone działania. Na początku gąszcz opcji, możliwości i wyborów może wydawać się nieco przytłaczający, ale metoda wykonywania podstawowych operacji i dodawania do niech kolejnych modyfikacji w dalszych krokach wydaje się być racjonalnym rozwiązaniem w pracy z VENU 360. DriveRack w teście studyjnym Jak wspominałem wcześniej, najważniejszą funkcją procesora jest porządnie wykonywać swoje zadania. Ich efekt nie zależy wprost od potencjału, możliwości, sposobu działania czy specyfikacji technicznej urządzenia – to suma wszystkich tych czynników i jeszcze wielu innych. Żeby cokolwiek móc napisać o działaniu DriveRacka, wykonałem proste ćwiczenie testowo- porównawcze: w świetnie przystosowanym do tego pomieszczeniu (podziękowania dla Quality Studio w Warszawie) zainstalowałem mały system nagłośnienia typu dwa satelity plus bas (głośniki Funktion One F101 i BR118 napędzane wzmacniaczami Full Fat Audio). Jako referencyjny procesor pracował XTA DP448, a w samej procedurze brał udział jeszcze jeden procesor marki Linea Research (jako kolejny punkt odniesienia). Do przełączania źródeł służył zadziwiająco transparentny Allen & Heath serii Qu (bez obróbki DSP w kanałach i na szynach, wzmocnienie na każdym etapie możliwie bliskie zerowego). Nie chciałbym tutaj zbyt wiele pisać o zupełnie subiektywnych wrażeniach, ale pewne wnioski wydają mi się wartościowe i nimi się podzielę. XTA jest procesorem o wiele droższym, wyższej klasy i niejako innej kategorii. Jednak w tym kontekście trzeba przyznać urządzeniu dbx, że bardzo dzielnie się broni. O jego brzmieniu nie można powiedzieć złego słowa. Na pewno wszystko odbywa się tu poprawnie, dynamika się zgadza, a pisanie o detalach, które są domeną dużo droższego sprzętu, weryfikowanego na dość wysokiej klasy nagłośnieniu w studyjnych warunkach, raczej możemy sobie darować i nikt z tego powodu nie będzie rozczarowany. Sam muszę przyznać, że po tym teście polubiłem VENU 360 i nabrałem do niego szacunku. Z pewnością NIE JEST to zabawka oferująca mnóstwo zbędnych funkcji mających maskować niedoskonałości. Tu wszystko się zgadza. Po pierwsze: prawidłowo wykonuje swoje zadanie, po drugie: oferuje szereg dodatkowych funkcji, po trzecie: daje bogate możliwości wygodnego sterowania. Kolejnym wnioskiem, jaki po raz kolejny przyszedł mi do głowy podczas tego eksperymentu, a który należy powtarzać do przysłowiowego znudzenia, jest konieczność prawidłowego wysterowania procesora. Każdy z testowanych procesorów brzmiał lepiej wraz ze wzrostem poziomu wejściowego sygnału. Oczywiście nigdy nie można dopuścić do przesterowania wejść, ale te 6–10 dB zapasu (powyżej najwyższych sygnałów, jakie pojawiają się na wejściu w trakcie konfiguracji) powinno nam skutecznie załatwiać sprawę. W przypadku DriveRacka jest ona tym łatwiejsza, że czułość wejść procesora możemy dostosować do potrzeb, a w razie bardzo wysokich sygnałów ciągle jesteśmy w stanie przyjąć je bez zniekształceń (dbx przyjmuje sygnały o maksymalnym poziomie +28 dBu).  Podsumowanie O tak złożonych urządzeniach jak dbx DriveRack VENU 360 można pisać długo i wyczerpująco, ale już fakt dotarcia do tych słów świadczy o tym, że chyba lepiej jednak robić to w sposób dający ogólny obraz testowanego urządzenia, ale jednak możliwie ścisły, a przy tym w jakiś sposób wartościujący. Na szczęście o VENU 360 można napisać, że spełnia oczekiwania. Jest on stosunkowo tanim procesorem przeznaczonym na szeroki rynek urządzeń półprofesjonalnych i profesjonalnych. Na pewno wielkim atutem będzie integracja z urządzeniami grupy Harman i dla takich dbx VENU 360 będzie naturalnym wyborem. Ale nowy DriveRack jest urządzeniem ze wszech miar uniwersalnym. Jego bogate możliwości nieco utrudniają obsługę, ale po zapoznaniu z urządzeniem wszystko okazuje się być na swoim miejscu. Obecność algorytmów niejako zastępujących działania operatora może być bardzo korzystna, ale w nieodpowiednich rękach także zgubna, więc tu potrzebne są umiar i wyczucie. Jako procesor touringowy dbx spełni swoją funkcję. Ze względu na cenę oscylującą wokół tysiąca euro jest to sprzęt celujący w szeroką grupę profesjonalnych zastosowań, co w parze z bogatymi możliwościami daje świadomemu operatorowi bardzo ciekawe (i wygodne ze względu na możliwość zdalnego sterowania) narzędzie do pracy. Zainteresowanym polecam przyjrzeć się bliżej nowemu procesorowi dbx samodzielnie (choćby dzięki dostępności aplikacji sterującej procesorem, która ma możliwość pracy w trybie demonstracyjnym). * Można się uprzeć i wykorzystać w pełni dwa fizyczne wejścia cyfrowe i trzecie gniazdo XLR, podając nań sygnał analogowy; wówczas mamy do dyspozycji pięć sygnałów wejściowych, z których możemy stworzyć trzy sygnały wejściowe dla modułu zwrotnicy, ale dwa kolejne sygnały możemy podać, omijając zwrotnicę, bezpośrednio na moduły wyjściowe (gdzie ciągle możemy np. zapiąć limiter, dodać opóźnienie, odfiltrować sygnał i w ten sposób zrealizować choćby stereofoniczny frontfill z dedykowanego wyjścia konsolety). Możliwość taką należy rozważać bardziej jako ciekawą opcję uzupełniającą, bo w praktyce wykorzystanie takiej konfiguracji będzie możliwe tylko w szczególnych przypadkach, na które lepiej nie liczyć w codziennej pracy. ** Oczywiście w powyższych akapitach dopuściłem się małej manipulacji, pomijając fakt, że w języku angielskim słowo ‘wizard’ oznacza także ‘kreator’, ale opracowywanie ściśle technicznych tekstów tak rzadko jest zajęciem dającym jakąkolwiek możliwość interpretacji znaczeń, że w tym przypadku proszę o wyrozumiałość, jeśli chodzi o małe nadużycie uprzywilejowanej pozycji tłumacza (a jak wiadomo – okazja czyni czarodzieja) i potraktowanie powyższych akapitów z odpowiednim przymrużeniem oka!    tekst Łukasz Zygarlicki Muzyka i Technologia

Tagi:

dbx