Choć coraz większa liczba zespołow sięga po bezprzewodowe systemy IEM, to klasyczne monitory sceniczne nadal mają się dobrze i nic nie wskazuje na to, by miały w najbliższym czasie zniknąć z naszych estrad. Od dobrego monitora wymaga się przede wszystkim możliwie małej podatności na sprzężenia akustyczne, zaś ta osiągana jest na drodze optymalizacji kilku parametrow. Bodaj najbardziej pomijanym i niedocenianym spośrod nich są właściwości kierunkowe, co też wzięła pod uwagę firma EAW.

Choć coraz większa liczba zespołow sięga po bezprzewodowe systemy IEM, to klasyczne monitory sceniczne nadal mają się dobrze i nic nie wskazuje na to, by miały w najbliższym czasie zniknąć z naszych estrad. Od dobrego monitora wymaga się przede wszystkim możliwie małej podatności na sprzężenia akustyczne, zaś ta osiągana jest na drodze optymalizacji kilku parametrow. Bodaj najbardziej pomijanym i niedocenianym spośrod nich są właściwości kierunkowe, co też wzięła pod uwagę firma EAW przy projektowaniu monitorow z serii VFM.  Do redakcyjnych testów dostarczony został środkowy przedstawiciel serii – VFM129, będący konstrukcją dwudrożną opartą na dwunastocalowym wooferze i driverze ciśnieniowym z jednocalowym wylotem. Poza wspomnianym modelem, w skład serii wchodzą monitory o podobnej budowie, ale z dziesiątką i piętnastką. Niejako na przekór panującej modzie, VFM129 nie jest konstrukcją koaksjalną, a warto widzieć, że układy współosiowe stosowane są przede wszystkim ze względu na właściwości kierunkowe. Tutaj driver umieszczony został nad wooferem, co z jednej strony wymusiło dość sporą wysokość obudowy (około 45 cm), zaś z drugiej sprawiło, że muzyk, poruszając się z mikrofonem względem monitora na boki, pozostaje w niezmienionej relacji względem woofera i drivera. Dzięki temu, nawet jeśli realizator dokonywał „odsprzęglania” na osi, zmniejsza się ryzyko wystąpienia sprzężeń przy ruchach mikrofonem na boki. Z kolei za ujednolicenie charakterystyki w płaszczyźnie pionowej odpowiada tu pochodzący z serii MK crossover beamwidtchmatching, czyli starannie zaprojektowana zwrotnica pasywna, której zadaniem jest nie tylko wyrównanie pasma przenoszenia na osi, lecz także (a może przede wszystkim) zoptymalizowanie charakterystyk kierunkowych. O tym, jak to działa w praktyce, przekonamy się później, skupiając się póki co na budowie i wyglądzie zewnętrznym testowanego monitora.  Budowa Obudowę VFM129 wykonano z wielowarstwowej sklejki z brzozy bałtyckiej i wykończono czarnym lakierem strukturalnym. Dość charakterystycznym elementem są uchwyty wystające po obu stronach ścianki przedniej. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że obecnie oferowany jest następca testowanego monitora, VFM129i, w którym uchwyty przeniesiono na ścianki boczne, co wpłynęło na redukcję wymiarów zewnętrznych obudowy. Gniazda przyłączeniowe w formie speakonów NL4 znajdziemy po obu stronach obudowy, zaś na jednym z boków zamontowano wpust na statyw. Spodnią ściankę chronią cztery gumowe nóżki, pomiędzy którymi umieszczono tabliczkę znamionową, zaś za ochronę ścianki przedniej i przymocowanych do niej głośników odpowiada perforowany stalowy grill. Ów grill wyłożono od spodu warstwą gąbki neutralnej akustycznie, której to zadaniem jest ochrona głośników przed wpływem warunków atmosferycznych. Na stronie producenta można znaleźć informację, że monitor oferowany jest również w wersji białej. Jest to jednak wersja typowo instalacyjna, pozbawiona uchwytów i wpustu na statyw. Od środka obudowę obficie wyłożono materiałem tłumiącym rezonanse. Zarówno pod samą metalową osłoną, jak i pod tubą drivera znajdziemy gumowe podkładki, zaś ścianka przednia, oprócz otworów na przetworniki, ma wyfrezowania ułatwiające ulokowanie w nich tych elementów przetworników które zachodzą na płytę. Są to wprawdzie detale, ale bez wątpienia świadczą o dbałości producenta o każdy szczegół, który może mieć wpływ na dźwięk.  Przetworniki i zwrotnica Od strony akustycznej, testowany monitor jest pasywną konstrukcją dwudrożną, opartą na dwunastocalowym wooferze pracującym w układzie bass reflex. Przetwornik ten nosi oznaczenie LC12-2505-8, a jego konstrukcja już na pierwszy rzut oka wzbudza zaufanie. Mamy tu solidny aluminiowy kosz, słusznych rozmiarów ferrytowy magnes oraz porządne konektory – to zatem rasowy głośnik mający przez wiele lat znosić trudy pracy estradowej. Punkt podziału pasma pomiędzy przetworniki nie został jednoznacznie zdefiniowany, ale oględziny charakterystyk i zgrubne pomiary pozwalają ulokować go gdzieś w okolicach 1,5 kHz. Powyżej tej częstotliwości zaczyna pracować driver DC10-1705-6 z membraną o średnicy 1,75”, współpracujący poprzez jednocalowy wylot z kwadratową tubą o rozproszeniu 90° × 60°. Tubę tę można w razie potrzeby przekręcić (po zdjęciu grilla i odkręceniu czterech śrubek) o 90°, dostosowując monitor do potrzeb pojedynczego muzyka lub większej grupy tudzież wokalisty poruszającego się w szerszym zakresie. Pasywna zwrotnica została zbudowana na bazie czterech kondensatorów, trzech cewek i dwóch rezystorów dopasowujących skuteczność tubowego drivera do skuteczności głośnika dwunastocalowego. Nie przewidziano tu żarówek ani innych, bardziej wysublimowanych układów chroniących driver wysokotonowy. Trzeba jednak dodać, że zastosowano elementy odpowiedniej jakości, takie jak cewki powietrzne (zamiast tańszych cewek rdzeniowych) czy kondensatory dedykowane do zastosowań elektroakustycznych.  Liczby, pomiary i charakterystyki VFM129 pracuje tylko w trybie pasywnym, co oznacza, że nie przewidziano tu możliwości pracy w trybie bi-amp poprzez zastosowania zewnętrznego crossovera i osobnych wzmacniaczy dla każdego przetwornika. Impedancja znamionowa monitora wynosi 8 Ohm, choć na wykresie w danych producenta widać, że tylko dla jednej częstotliwości jej wartość spada do 9 Ohm, zaś dla prawie całego pasma przyjmuje wartości powyżej 10 Ohm. W praktyce oznacza to, że jeśli nasz wzmacniacz przystosowany jest do pracy przy obciążeniu 2 Ohm, to spokojnie możemy podłączyć równolegle pod jeden kanał cztery monitory VFM129, jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba. 500 W mocy, o których mowa w materiałach producenta, to raczej moc programowa, którą wyliczono poprzez podzielenie kwadratu wartości RMS napięcia sygnału testowego przez impedancję nominalną całego zestawu (8 Ohm). W praktyce wartość tę można potraktować jako moc programową i w takim charakterze porównywać ją z innymi produktami. W dokumentacji producenta znajdziemy komplet charakterystyk monitora, również kierunkowych, świadczących m.in. o tym, że zastosowane przetworniki doskonale ze sobą współpracują dzięki dobrze zaprojektowanej zwrotnicy. Podane przez firmę EAW wartości SPL (121 dB w trybie ciągłym, 127 dB w szczycie) są wyliczone, zatem nie uwzględniają kompresji mocy, i są wyższe od realnie osiągalnych, ale inni producenci stosują identyczną metodę ich wyliczania. Punktem wyjścia jest tutaj sprawność wynosząca 94 dB przy 1 W mocy.  Brzmienie Po podłączeniu do wzmacniacza okazuje się, że już nawet przy zerowej korekcji VFM129 brzmi bardzo neutralnie, wręcz miękko i po prostu ładnie. Nie doświadczymy tu przerysowania prezencji ani drażniących pasm z okolic 2–2,5 kHz. Aby w pełni wykorzystać jego możliwości, warto aktywować na wyjściu miksera filtr górnoprzepustowy o częstotliwości odcięcia 50 Hz lub wyższej, gdyż próba obarczania monitora częstotliwościami leżącymi poniżej tej granicy to tylko niepotrzebne marnowanie mocy i – co za tym idzie – dynamiki. Dźwięk wydobywający się z monitora jest spójny fazowo, dzięki czemu nie wymaga niewiarygodnych poziomów głośności do przebicia się przez miks na scenie. Ewentualne podkolorowania zależeć będą w głównej mierze od użytego mikrofonu oraz warunków zastanych na miejscu imprezy. Podczas testów udało mi się zapewnić znakomity komfort wokalistom śpiewającym m.in. do mikrofonów dynamicznych e835, D7 oraz bezprzewodowego d:facto. Odbyło się to bez nadmiernego korygowania toru wokalisty, stąd też można śmiało zaliczyć VFM129 do grupy monitorów przyjaznych realizatorowi. Zachęcony tak pozytywnymi rezultatami testów praktycznych trochę żałowałem, że nie było mi dane sprawdzić, jak testowany monitor zachowa się w połączeniu z procesorem UX firmy EAW, w który zaszyto technologię EAW-Focusing. Procesory UX zawierają nie tylko starannie przygotowane pod kątemkażdego zestawu głośnikowego z oferty EAW presety, lecz także zestaw precyzyjnie dopasowanych algorytmów EAW-Focusing, których zadaniem jest korygowanie za pomocą matematycznych funkcji anomalii, występujących m.in. w domenie czasowej, takich jak np. wewnętrzne odbicia w tubie drivera. W ramach ciekawostki dodam, że technologia ta stosowana jest również w niektórych produktach Mackie (seria HD) oraz Presonusa, dla którego pracuje obecnie pan David Gunness, założyciel firmy Fulcrum Acoustics. Nawiasem mówiąc, jeszcze parę lat temu technologia ta była opatrzona nazwą Gunness Focusing i bodaj po raz pierwszy zastosowano ją w serii NT firmy EAW. Jak pokazuje życie, zmienianie pracodawców jest (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych) czymś normalnym, zwłaszcza w przypadku tak wybitnych jednostek jak David Gunness. Może tych dygresji jest już sporo jak na test monitora, ale dopowiem jeszcze, że przed podjęciem pracy w EAW, Gunnes pracował dla Electro-Voice’a, zaś jednym z jego wynalazków z tamtych czasów była asymetryczna tuba drivera.  Podsumowanie VFM129 wprawdzie nie jest to jednostką wybitnie wyczynową (na rynku znajdziemy głośniejsze produkty) ani niskoprofilową, ale bez wątpienia jest to bardzo dobrze brzmiący i uniwersalny monitor sceniczny, który ma szansę być lubianym zarówno przez realizatorów, jak i artystów. Poradzi sobie zarówno na scenie, gdzie gra się rock’n’rolla, jak również w szerokim spektrum zastosowań, w których przede wszystkim liczy się jakość brzmienia i przewidywalność zachowania monitora pod względem sprzężeń akustycznych. Co więcej, VFM129 zajmuje na scenie stosunkowo niedużą powierzchnię, dzięki czemu może znaleźć się na scenach klubowych i teatralnych, gdzie przestrzeń bywa ograniczona. Tym bardziej, że jego cena jest niewygórowana,zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż jest to produkt powszechnie uznanej marki.   tekst i zdjęcia Przemysław Waszkiewicz Muzyka i Technologia

Tagi:

eaw