Gdy dodamy wszechstronność testowanego głośnika, jakość wykonania i odporność na trudy pracy, dostajemy świetne narzędzie, które jest ciekawą propozycją dla wszystkich, którzy mają okazjonalnie bądź na stałe do obsłużenia średnie i większe sceny, będące gotowe na przyjęcie profesjonalnych muzyków.

Nowoczesny Turbosound to nie mała specjalistyczna manufaktura (jak to było ponad trzydzieści lat temu), ale wielka fabryka będąca częścią ogromnego kompleksu produkcyjnego na Dalekim Wschodzie. To nowy sposób istnienia na rynku i reagowania na obecne na nim trendy. Tu liczy się innowacyjność i umiejętność dostosowania do potrzeb odbiorcy. Oprócz nowoczesnych opracowań, rozwiązań integrujących wiele funkcjonalności i czerpiących pełnymi garściami z możliwości współczesnej elektroniki, równolegle wprowadzane są produkty bardziej tradycyjne, gdzie minimalizm i dbałość o detale mają zasadnicze znaczenie. Najczęściej jest to sprzęt przeznaczony na rynek bardziej profesjonalny – tam, gdzie klient wie, czego potrzebuje, i nie interesują go dodatki, ale jak najniższa cena za konkretną funkcjonalność. Jednym z produktów odpowiadających na takie potrzeby jest właśnie TMS-122M.   Prezentowany głośnik wchodzi w skład linii produktów Madrid, w której znajdziemy również subwoofer oparty na osiemnastocalowym przetworniku w obudowie bass-reflex (w wersji pojedynczej TMS118B i podwójnej TMS218B) oraz klasyczne konstrukcje szerokopasmowe typu: 15” plus driver i 2 × 15” plus driver (odpowiednio modele TMS152 i TMS153), czyli zupełna klasyka gatunku w odświeżonym wydaniu Turbosounda.  Budowa Pierwsze oględziny głośnika stawiają go w dobrym świetle. Automatycznie nasuwa się tu skojarzenie z (nieprodukowanym już) popularnym modelem JBL-a sprzed lat. Podobne wymiary i waga oraz analogiczne wielkości przetworników dają wstępny obraz możliwości i zastosowań głośnika. W odróżnieniu od poprzednika Turbosound ma niesymetryczną obudowę, dzięki czemu możemy go położyć na scenie w roli monitora pod jednym z dwóch kątów, manipulując w ten sposób jego zasięgiem i pokrywanym obszarem. Wielkość obudowy, a w szczególności wysokość w pozycji wedge’a, jak najbardziej tłumaczy nazywanie tego monitora niskoprofilowym. Piętnastomilimetrowa sklejka obudowy pokryta jest warstwą czarnej, drobnoziarnistej, wysokoodpornej na uszkodzenia farby (co na szczęście staje się już standardem u wielu producentów). Obudowa (zupełnie jakby wzorem 712M) skonstruowana jest wyraźnie pod kątem stosowania w pozycji odsłuchowej. Wyposażona została w gumowe nóżki, ułatwiające wykorzystanie monitora na scenie. Rączka ma postać wgłębienia na mniejszej (górnej) ściance obudowy i ukryto w niej przełącznik trybu pracy (active/passive) i gniazdo speakon. W praktyce jedna tego typu rączka dla paczki tej masy i gabarytów jest wystarczająca, a przy okazji zachowano wysoką estetykę, co w przypadku przedmiotu leżącego na widoku na scenie ma często spore znaczenie. Dyskretny czarny jednolity półmat obudowy prezentuje się w rzeczywistości bardzo korzystnie. Głośnik możemy też wykorzystać jako małe nagłośnienie lub monitor DJ-ski, instalując go na statywie, do czego służy wyfrezowana w obudowie podwójna flansza 35 mm. Wraz z otworami na sztycę na dolnej ściance nie zabrakło też drugiego gniazda speakon (podaj dalej). Stalowa, malowana proszkowo maskownica wykonana jest z solidnego kawałka dziurkowanej blachy, jednak wsparta tylko na brzegach nie gwarantuje zupełnej odporności na ciężkie buty artystów scenicznych. Czy może się zdarzyć, że oprze się na koszu głośnika średnio-niskotonowego? Nie wiem, ale możliwość trwałego odkształcenia istnieje. W maskownicy zainstalowano spore, lecz dyskretne, przekręcane logo. Obudowa w całości sprawia wrażenie solidnej i trwałej. Deptanie krawędzi głośników (z wyjątkiem przenoszenia ciężaru na samą maskownicę, ale to byłoby skomplikowane ze względu na kąt pochylenia) wydaje się nie być dla nich czymś groźnym. Blacha maskownicy zachodzi na krawędzie obudowy, co dodatkowo chroni ją przed fantazją artystów scenicznych, nie potrafiących utrzymać obu kończyn dolnych na poziomie sceny. Estetycznie i funkcjonalnie jest więc bardzo przyzwoicie. Głośnik waży 18 kg, co daje łatwość przenoszenia (jedną ręką), a jednocześnie (dzięki gumowym nóżkom) zapewnia stabilną pozycję na scenie. Co ciekawe, głośniki wyposażone są też w punkty montażowe M10, co ułatwi ich zastosowanie w roli nagłośnienia czy odsłuchu DJ-skiego montowanego na przykład w klubach.  Przetworniki Po zdjęciu maskownicy (mocowanej standardowo: wkrętami do drewna) nie ma zaskoczenia – całą przednią ściankę wypełnia niemal szczelnie układ woofer–tuba drivera. Dodatkowo w dolnym rogu umieszczono trójkątny otwór komory głośnika 12” (bass-reflex bez tuby). W sekcji HF do plastikowej tuby przymocowany jest przetwornik wysokotonowy. Ciśnieniowy driver ma cewkę o średnicy 3”, pięknie błyszczącą (w odcieniach fioletu) tytanową kopułkę i wylot o średnicy 1,4” z komory sprężania. Przetwornik jest autorskim opracowaniem Music Group, choć widać w nim odległe echa współpracy z Precision Devices. Analogicznie jest w przypadku woofera, gdzie owoc współpracy z B&C jeszcze mocniej rzuca się w oczy. Do samego przetwornika trudno mieć zastrzeżenia przy oględzinach. Solidny magnes, trzycalowa, podwójnie nawijana cewka, papierowa membrana wzmacniana włóknem węglowym budzą zaufanie. Oba przetworniki mają kosze pomalowane na niebiesko – firmowy kolor Turbousounda od wielu, wielu lat. Aby powiedzieć coś więcej o trwałości i jakości wykonania przetworników, trzeba je poddać próbie kilkumiesięcznej eksploatacji w ciężkich warunkach. Także tu wypada mi zakończyć ich opis.  W pracy Udało mi się też sprawdzić TMS-y 122M w warunkach bojowych. Ich zadanie nie było ciężkie, ale jednak wymagające. W pierwszej aplikacji zagrały jako monitory sceniczne dla artystów towarzyszących na scenie znanej krajowej wokalistce (która sama z odsłuchu nie korzysta). Drugim razem stanowiły samodzielne nagłośnienie (raczej dogłośnienie) niewielkiego balkonu na zamkniętej imprezie. Przyznaję, że zabrakło mi możliwości sprawdzenia ich w akcji na dużej i głośnej scenie. Taki test dałby już w miarę pełny obraz ich możliwości. Miałem też okazję postawić naszego bohatera obok kilku innych konstrukcji i przeprowadzić szybki test porównawczy (A-B). Oprócz tego spędziłem pewien czas na zwyczajnym słuchaniu z nich muzyki, instalując je tymczasowo w sypialni.  Wady i zalety Wspólnym wnioskiem ze wszystkich doświadczeń z Turbosoundami będzie, że mają one naprawdę wiele zalet i głównie jedną, ale dość zasadniczą wadę. Zacznijmy od mniej przyjemnej rzeczy, a dotyczyć ona będzie brzmienia. TMS-y brzmią przyzwoicie. Jeśli dla kogoś to zbyt mało, prawdopodobnie należy się rozejrzeć za droższym rozwiązaniem. Głośniki te sprawiają wrażenie, jakby chciały cały dźwięk zatrzymać i jak najmniej oddać go nam. Zapomnijcie o często powtarzanym zwrocie opisującym „dźwięk na twarzy”. W te głośniki trzeba wpompować sporo mocy, żeby się odezwały, ale mimo to nie pozbędziemy się wrażenia, że dźwięk nie chce się odkleić od głośnika. Jak na konstrukcję dwudrożną paczka prezentuje dość ładną (choć jednocześnie wycofaną) średnicę, która jest zadziwiająco spójna z resztą pasma, jednak jej wymiar wydaje się niewystarczający. Niższe tony dają solidną podbudowę, jednak ze względu na oczywiste ograniczenia fizyczne nie uświadczymy tu najniższych rejestrów, bo i nie do tego służą monitory. W roli systemu PA takie brzmienie od biedy się obroni, ale każdy racjonalny techniczny (czy też akustyk) wesprze je subwooferami, jeśli zechce z ich pomocą zagrać imprezę z muzyką elektroniczną. W zastosowaniach akustycznych, zwłaszcza z lekkim podbiciem na 75 Hz (sugerowanym przez producenta), głośnik broni się doskonale, dając ciepłe, przyjemne brzmienie. Głośnik wysokotonowy pracuje kulturalnie. Nie wrzeszczy, ale jest wystarczająco dokładny i głośny, aby pozostać w równowadze z dwunastką i to w bardzo szerokim zakresie dynamicznym Według specyfikacji producenta TMS jest w stanie przyjąć do 800 W mocy ciągłej i do 3,2 kW w szczycie. Z tą drugą wartością byłbym ostrożny, bo nie wiadomo, jakiej częstotliwości dotyczy, ale z pewnością zasilenie głośników wzmacniaczem oddającym około 1,5 kW mocy na 8 Ohm obciążenia (z odpowiednio ustawionym limiterem) będzie dobrym pomysłem. Co ciekawe, korzyści płynące z zastosowania podwójnego zasilania (bi-amp, czyli tryb aktywnego podziału pasma) nie są wcale oczywiste. Korzystając z gotowca opublikowanego na stronie firmy, skłaniałbym się wręcz do napędu pasywnego, ale każdy z posiadaczy tej paczki na pewno będzie chciał poeksperymentować z konfiguracją bi-amp we własnym zakresie. Sygnalizuję tylko, że moim zdaniem nie przyniesie ona specjalnych korzyści w stosunku do tańszego rozwiązania, czyli napędzania całego głośnika pojedynczym kanałem końcówki. Jak już wspomniałem, warto jednak zadbać, aby był to kanał dysponujący odpowiednim zapasem mocy. Koniecznie należy też zastosować procesor sygnałowy, gdzie pierwszą rzeczą musi być zastosowanie filtru HPF w okolicach 55 Hz, co oszczędzi wielu cierpień wooferowi i pozwoli osiągnąć dużo bardziej dynamiczne brzmienie. Dwa–trzy dodatkowe, ale już opcjonalne punkty korekcji i trudno chcieć więcej z tej konstrukcji. Nie wspominałem do tej pory, że głośnik jest w stanie zagrać naprawdę głośno. Nie umiem podać wartości absolutnych, ale trudno wytrzymać jego możliwości z odległości ok. 1,5 m (optymalnego położenia monitora na scenie). A przy tym wraz ze wzrostem głośności nie tracimy (w rażący sposób) kultury pracy i zrównoważenia pasma. Staremu 712M można było tu więcej zarzucić.  Podsumowanie Gdy dodamy do tego wszechstronność testowanego głośnika, jakość wykonania i odporność na trudy pracy, dostajemy świetne narzędzie, które w swojej cenie może sobie pozwolić na pewne niedostatki w brzmieniu, ale dalej pozostaje ciekawą propozycją dla wszystkich, którzy mają okazjonalnie bądź na stałe do obsłużenia średnie i większe sceny, będące gotowe na przyjęcie profesjonalnych muzyków. A kiedy akurat nie mamy w grafiku koncertu na gitary i bębny, możemy wziąć TMS-y na imprezę firmową, gdzie będą się równie dobrze prezentować i nie zabiorą zbyt wiele miejsca. Jest to dobry wybór dla wszelkich (zwłaszcza tzw. głośnych) półprofesjonalnych, a często i profesjonalnych scen z muzyką rozrywkową. Na pewno jest to ciekawa i warta uwagi propozycja dla małych i średnich firm nagłośnieniowych (uniwersalność i mobilność), ale także dla klubów czy ośrodków kultury. Do tego głośnik ma całkiem dobrą cenę, która na półce sklepowej będzie wynosiła około 3500 zł brutto.    tekst Łukasz Zygarlicki Muzyka i Technologia