Dzięki uprzejmości dystrybutora do testu otrzymaliśmy najmniejszy model monitorów w ofercie Mackie, będący zarazem przedstawicielem trzeciej generacji popularnej serii, która wprowadza kilka istotnych zmian względem starszej wersji.

Firmy Mackie nie trzeba nikomu przedstawiać. Sporo osób miało zapewne kontakt z jej sprzętem, a większość przynajmniej kojarzy miksery, które stały się wizytówką amerykańskiego producenta. Od ponad piętnastu lat Mackie działa również w sektorze monitorów studyjnych, gdzie może pochwalić się wieloma sukcesami. Monitory studyjne w ofercie Mackie dzielą się na dwie podstawowe serie: HR i MR. HR to seria referencyjna, zaś MR bardziej budżetowa, co wcale nie znaczy gorsza. Monitory z tej serii zostały opracowane przy współpracy z najlepszymi inżynierami EAW i mają rozwiązania oraz komponenty, które możemy znaleźć w referencyjnych monitorach serii HR. Dzięki uprzejmości dystrybutora do testu otrzymaliśmy najmniejszy model monitorów w ofercie Mackie, będący zarazem przedstawicielem trzeciej generacji popularnej serii, która wprowadza kilka istotnych zmian względem starszej wersji, ale o tym za chwilę. Kilka słów na temat budowy i parametrówMR5 mk3, jak sama nazwa wskazuje, wyposażono w polipropylenowy pięciocalowy (a dokładnie 5,25”) głośnik niskotonowy oraz jednocalowy głośnik wysokotonowy z jedwabną kopułką chłodzony ferro-fluidem, który zapobiega zmianom parametrów podczas przetwarzania impulsów o dużej mocy. Membrany głośników niskotonowych mają kształt hiperboli, dzięki czemu minimalizują występowanie rezonansów i obniżają zniekształcenia sygnału. Testowane monitory oferują przetwarzanie dźwięku w zakresie od 57 Hz do 20 kHz, czyli – jak na takie maluchy – całkiem nieźle. Prawdę w tym zakresie poznamy jednak dopiero podczas odsłuchu. Częstotliwość podziału ustawiona jest typowo na 3 kHz 24 dB/na oktawę, co oznacza, że wszystkie częstotliwości poniżej tej wartości są przetwarzane przez „woofer”, a powyżej przez „tweeter”. Głośniki napędzane są przez wzmacniacz klasy A/B o mocy łącznej 50 W RMS. Mackie MR5 mk3 prezentują się bardzo atrakcyjnie, a ich wykonanie stoi naprawdę na wysokim poziomie. Obudowa ma solidną konstrukcję wykonaną z płyty MDF, wykończonej folią winylową w matowym czarnym kolorze. Prosto, elegancko i nowocześnie zarazem. Monitory mają kompaktowe rozmiary (286 × 197 × 276 mm) i bez problemu zmieszczą się na każdym biurku. Imponuje jednak ich głębokość, która pozwala mieć nadzieję na dobre przetwarzanie najniższych częstotliwości. MR5 nie są też przesadnie ciężkie, ich masa wynosi 5,5 kg (sztuka), o kilogram mniej od starszego modelu. W porównaniu ze starszą serią zmiany widać również na przedniej ściance, nieco zmieniono tu wzornictwo i wprowadzono nowe profilowanie. Monitory wyposażono w nowy falowód mający zminimalizować dyfrakcję fal dźwiękowych. W rezultacie wpłynęło to na poprawienie spójności brzmienia oraz powiększenie punktu optymalnego odsłuchu (sweet spot). Widocznych jest również kilka kosmetycznych zmian w postaci podświetlanego na zielono logo producenta (dyskretna biała dioda w poprzednim modelu bardziej przypadła mi do gustu) oraz srebrnego pierścienia wokół głośnika wysokotonowego i drugiego, grubszego wokół głośnika niskotonowego. Zmiany konstrukcyjne widoczne są również w tylnej części urządzenia. Zmienił się kształt i położenie otworu bass-reflex; obecnie jest on okrągły i ulokowany w górnej części ścianki, która ma dodatkowe wytłumienie. Zestaw regulatorów oraz gniazd pozostał ten sam. Trzeba przyznać, że jak na ten przedział cenowy, MR5 wyposażone są znakomicie w zakresie możliwości różnych typów połączeń. Do dyspozycji mamy symetryczne wejście XLR oraz jack TRS, a także niesymetryczne RCA. Za pomocą dwóch trójpozycyjnych przełączników (low freq filter i hi freq filter) możemy dopasować charakterystykę częstotliwościową monitorów do pomieszczenia. Pierwszy z nich służy do podbicia dołu o 2 dB lub 4 dB (przy 100 Hz), natomiast drugi umożliwia podcięcie lub podbicie o 2 dB (3 kHz). Producent zapewnia, że w większości zastosowań sprawdzi się ustawienie przełączników w pozycji 0 (normal). Pozostałe elementy, które mieszczą się w tylnej części obudowy, to obrotowy potencjometr wzmocnienia (z zaskokiem po środku), włącznik oraz gniazdo na kabel zasilania. Wszystkie elementy zamocowane są pewnie, a ich jakość nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Ogólne wrażenie, jakie sprawiają monitory, jest pozytywne. Monitory w praktyceCzas najwyższy przejść do kwestii najważniejszej, czyli brzmienia. Po podłączeniu monitorów – przyznam szczerze – doznałem lekkiego wstrząsu. To naprawdę niewiarygodne, jak dobre brzmienie potrafią zaoferować, mając na uwadze ich gabaryty. Pełne i zarazem dojrzałe, przywodzące na myśl dużo większe paczki. Dźwięk wprost wylewa się z nich, tworząc obraz z dobrą stereofonią i, jak na ten przedział cenowy, niezłą głębią. Nagrania, niezależnie od stylu, brzmią bardzo szczegółowo i dość realistycznie. Góra jest analityczna, a środek wyraźny. Separacja jest całkiem niezła – słychać każdy instrument i jego umieszczenie na planie. Brakuje jednak efektu 3D, jaki znamy z droższych modeli monitorów. Bas – choć może nie schodzi zbyt nisko i przeważa w nim wysoki dół – jest wyraźny i punktowy. Co ważne, małe monitory nawet przy dużym poziomie głośności nie brzmią, jak mający się za chwilę rozpaść boombox. Duża w tym zasługa konstrukcji obudowy, jej odpowiedniej głębokości i dobrze dostrojonego portu bass-reflex. Z tego też względu, ustawiając monitory na biurku, należy pamiętać o odpowiednim odsunięciu od ściany. Warto również zadbać o separację od podłoża, kładąc je na specjalnych podstawkach. W innym wypadku możemy mieć przykre niespodzianki w postaci wibracji, dudnienia i rezonansów. Producent nie przewidział sytuacji, w której komuś będzie przeszkadzał nadmiar basów, dlatego (podobnie jak w starszych wersjach) nie ma tu możliwości podcięcia dołu i trzeba sobie radzić w inny sposób, na przykład zatykając wylot basów gąbką. MR5 mk3 umożliwiają komfortową pracę w zaciszu domowego studia i przygotowanie poprawnie brzmiących miksów. Bez trudu przygotujemy z nimi ścieżkę perkusyjną, nagramy i zmiksujemy wokale, gitary (dobrze brzmią zarówno klasyczne, jak i przesterowane w cięższych numerach) i inne instrumenty. Jeżeli ktoś planuje produkcję muzyki opartej na basie (dub, hip hop, dubstep, drum’n’bass itp.), to do kontroli najniższego pasma będzie musiał obowiązkowo używać słuchawek – może też pomyśleć o dokupieniu subwoofera MR10S mk3. Podsumowanie i wnioski Nowy model monitorów Mackie to przemyślana i udana konstrukcja, zasługująca na pozytywną ocenę. MR5 mk3 oferują atrakcyjne brzmienie z niezłym kopem i doskonale sprawdzą się w mniejszych pomieszczeniach, takich jak domowe studia, gdzie liczy się każda wolna przestrzeń. W swojej klasie i przedziale cenowym stanowią ciekawą propozycję nie tylko dla początkujących, ale także tych, którzy mają większe doświadczenie i chcą poszerzyć swój arsenał studyjny o mniejsze głośniki. Testowane monitory sprawdzą się również w zastosowaniach multimedialnych i – jak pokazuje praktyka – są równie często wybierane przez graczy i miłośników filmów. Jedyne zastrzeżenia, jakie można mieć do producenta, dotyczą braku możliwości podcięcia niskich częstotliwości, plusy natomiast przyznaję za wykonanie, brzmienie i wyposażenie. Wszystkim zmagającym się z problemem wyboru monitorów polecam przetestowanie nowego modelu Mackie MR5 mk3, które choć wyglądają niepozornie, z pewnością pozytywnie zaskoczą niejedną osobę.  TEKSTMarcin ZiniakMuzyka i Technologia

Tagi:

mackie