Imponująca moc (17 000 lumenów), spora średnica soczewek i źródło światła o mocy 850 W, skuteczny system chłodzenia tak dużego źródła światła i solidna obudowa wykonana z aluminium stali i plastiku PA 6.6. Głowica posiada także klasę IP65.

Choć wszyscy znamy markę SGM, to trudno znaleźć szczegółowe informacje, jak naprawdę powstała i kto ją stworzył. Na oficjalnej stronie SGM-u można wyczytać jedynie datę jej założenia, czyli rok 1975. Lata siedemdziesiąte to czas niezwykle ważny dla branży oświetleniowej, bowiem to wtedy powstała większość znaczących firm, do dziś liczących się na międzynarodowym rynku.   Być może SGM celowo nie przykłada znaczącej wagi do historii, ponieważ od kilku lat w firmie błyszczy nowa gwiazda. Głównym sternikiem SGM został Peter Johansen, legendarna postać, bez której nie byłoby na świecie innej, duńskiej, bardzo znanej marki z branży oświetleniowej. Obecnie Johansen skupia wokół siebie jeden z bardziej znaczących zespołów profesjonalistów na świecie. Produkt opisany w tym teście ze względu na niektóre swoje niepowtarzalne zalety został już doceniony między innymi na targach PLASA. Poznajmy go bliżej!  G-Spot – zabójca w czystej postaci Niestety, zdołałem się już przyzwyczaić do lżejszych opraw z ledowym źródłem światła. Kilkanaście lat walki z ciężkim estradowym sprzętem oduczyło mnie próby wyjmowania takich urządzeń samemu z case’a. Tu podkreślę (abym znów nie dostał reprymendy ze strony kolegów z tzw. środowiska), że głowica waży 52 kg i przy ustawieniu optyki pionowo mierzy tyle, ile moja dwuletnia córka: 821 mm. Jeszcze przed uruchomieniem przyjrzałem się G-Spotowi z zewnątrz; pomimo swoich gabarytów ma naprawdę imponujący wygląd. Bardzo ładnie zaprojektowana obudowa ma genialne dodatkowe rozwiązania transportowe. Urządzenie postawione na ziemi można przenieść bez konieczności odwracania optyką w dół. G-Spot ma dodatkowe uchwyty na końcach ramion podtrzymujących optykę. Przy jednym z nich zamontowana została blokada tilt; blokada panoramy znajduje się u podstawy. Prócz imponujących rozmiarów, godnych miana scenicznego zabójcy, zaskoczyło mnie w G-Spocie usytuowanie złączy DMX. Nie dosyć, że są umieszczone przy uchwytach transportowych w dolnej części głowy, to nie są przymocowane bezpośrednio do obudowy. Złącza DMX umieszczono na piętnastocentymetrowych przewodach. Przyznam, że analiza, skąd takie zaskakujące rozwiązanie konstrukcyjne, zajęła mi chwilę. Rozwikłanie zagadki opisałem szerzej w dalszej części artykułu. Zastanawiacie się zapewne, dlaczego nadałem tej głowicy miano zabójcy… Pierwsza rzecz, jaka wywołała u mnie takie skojarzenia, to agresywny wygląd i rozmiary urządzenia. O całej reszcie można przekonać się po załączeniu G-Spota… Imponująca moc (17 000 lumenów), spora średnica soczewek i źródło światła o mocy 850 W, skuteczny system chłodzenia tak dużego źródła światła i solidna obudowa wykonana z aluminium stali i plastiku PA 6.6. Fizyki nie da się oszukać. Albo będzie to odchudzone maleństwo, albo prawdziwy zabójca, który będzie robił wrażenie nawet z kilkuset metrów… To urządzenie łączy w sobie o wiele więcej zalet, jednak trzy z nich chciałbym opisać szerzej.  IP65 Za co ta nagroda na PLASA 2013? Ano właśnie… To coś, o czym jeszcze niedawno mógł marzyć każdy pracownik firmy oświetleniowej. Albo każdy właściciel drogich głowic, zmuszony obserwować obfite opady deszczu podczas eventu plenerowego, by jakiś czas później w zaciszu swojego magazynu reanimować sprzęt elektroniczny, który został narażony na zbyt dużą ilość wody… W tym miejscu mogę wam polecić testy wideo, na których widać, jak G-Spot podczas Musikmesse 2013 jest dość obficie polewany kubkiem wody przez Petera Johansena, a inny egzemplarz stoi pośrodku fontanny, mocno zalewany strugami wody. Mnie osobiście przekonał polski test wykonany przez pracowników firmy LTT. Panowie postanowili samodzielnie sprawdzić informację, że głowica ma klasę IP65, i potraktowali ją wodą pod ciśnieniem z węża ogrodowego! Oczywiście dwa G-Spoty podczas tego śmigusa-dyngusa na pięknym trawiastym skwerze przed siedzibą firmy były cały czas włączone i pracowały w najlepsze… Polski test jest na tyle przekonywujący, że firma SGM umieściła go również na swojej oficjalnej stronie. W G-Spocie do ochrony przed wodą wykorzystano technologię, która sprawdziła się w oprawie Wash Light P5. Sądzę, że waga urządzenia poza wymienionymi wcześniej argumentami może wynikać również z rozwiązań zastosowanych w różnych częściach obudowy mających zapewnić szczelność. W tym miejscu chciałbym rozwikłać zagadkę dziwnie usytuowanych złączy DMX. Gdyby znalazły się na obudowie tak jak w większości urządzeń tego typu, mogłyby być narażone na przyjęcie zbyt dużej ilość wody. Pamiętajmy, że przy klasie IP65 (jak widać na filmach) urządzenie można dosłownie polewać wodą. Gniazdo zasilania da się zabezpieczyć, lecz działanie wrażliwego cyfrowego protokołu DMX mogłoby zostać zakłócone w przypadku obecności wody w złączach. Przy zastosowanym rozwiązaniu, gdzie wejścia i wyjścia DMX są poza urządzeniem, umieszczone na przewodach, daje to szansę skutecznego zaizolowania wtyczek, gdyby komuś przyszło do głowy ponowne umieszczenie G-Spota pośrodku fontanny. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem, do czego to urządzenie jest przygotowane, natychmiast nasunęły mi się pytania dotyczące serwisowania. Co się stanie, gdy zajdzie konieczność wymiany gobo? A przecież może się wydarzyć tysiąc innych przypadków, gdzie trzeba będzie zdjąć obudowę… Chyba każdy, kto pracował z głowami ruchomymi, wie, że nawet najlepsza głowica wymaga czasem zajrzenia do jej wnętrza. Czy uszczelnienie urządzenia nie sprawia, że wszystkie, nawet najprostsze czynności serwisowe będą bardzo utrudnione? Rozwieję wątpliwości – jak w każdym moim teście, również i w tym kolowypadku zajrzymy do środka. Wszystko się wyjaśni w dalszej części artykułu.  RFID Kolejny technologiczny czteroliterowy skrót oznaczający innowację. Tym razem, prócz systemu komunikacji zwrotnej wdrożonego w DMX (czy może powinienem bardziej fachowo to określić: halfdupleksowego RDM-u, który opisywany był dość szeroko w poprzednich numerach MiT), a także prócz genialnej technologii bezprzewodowego DMX opatentowanej przez Lumen Radio (również opisywanej w poprzednich numerach), G-Spot cechuje RFID… Nie miałem okazji pochylić się na łamach czasopisma nad tym terminem, zatem niniejszym postaram się opisać to udogodnienie na bazie testowanego G-Spota. Pod skrótem RFID kryje się termin radio-frequency identification. Technologię tę można najprościej określić jako zbliżeniową. Systemy RFID, a częściej NFC, są stosowane choćby w kartach płatniczych obsługujących możliwość identyfikacji zbliżeniowej. Jako ciekawostkę można potraktować fakt, że istnieją sposoby przesyłania danych za pomocą tego systemu z odległości kilku metrów, przy zastosowaniu dodatkowej anteny czytnika. W przypadku G-Spota możliwe jest przesłanie i odczytywanie parametrów głowicy. Można ustawić na przykład adres DMX, ale sądzę, że powód zamontowania RFID na pokładzie tego urządzenia był zupełnie inny. Wydaje się, że chodzi tu głównie o diagnostykę. Plusem tego systemu jest możliwość komunikowania się z urządzeniem bez konieczności podłączenia go do zasilania. Zatem, mając kilkadziesiąt G-Spotów, przed wyjazdem na kolejny event można po prostu przejść się po magazynie i przykładając telefon do każdego z nich, odczytać dane dotyczące godzin pracy, a także ewentualnej listy błędów. Reasumując: kondycję urządzenia można w 100% odczytać za pomocą RFID. Oszczędność czasu? Owszem! Dla wszystkich firm, które dbają o serwis urządzeń, jest to nieoceniona pomoc. Niestety, póki co doszukałem się tylko wersji oprogramowania obejmującej systemy Android. Przyznam się, że dla mnie jako użytkownika systemów operacyjnych mających mniejsze tendencje do zapychania się, to duży minus.  RGBY W tym miejscu znów odniosę się do jednego z poprzednich artykułów MiT, gdzie opisując rozwój technologii LED, wspomniałem, że do podstawowego mieszania barw RGB wdrożono dodatkową diodę białą (W). RGBW stało się standardem w dużej liczbie produkowanych obecnie urządzeń. G-Spot niesie w sobie kolejną zmianę w sposobie myślenia o mieszaniu barw. Umieszczony na pokładzie głowicy zespół LED o mocy 850 W ma nieco zmodyfikowany system. Jest to, co prawda, nadal RGB, ale z dodatkiem Y, czyli RGBY. Należy zauważyć, że technologia RGBY nie jest nowa, od 2010 roku wykorzystuje się ją w matrycach niektórych telewizorów. Dlaczego twórcy G-Spota uwzględnili w addytywnym sposobie mieszania barw kolejną barwę jako podstawową? Można ją przecież uzyskać z zieleni i czerwieni. Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się trochę w historii badań nad ludzką percepcją barw. Na początku XIX wieku angielski uczony Thomas Young stworzył teoretyczne podwaliny wiedzy potwierdzonej doświadczalnie w latach pięćdziesiątych XX wieku, dotyczące – jak można to określić – wczesnego modelu RGB. Young przypuszczał, że w oku ludzkim muszą istnieć trzy niezależne receptory wrażliwe na barwy podstawowe. Mózg ludzki, otrzymując składowe, w rezultacie przedstawia nam dany obraz w kolorze. Teoria ta zyskała miano Younga-Helmholtza, a inaczej – teorii widzenia trójbarwnego. Od tego czasu badania nad postrzeganiem barw przez ludzkie oko posunęły się mocno do przodu, jednak model RGB, jak wiadomo, jest wciąż wykorzystywany w nowych technologiach. Pomimo całej ludzkiej techniki postrzeganie barw występujących w naturze a tych, które generujemy za pomocą urządzeń oświetleniowych, telewizorów i innych wyświetlaczy, jest nadal inne. Dlaczego? Ponieważ w naturze przedmioty, które mają kolory, nie świecą, a jedynie odbijają światło słoneczne lub sztuczne, na przykład wieczorem w domu. To nasza cywilizacja stworzyła urządzenia, które świecą i generują barwy, dlatego cała współczesna inżynieria pracująca nad nowymi technologiami optycznymi poszukuje rozwiązań, które pomogą zbliżyć się do kolowypadku rowego obrazu, z jakim mamy do czynienia codziennie w naturze. Dzieje się tak w przypadku prac nad nowymi matrycami w telewizorach i innych wyświetlaczach, a jeśli chodzi o urządzenia oświetleniowe, nowe rozwiązania pozwalają na zmianę intensywności barw i szerszej palety uzyskiwanych odcieni. Dodanie żółtej składowej w module RGBY znacznie zwiększa intensywność niektórych barw i jest to bardzo widoczne w G-Spocie. Kolor Y nie jest dostępny niezależnie, jako osobny kanał DMX. Jego domieszanie przy niektórych intensywnych barwach następuje automatycznie. Załóżmy jednak, że mamy określoną liczbę urządzeń konwencjonalnych i kilka G-Spotów. Czy zastąpienie moduły RGBW nowym RGBY w tym urządzeniu ograniczyło możliwość dopasowania temperatury barwowej tzw. achromatycznego koloru białego do innych opraw oświetleniowych? Nic bardziej mylnego. Producent zapewnia rozpiętość temperatury barwowej w zakresie od 2000 K do 10 000 K.  Zaglądamy do środka G-Spota Pomimo klasy szczelności dostęp pod kątem eksploatacyjnym jest dość prosty, jednak z dostępem serwisowym jest nieco gorzej. Po obu stronach części z optyką znajdują się bliźniacze osłony. Każda z nich mocowana jest za pomocą sześciu wkrętów. Po zdjęciu osłon głowica jest właściwie dalej zamknięta. Domyślam się, że wspomniane osłony pełnią rolę tarcz przed bezpośrednim kontaktem z bryzą wody. Te tarcze nie są uszczelniane. Pod nimi po obu stronach umieszczono klapki rewizyjne. Te ostatnie są już uszczelnione przed wodą i każda z nich jest mocowana na cztery kolejne wkręty. Po zdjęciu osłonek rewizyjnych mamy pełen dostęp do tarcz gobo. Jeden problem z głowy. Reasumując: dostęp do tarcz gobo to dziesięć wkrętów z każdej strony części z optyką. Następną rzeczą, o której pomyślałem, były filtry… Równie szybko się z tej myśli wycofałem. Jakie filtry? G-Spot, jak na głowicę z źródłem światła LED przystało, nie ma ani jednego filtra powietrza. Cała tylna część zespołu z optyką to jeden wielki radiator. Oczywiście radiator jest szczelny, a obieg powierza jest wymuszany na jego zewnętrznej części. Dwa wodoszczelne wentylatory skutecznie wywołują obieg powietrza między żeberkami radiatora. Co w takim razie z wnętrzem części z optyką? Jak tam zapewniono odpowiednie chłodzenie? Aby się o tym przekonać, wkroczyłem w etap serwisowy. Na drodze do dostania się głębiej czekał mnie demontaż przedniej zespolonej osłony optyki. Kolejne kilka wkrętów i część obudowy wyglądająca jak komin dała się usunąć. Ku mojemu zdziwieniu, zdjąłem ją wraz z zewnętrzną soczewką płasko-wypukłą. I tutaj pojawia się małe, czysto serwisowe utrudnienie (nie dotyczy ono zwykłej eksploatacji). Na czym polega? Nie ma możliwości swobodnego sterowania tiltem z zdjętą obudową zawierająca przednią soczewkę. Ta usunięta soczewka ma swoją wagę, zatem próba uruchomienia urządzenia z odsłoniętą optyką skończy się odmową współpracy mechanizmu tilt. Dlaczego? Po prostu cała część z optyką po usunięciu części obudowy wraz z soczewką nie będzie odpowiednio wyważona. Jak wiadomo, każda głowica sprawdza swoje mechanizmy przy starcie, zatem tutaj włączenie G-Spota ze zdjętą do celów serwisowych obudową nie będzie możliwe. Jest to utrudnienie, bowiem należy założyć, że po tysiącach godzin pracy czasem trzeba reanimować w urządzeniu jakiś mechanizm, i to często tuż przed eventem, gdzie nie ma czasu na profesjonalny serwis. Uznajmy jednak, że całą tę „wadę” można uznać za czepianie się, gdyż każda szanująca się firma powinna mieć kilka urządzeń backupowych, czyż nie? Reszta optyki została zamontowana na wewnętrznym szkielecie. Okazało się, że obieg powietrza w tej części wymusza jeden wentylator. Wniosek z tego prosty, iż część z soczewkami nie jest narażona na bardzo wysokie temperatury. Cały mechanizm jest zbudowany w dość typowej kolejności. Zaraz przed źródłem światła znajdują się tarcza animacyjna, dwie tarcze gobo oraz irys. Dalej na suwnicy umieszczono soczewkę fokusującą, a tuż przed nią na tym samym mechanizmie suwnicy znajduje się odsuwana soczewka pryzmatyczna oraz frost. Ostatnim ruchomym elementem jest soczewka zoom zamontowana na niezależnym mechanizmie suwnicowym. Całość, choć bardzo typowa pod względem konstrukcyjnym, wykonana jest bardzo solidnie, jak na SGM-a przystało. Ciekawostkę może stanowić pochłaniacz wilgoci zamontowany w części z optyką.  G-Spot w akcji To chyba najprzyjemniejsza część testu. Rzeczywiście muszę przyznać, że moc urządzenia jest imponująca. Podczas testu na scenie od głowicy dzieli mnie dystans około 25 m; jestem pewien, że i ze 100 m efekt byłby tak samo olśniewający. Ta głowica ma dwa tryby pracy DMX: dwudziestoczterokanałowy basic i trzydziestokanałowy extended. Tu muszę pochylić czoła nad myślą konstrukcyjną. Choć oba tryby różni tylko kilka kanałów, to zmiana jest dość istotna. W trybie rozszerzonym zyskujemy szesnastobitowe RGB, a więc każda barwa podstawowa zajmuje dwa kanały, co zdecydowanie zwiększa precyzję doboru kolorystyki. Kolejne rozszerzenie do trybu szesnastobitowego to zoom i focus. To bardzo przemyślany zabieg. Przy założeniu, że ta głowica może pracować na znacznych odległościach, przy dużym metrażu, precyzyjne ustawienie wielkości plamy oświetleniowej oraz możliwość rozmycia lub wyostrzenia jej krawędzi w trybie szesnastobitowym jest bardzo dużą zaletą i zwiększa komfort pracy. Sama praca z efektami przy dwóch rotacyjnych tarczach gobo, tarczą animacyjną i soczewką pryzmatyczną, a także z przepiękną paletą kolorów uzyskiwaną dzięki modułowi RGBY, stwarza spore możliwości. Trudno było mi się oderwać od tego urządzenia.  Czy warto mieć takie urządzenia? Mam nadzieję, że udało mi się odsłonić przed wami kilka tajemnic tej pierwszej głowicy na świecie z klasą IP65. Na koniec jeszcze kilka informacji, jak choćby fakt dotyczący kolorów. W porównaniu z innymi urządzeniami tej mocy G-Spot ma bardzo dobre osiągi w mocy świecenia dotyczącej właśnie samych kolorów. To również zaleta nowatorskiego rozwiązania RGBY. Kolejna rzecz to niska temperatura pracy (co sugeruje wewnętrzny układ chłodzenia, o którym pisałem wcześniej) i małe odległości tzw. bezpiecznego świecenia. Wartości temperatur występujących na radiatorach są nieporównywalnie niższe od innych urządzeń wytwarzających podobna moc świecenia. Powyższe cechy i owszem, są znane w urządzeniach mniejszej mocy, ale pamiętajmy, że G-Spot wchodzi na podwórko spotów w przedziale od 800 do 1500 W, gdzie te detale są pionierskimi rozwiązaniami, podobnie jak trwałość źródła światła. Pomimo liczby wkrętów na obudowie, konstrukcja G-Spota gwarantuje łatwiejszą konserwację sprzętu. Zdaję sobie sprawę, że dla większości z was i tak istotne będą dwa kolejne czynniki: waga i wymiary. Myślę, że powinienem powtórzyć to, co napisałem już wcześniej: fizyki, póki co, nie da się oszukać, więc taka moc musi swoje ważyć. Dotyczy to również wymiarów.    tekst Paweł Murlik Muzyka i Technologia

Tagi:

sgm