Bass Rider to wtyczka programowa do automatycznej kontroli poziomu ścieżek basowych.

Bas to podstawa i fundament współczesnych produkcji muzycznych. W wielu gatunkach to właśnie od tego  instrumentu zaczyna się budowę utworu, stopniowo dodając kolejne warstwy instrumentów. Podczas miksowania w studiu lub na żywo uzyskanie atrakcyjnego i zarazem naturalnego brzmienia ścieżki basowej wymaga wiele wysiłku i pracy, a więc i poświecenia cennego czasu. W tej kwestii z pomocą przychodzi nam izraelska firma Waves i jej kolejny nowatorski produkt. Waves Bass Rider, bo o nim mowa, jest wtyczką przeznaczoną do automatycznej kontroli poziomu głośności ścieżek basowych, która nie tylko pozwoli zaoszczędzić czas, ale umożliwia zachowanie naturalnego charakteru instrumentu. Wtyczkę zoptymalizowano pod kątem wybranych częstotliwości – w przeciwieństwie do zwykłych kompresorów oddziałuje nuta po nucie, nie zmieniając przy tym zakresu dynamiki przetwarzanego sygnału. Co ważne, nie zmienia również jego barwy, a jedynie kontroluje poziom głośności we wcześniej ustalonym zakresie. Jak zapewnia producent, Bass Rider sprawdzi się doskonale z każdym rodzajem basu: akustycznym, elektrycznym czy syntetycznym, niezależnie od sposobu jego rejestracji – liniowo lub mikrofonem. Wtyczka bazuje na rozwiązaniach znanych ze znakomitej i wielokrotnie nagradzanej aplikacji Vocal Rider, której test ukazał się w naszym magazynie (MiT 2/2013). Waves Bass Rider dostępny jest dla komputerów PC oraz Mac w formatach TDM, RTAS, Audio Suite, VST i AU. Umożliwia pracę z sygnałem o maksymalnej rozdzielczości 24 bit i częstotliwości próbkowania do 192 kHz. Wtyczka przeznaczona jest do pracy studyjnej oraz wszelkich zastosowań na żywo. W tym miejscu warto przypomnieć, że od pewnego czasu również realizatorzy koncertowi mogą korzystać ze znakomitych aplikacji firmy Waves. Jest to możliwe dzięki platformom SoundGrid i MultiRack Native, które pozwalają na korzystanie z plug-inów na wybranych konsoletach firm Allen & Heath, Avid, DiGiCo,Yamaha, MIDAS, PreSonus, Wygląd i podstawowe funkcje Firma Waves przyzwyczaiła nas do wysokiej jakości swoich produktów, nie tylko od strony dźwiękowej, ale także graficznej. Nie inaczej jest w przypadku testowanej wtyczki, którą wizualnie dopracowano w każdym detalu. Wyglądem Bass Rider nawiązuje do swojego wokalnego odpowiednika, różni się jednak kolorystyką oraz częściowo manipulatorami. W pierwszej kolejności rzuca się w oczy duży potencjometr rider odpowiedzialny za automatyczne wzmocnienie danego sygnału w przedziale od –12 do +12 dB. Po jego lewej stronie widoczny jest podwójny suwak range służący do ustawienia zakresu, w jakim ma być dokonywana kontrola głośności, czyli de facto zakresu pracy tłumika rider. Poziom wyjściowy regulowany jest za pomocą potencjometru output. Nad główną częścią z suwakami znajduje się obszar z pozostałymi regulatorami, podzielony na dwa główne bloki: detect oraz ignore. W tej części różnice względem wersji wokalnej są najbardziej widoczne. Na samej górze umiejscowiony jest suwak target służący do ustawienia pożądanego poziomu ścieżki wraz ze świecącym wskaźnikiem sygnału wejściowego. Poniżej, patrząc od lewej, w bloku detekcji znajduje się pokrętło sensitivity, którym regulowana jest czułość, z jaką procesor wykrywa nuty oraz przełącznik response z dwoma wartościami slow i fast. Wartość określa czas, w jakim detektor zakończy pracę przed wykryciem kolejnej nuty. Ostatnie dwa pokrętła, spill oraz artifacts, przypisane są do sekcji pomijania. Podobnie jak w przypadku gałki czułości skala regulacji nie ma cyfr, a jedynie oznaczenia lo (po lewej) oraz hi (po prawej stronie). Pokrętłem spill redukujemy ilość przesłuchów. Funkcja przydatna w zastosowaniach koncertowych lub w momencie, kiedy pracujemy nad ścieżką basu zarejestrowanego mikrofonem z grającymi w tym samym czasie innymi instrumentami. Artifacts służy natomiast do ustawienia tolerancji na pojawiające się w sygnale artefakty typu trzaski, brzęczenie strun, szarpnięcia, czyli informacje dźwiękowe nie będące nutami i mogące negatywnie wpłynąć na poprawną prace detektora. Ustawienie tego parametru często wymaga skorygowania czułości wykrywanych nut. Sprawdźmy zatem, jak procesor zachowuje się w praktyce.  Bass Rider w akcji Instalacja oraz autoryzacja oprogramowania przebiegają szybko i bezproblemowo. Pisałem już o tym przy okazji testowania innych wtyczek Waves, iż zmiany wprowadzone w wersji 9 oprogramowania są bardzo korzystne. Przede wszystkim zastąpienie klucza iLock wygodną aplikacją Waves License Center, dzięki której zakupione licencje przechowywane są w tak zwanej chmurze na serwerach Waves, skąd w każdej chwili możemy pobrać je na twardy dysk komputera lub pamięć przenośną, a potem przenieść do innego studia, przesłać przez internet lub zabrać ze sobą na koncert. Proste i niezwykle wygodne rozwiązanie. Po zakończeniu wszystkich operacji wtyczka jest natychmiast wykrywana przez system i widoczna w programie typu DAW. Na liście wyświetlane są cztery wersje pluginu: Bass Rider Mono i Bass Rider Stereo oraz Bass Rider Live Mono i Bass Rider Live Stereo. Główna różnica pomiędzy obiema wersjami dotyczy latencji. Wersja standardowa wprowadza 42 ms opóźnienia i jest zalecana do pracy studyjnej, wersja Live ma opóźnienie 5 ms kosztem nieznacznie słabszej kontroli nut. W praktyce różnice brzmieniowe są jednak subtelne. Kluczową sprawą przed przystąpieniem do pracy jest poznanie zasady działania poszczególnych regulatorów, tym bardziej że w przypadku testowanej wtyczki są one dość specyficzne. Warto zatem przynajmniej na początku skorzystać z pomocy krótkiej i sensownie napisanej instrukcji. Rozmieszczenie potencjometrów jest przemyślane, a ogólny wygląd bardzo klarowny, co znacząco wpływa na komfort oraz prostotę obsługi. W celu praktycznego sprawdzenia możliwości wtyczki posłużyłem się dwoma różnymi stylistycznie utworami. W pierwszym klasyczny bas nagrywany mikrofonem z „pieca”, w drugim natomiast nisko brzmiący i potężny ślad pochodzący z analogowego syntezatora Moog. W przypadku gitary basowej nagrywanej mikrofonem Bass Rider zgodnie z oczekiwaniami nie zawiódł. Szczególnie w połączeniu z kompresorem typu fet, który dodał partii odrobinę koloru i drapieżności, ale w tym wypadku bez nadmiernego ściskania. Detektor nut działał bezbłędnie, a dzięki potencjometrom spill i artifacts bardzo szybko pozbyłem się zbędnych odgłosów. W drugim przypadku testowany plug-in okazał się jednak prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Przy nisko schodzącym basie, gdzie niektóre nuty grały dość cicho, jakiekolwiek użycie kompresora, nawet teoretycznie transparentnego wiązało się z dość radykalnym ustawieniem co niestety negatywnie wpływało na brzmienie w zakresie najniższych częstotliwości. Bass Rider poradził sobie z tym zadaniem doskonale pozostawiając brzmienie Mooga nienaruszonym. Idealnie kontrolował poziom dźwięku, przez co ślad dobrze komponował się z resztą instrumentów, nie tracąc nic ze swojej mocy i ciężaru. Wtyczkę testowałem w różnych konfiguracjach i eksperymentowałem z wieloma ustawieniami, muszę jednak przyznać, że najbardziej przypadło mi do gustu włączanie Bass Ridera na końcu łańcucha po korekcji i delikatnej kompresji.   Podsumowanie i wnioski Waves Bass Rider zasługuje na wiele słów pochwały i aż dziw bierze, że nikt wcześniej nie wpadł na pomysł stworzenia takiego procesora. Działa znakomicie, a przy tym jest niezwykle prosty w obsłudze. Nie zmienia zakresu dynamiki i w żaden sposób nie wpływa na brzmienie ścieżki basowej. Pozwala zaoszczędzić cenny czas, który można przeznaczyć na bardziej twórcze aspekty pracy. Wtyczka doskonale sprawdzi się w zastosowaniach koncertowych oraz studyjnych. Docenią ją zarówno profesjonaliści, jak i osoby z nieco mniejszym doświadczeniem. Waves Bass Rider jest bez wątpienia wart polecenia, a dzięki możliwości pobrania w pełni funkcjonalnej, siedmiodniowej wersji demo każdy się może o tym przekonać we własnym środowisku pracy.  Tekst:Marcin ZiniakMuzyka i Technologia