SD5 jest słusznych rozmiarów stołem cyfrowym, którego interfejs podzielono wizualnie i funkcjonalnie na trzy sekcje zbudowane wokół piętnastocalowych ekranów dotykowych.

Dekadę po premierze stołu D5 Live, które miała miejsce w 2002 roku, firma DiGiCo zaprezentowała jego następcę. SD5, bo o nim mowa, w podobnej wielkości obudowie kryje kilkukrotnie większą moc przetwarzania sygnałów, plasując się w zacnej hierarchii stołów brytyjskiego producenta pomiędzy tańszym SD10 i flagowym SD7. Pierwszymi użytkownikami tych konsolet w Polsce są Bayer Media oraz GiGant Sound, kolejno do szczęśliwych posiadaczy dołączyli również GMB pro sound, jak i Zakład Usług Elektroakustycznych Marka Suberlaka. I choć polska premiera konsolety odbyła się w październiku 2012, okazja do spędzenia z nią kilku dni sam na sam pojawiła się dość niedawno. Wrażeniami z tego rendez-vous podzielę się z Czytelnikami MiT w ramach niniejszego testu. SD5 jest słusznych rozmiarów stołem cyfrowym, którego interfejs podzielono wizualnie i funkcjonalnie na trzy sekcje zbudowane wokół piętnastocalowych ekranów dotykowych: identyczne lewą i prawą oraz odróżniającą się od nich sekcję środkową. Sekcje skrajne mają po dwanaście zmotoryzowanych suwaków długości 100 mm, które wraz z towarzyszącym im osprzętem z założenia służą do obsługi channelstripów, tak wejściowych, jak i wyjściowych. Zdolność do obsługi tychże stripów ograniczono tylko w przypadku sekcji centralnej (ta zawiera trzynaście suwaków i tzw. master screen), która to z założenia odpowiada za bardziej ogólnie rozumianą obsługę konsolety. Ten funkcjonalno-wizualny podział warto sobie już na początku uświadomić i zapamiętać, by praca z SD5 przebiegała szybko, wydajnie i bezstresowo. Zanim jednak sprawdzimy, jak faktycznie pracuje się na testowanej konsolecie, przyjrzyjmy się jej od strony czysto sprzętowej. HardwareSD5 to jedna z najcichszych konsolet na rynku, co osiągnięto poprzez całkowicie pasywne chłodzenie zasilaczy i brak wentylatorów. Zapewne fakt ten wpłynął na dość sporą masę stołu wynoszącą 116 kg, która wzrasta do 223 kg po włożeniu go do dostarczanego w komplecie firmowego case’a, wobec czego bez trzech pomocników możemy zapomnieć o podniesieniu stołu – chyba, że mamy odpowiednio mocną „kołyskę”. Gdy już ustawimy konsoletę w pozycji umożliwiającej pracę, z pewnością dostrzeżemy dwa wieszaki na słuchawki znajdujące się po obu jej stronach – z pozoru małe udogodnienie, lecz jakże przydatne. Do pracy nie potrzebujemy również dodatkowych lampek, gdyż w stołach DiGiCo zastosowano sprytny system podświetlenia wbudowanymi linijkami LED-ów. Mogą one sprawiać problem z odbiciami od ekranów pod specyficznym kątem, jaki powstaje wówczas, gdy usiądziemy przed wysoko ustawionym stołem. W odróżnieniu od swojego poprzednika, SD5 opiera się na przetwarzaniu Stealth Digital Processing, które bazuje na układach super FPGA o elastycznej strukturze wewnętrznej, wspomaganych procesorami Tiger SHARC. Zainstalowana moc obliczeniowa pozwala na korzystanie ze wszystkich dostępnych bloków przetwarzania sygnałów jednocześnie, niezależnie od tego, czy pracujemy z częstotliwością próbkowania 48 kHz (z latencją 2 ms) czy też 96 kHz (wówczas latencja zmniejsza się do 1,1 ms). Sygnały wewnątrz konsoli przetwarzane są z dokładnością aż do 40 bit (w rzeczywistości to 32 bit z arytmetyką zmiennoprzecinkową), zaś same przetworniki są dwudziestoczterobitowe. Można dodać, że SD5 jest de facto jednosilnikową wersją SD7, mającą trochę mniej wejść i wyjść. A jeśli już o nich mowa, to uściślijmy, że testowany stół ma sto dwadzieścia cztery kanały wejściowe oraz pięćdziesiąt sześć szyn wyjściowych. Dzięki zainstalowanemu złączu światłowodowemu, którego przepustowość wynosi w standardzie 2 GB, stół może porozumieć się z czternastoma rackami, dając użytkownikowi dostęp do czterystu czterdziestu ośmiu kanałów przy 96 kHz. Jako że stół stworzono z myślą o pracy ze zdalnymi rackami, liczba złączy znajdujących się bezpośrednio na jego pokładzie jest nieporównywalnie mniejsza niż w przypadku stołów analogowych podobnej wielkości, aczkolwiek daje spore możliwości. Na ściance tylnej znajdziemy po osiem wejść i wyjść analogowych w formacie XLR, po cztery gniazda AES w każdą stronę (co daje kolejne osiem wejść i osiem wyjść), dwa złącza światłowodowe (plus zaślepka na dodatkowy moduł Optocore) oraz dwanaście złączy MADI (BNC) pozwalających obsłużyć całkiem spory wielokanałowy strumień danych. Synchronizację z urządzeniami zewnętrznymi mogą zapewnić złącza WordClock, AES oraz VideoSync. Dopełnieniem całości są złącza USB, Ethernet, MIDI, RS oraz GPI/GPO, przewidziano również możliwość zainstalowania dodatkowej karty wejściowej lub wyjściowej. Jako że konsolety DiGiCo opierają się na komputerze pracującym pod kontrolą Windowsa, dmuchając na zimne, producent nie zapomniał o przycisku reset, mogącym przydać się w sytuacji awaryjnej. W tym kontekście warto nadmienić, że warstwa interfejsu działa niezależnie od przetwarzania sygnałów i ewentualny reset komputera nie spowoduje przerwania transmisji dźwięku. Praca z kanałamiKażdy spośród stu dwudziestu czterech kanałów konsolety SD5 ma zestaw filtrów (dolno- i górnoprzepustowy), czteropasmową korekcję oraz dwa procesory dynamiczne. Pierwszy z nich może pracować jako kompresor, zwykły lub wielopasmowy, bądź jako deesser, zaś drugi jako bramka, ducker lub kompresor, z którego zapewne skorzystamy w razie użycia pierwszego bloku jako de-essera w kanale wokalnym. Zastępując kompresory i bramki bardziej złożonymi urządzeniami, musimy pamiętać o tym, że liczbę dostępnych kompresorów wielopasmowych oraz korektorów dynamicznych ograniczono globalnie do dwudziestu czterech dla każdego rodzaju. Dotyczy to również procesorów efektów i lampowych emulacji DiGiTube, które możemy zainsertować w dowolny kanał. Wszystkie kanały monofoniczne wyposażono w funkcję alt input pozwalającą np. na wpuszczenie w nie materiału wielośladowego podanego z MADI (choć ta funkcja może być zrealizowana dużo prościej za pomocą jednego przycisku listen to copied audio), jak również błyskawiczne przełączenie się na backupowy mikrofon. Tuż nad ekranem lewym i prawym w konsolecie znajdziemy podłużne ekrany realizujące funkcję IDM (Interactive Dynamic Metering). Swoją drogą, jako ciekawostkę warto przytoczyć fakt, iż są to częściowo przysłonięte pełnowymiarowe ekrany, gdyż zapewne tańszym okazało się użycie standardowych elementów niż wykonywanie mniejszych wyświetlaczy na specjalne życzenie. Niezależnie od tego, gdzie w danym momencie jesteśmy na konsoli, ekrany te wyświetlają poziomy sygnałów w kanałach i mogą pracować w jednym z dwóch trybów. Pierwszy z nich uwzględnia kilka warstw i ogranicza się do wyświetlenia nazw, poziomów oraz aktywności funkcji mute, zaś drugi pokazuje w dokładniejszy sposób kanały aktualnie używanej warstwy, uwzględniając przy tym stan procesorów dynamiki. Jeśli przełączanie się między warstwami nie jest naszym ulubionym sposobem nawigacji po kanałach, możemy skorzystać z funkcji set spill, działającej analogicznie do POP-grup w midasie. Funkcja ta umożliwia niemal natychmiastowe (w praktyce z około jednosekundową zwłoką) przywołanie na suwaki zdefiniowanej wcześniej grupy kanałów (np. samych wokali) za pomocą definiowanego przez użytkownika przycisku smart key, pozwalając tym samym tak zorganizować pracę, by nie trzeba było rozpraszać się zapamiętywaniem tego, co mamy na której warstwie. Równie szybko (tym razem z automatu, bez potrzeby definiowania czegokolwiek) możemy uzyskać dostęp do wysyłek aux w kanale – po dotknięciu symbolu wysyłki na monitorze, aktywowana zostanie funkcja HTL (Hidden Till Lit). Polega ona na podświetleniu aktywnych w danym momencie pokręteł znajdujących się pod ekranem, przy czym kolory ich podświetlenia odpowiadają kolorom na ekranie, co dodatkowo ułatwia szybką identyfikację parametrów. Możliwości miksowania i efektyKanały wejściowe można w SD5 miksować do pięćdziesięciu sześciu szyn wyjściowych mono/stereo, rozdysponowanych dowolnie pomiędzy wysyłki aux, grupy itp. W razie potrzeby, szyny wyjściowe, bądź co bądź, i tak już nieźle wyposażone, możemy obsadzić trzydziestoma dwoma korektorami graficznymi. Do naszej dyspozycji oddano również matrycę 24 × 24 oraz grupy kontrolne w liczbie dwudziestu czterech. Control Groups mogą działać analogicznie do grup VCA, ale z tą różnicą, że nie tylko w odniesieniu do miksu głównego, lecz także dotyczyć mogą wysyłek (podobnie jak grupy MCA w Midasie). Innymi słowy, suwak CG może dotyczyć np. głośności całej perkusji w torze wokalisty – chyba nie muszę dodawać, o ile łatwiej realizuje się wtedy monitory. Do zdecydowanie unikalnych funkcji zaliczyłbym także możliwość zapisania ustawień miksu dla konkretnego muzyka (wysyłki) w formie presetu. Kontrolę nad zawartością kanałów, tak wejściowych, jak i wyjściowych, umożliwiają dwie niezależne szyny solo. W kwestii samego miksowania, SD5 to nie tylko konsola stereofoniczna – ma również tryby wielokanałowe, poczynając od LCR, poprzez klasyczne 5.1, na bardziej złożonych jedenastokanałowych tworach kończąc. Pracę w trybie wielokanałowym ułatwia dodatkowo przewidziana przez producenta możliwość zwijania i rozwijania grup kanałów, dzięki czemu nie pogubimy się w ich nadmiarze, mając przy tym dostęp do najdrobniejszych szczegółów regulacyjnych. Efektów do dyspozycji mamy łącznie dwadzieścia cztery, przy czym liczba ta zmniejszyłaby się do szesnastu w przypadku, gdybyśmy chcieli zapiąć same pogłosy, co oczywiście byłoby absurdem, ale pozwala unaocznić zasobożerność tego typu algorytmów. Rzecz jasna, poza pracą w trybie wysyłka–powrót efekty możemy insertować w kanałach, zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by np. zapiąć pitch shifter nielubianemu wokaliście, czego oczywiście nie polecam z uwagi na trudne do przewidzenia dalekosiężne skutki takiej decyzji. Biblioteka efektów jest bogata, i poza znakomicie brzmiącymi pogłosami zawiera również typowy zestaw chorusów, delayów, enhancerów itp. Zarówno zawartość wirtualnych racków, jak i ustawienia samych procesorów zapamiętywane są w automatyce stołu. Automatyka ustawieńPodobnie jak w przypadku pozostałych konsolet DiGiCo, automatyka w SD5 opiera się na snapshotach (wobec których nadrzędną rolę pełni session) i jest bardzo rozbudowana nawet w wersji nieteatralnej. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że automatyka snapshotów domyślnie nie dotyczy stageboksów, gdyż tych mamy do wyboru kilka – preampy są w oknie automatyki pokazywane osobno jako konkretne racki. Jeśli jednak pracujemy głównie z jednym stageboksem i chcemy go uwzględnić w automatyce, należy wówczas włączyć input devices w okienku scope. Podobnie jak w wielu innych konsoletach, funkcja scope pozwala wyłączać z automatyki wybrane parametry, dla wygody użytkownika przedstawione w postaci matrycy – można zaznaczać całe kolumny i wiersze. Wartymi wzmianki są crossfade’y między scenami, którymi to można zarządzać niezależnie dla każdego snapshotu i dla każdego kanału. Co ciekawe, funkcja undo działa również względem przełączania scen, co może uratować niejedną kryzysową sytuację. Skoro automatyka w SD5 uwzględnia większość parametrów konsolety, zamiast wymieniać je wszystkie, z praktycznego punktu widzenia raczej warto wspomnieć o kilku wyjątkach, których automatyka nie dotyczy. I tak, poza wspomnianymi preampami (które można włączyć), automatyka nie uwzględnia zawartości fader-banków, co można obejść za pomocą funkcji spill, która to jest uwzględniana w automatyce. W naszych snapshotach zapisują się także gangi (zgrupowania kanałów), za to nie jest uwzględnianie przełączanie kanałów w tryb stereo lub multi. Przed przywołaniem snapshota można zabezpieczyć cały kanał, nie wchodząc w menu automatyki – w tym celu wystarczy kliknąć trackballem na odpowiednie pole w ekranowym channel-stripie lub wcisnąć przycisk full safe znajdujący się po prawej, przy kursorach przełączających kanały. Alternatywnie można napisać stosowne makro, które zabezpiecza wybrane funkcje – możliwości jest naprawdę sporo. Dodam jeszcze, że konfiguracja wirtualnych racków oraz związane z nimi ustawienia mogą być uwzględniane w automatyce konsoli. Komunikacja, sieć i możliwości rozbudowyW przypadku SD5, podstawowym medium przesyłu danych jest światłowodowe złącze Optocore, za pomocą którego można oprócz sygnału audio transmitować m.in. czat, który w warunkach dużego natężenia hałasu może stanowić całkiem niezłą metodę komunikacji pomiędzy stanowiskiem FOH i monitorowym. Za pomocą Optocore’a możliwe jest również współdzielenie SD-Racka przez kilka konsolet. Wówczas wejścia dostępne są w obu konsoletach (z uwzględnieniem kompensacji gainów), natomiast karty z wyjściami adresowane są osobno, czyli nasze konsolety mogą podzielić się kartami wyjściowymi znajdującymi się w SD-Racku. Jako że konsoleta SD5 została stworzona do pracy w sieci, przypisany jest jej stały adres IP. Nie służy on jednak do komunikacji z SD-Rackiem, tylko do porozumiewania się z komputerem lub routerem lub podłączoną drugą redundantną konsoletą. Aktualizacja firmware’u nie odbywa się jednak przez się tylko poprzez port USB. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nowe wersje oprogramowania bardzo często znacząco zwiększają możliwości urządzenia, takie jak np. liczba obsługiwanych kanałów, co świadczy przede wszystkim o bardzo otwartej architekturze sprzętu. Poza podstawową wersją oprogramowania dostępne są jeszcze warianty broadcastowy i teatralny, aktywowane po wpisaniu kodu, za który należy uiścić stosowną dopłatę. Z kolei długo wyczekiwana aplikacja umożliwiająca sterowanie konsoletą przy pomocy iPada jest, niestety, jeszcze w przygotowaniu – miała być gotowa na tegoroczne targi we Frankfurcie, ale producent nie zdążył z finalną wersją, prezentując niejako w zamian nowego D2 Racka oraz nową wersję software’u. Ze strony producenta możemy pobrać aplikację, która wygląda identycznie jak zawartość ekranów na konsoli, z dodatkiem wirtualnych przycisków przeniesionych z hardware’u, takich jak zmiana warstwy, LCD funkction, undo, redo, otion all, scroll itp. Aplikacja ta może działać w trybie online na zasadzie lustrzanego odbicia konsolety. Kontynuując temat komunikacji konsolety ze światem zewnętrznym, warto wspomnieć o tym, że na wyposażeniu kanałów znajdują się konwertery częstotliwości próbkowania (SRC), zatem przyjmując cyfrowe sygnały z zewnątrz, SD5 nie musi się z nimi synchronizować. Kolejną ważną funkcją jest możliwość współpracy konsoli z zewnętrznym serwerem SoundGrid, będącym platformą do uruchamiania cenionych przez wielu realizatorów wtyczek firmy Waves. Co ważne, w przypadku DiGiCo integracja z wavesami odbywa się na bazie wbudowanego w konsolę ekranu dotykowego oraz pokrętła touch & turn, toteż nie jest konieczne stosowanie zewnętrznego laptopa do obsługi graficznych interfejsów wtyczek. Będący nośnikiem licencji iLok może być włożony w dowolny port USB, o ile znajdował się on w tym samym porcie w momencie instalowania wtyczek, dlatego też część użytkowników twierdzi, że warto na wszelki wypadek powtórzyć instalację dla różnych portów, by móc potem z nich korzystać. SD-RackPodczas testów konsola SD5 współpracowała z modularnym SD-Rackiem, który już na pierwszy rzut oka szczyci się możliwością pracy z częstotliwością próbkowania 192 kHz. Co ciekawe, na poszczególne wyjścia SD-Rack może podawać sygnały o innych częstotliwościach próbkowania, np. 48 kHz na MADI, 96 kHz do miksera itp. Urządzenie to nie jest zatem tylko typowym interfejsem wejścia-wyjścia, lecz pełni także rolę wielofunkcyjnego cyfrowego splittera i konwertera sygnałów, zapewniającego m.in. konfigurowalny gain tracking. Dla zapewnienia redundancji, SD-Racka wyposażono w dwa zasilacze pracujące w trybie hot-swap. Najczęściej używane moduły, w tym podświetlany różnymi kolorami wielofunkcyjny wyświetlacz, ulokowano w górnej części urządzenia. Dzięki takiemu układowi, kable zwisające z gniazd nie będą przeszkadzały w obsłudze tegoż wyświetlacza ani przy ewentualnej wymianie któregoś z zasilaczy. Ponadto SD-Racka wyposażono w gniazdo USB, które w tej chwili jest jedynie złączem serwisowym, ale w przyszłości ma umożliwić bezpośrednie konfigurowanie i monitorowanie racka z poziomu komputera, a wówczas niewykluczone, że do wykonania nagrania sesji wielośladowej wystarczy nam sam SD-Rack oraz komputer wyposażony np. w interfejs UB-MADI lub DiGiGriD MGB. W kwestii wejść i wyjść audio SD-Rack oferuje dwa gniazda Optocore, sześć gniazd MADI oraz czternaście slotów na karty, w których możemy zainstalować po siedem kart wejściowych i wyjściowych, tak analogowych, jak i w formatach MADI, AES, ADAT i AVIOM. Wrażenia z użytkowaniaOd strony czysto sprzętowej warto jeszcze dopowiedzieć, że SD5 wyposażono w gumową matę służącą do podparcia łokci – rzecz nieoceniona z punktu widzenia strudzonego realizatora podczas wielogodzinnej sztuki. Wobec powyższego, niepokój może wzbudzać lokalizacja przycisków next/previous służących do przewijania scen – dolny przycisk znajduje się prawie pod łokciem i zbyt łatwo go przypadkowo wcisnąć (na szczęście jest funkcja undo, poza tym przyciski te można zablokować). Postawiona na specjalnej wersji Windowsa testowana konsoleta uruchamia się w niecałą minutę, zaś na zamknięcie potrzebuje 20 s. Przetwarzanie sygnałów działa niezależnie od systemu i w praktyce działa już w kilka sekund po włączeniu zasilania. Testowany egzemplarz SD5 wyposażony był w oprogramowanie w wersji 2.0.634. SD5 przetwarza sygnały w sposób transparentny, nie wprowadzając mogących sprawiać problemy szumów ani zniekształceń. Pod względem jakości toru audio, mamy to bez wątpienia do czynienia z absolutną czołówką cyfrowych konsolet. Podłączając sygnały cyfrowe, trzeba pamiętać, że w trybie 96 kHz liczba użytych kabli BNC MADI będzie dwukrotnie większa niż w przypadku analogicznych połączeń przy 48 kHz. Różnicy nie odczujemy natomiast w dostępnych blokach przetwarzania – mamy ich pod dostatkiem, niezależnie od tego, z jaką częstotliwością próbkowania pracujemy. Do interfejsu DiGiCo, który w dużym stopniu bazuje na ekranach, trzeba się nieco przyzwyczaić, ale poznanie już nawet kilku skrótów i udogodnień sprawia, że na konsoli pracuje się sprawnie i szybko. Do pewnych rzeczy dochodzi się stopniowo, np. zapewne gdy odkryjemy, że za pomocą makr można przywołać grupę kanałów na layout, w dalszej kolejności dojdziemy do tego, że rozwijanie większej liczby kanałów może odbywać się pionowo lub poziomo, od lewej lub od prawej. Podobnych tricków ułatwiających pracę jest w SD5 mnóstwo i w miarę wdrażania się w nie będziemy w stanie w coraz krótszym czasie przygotować konsoletę pod kątem obsłużenia coraz większych imprez. PodsumowanieNie ulega wątpliwości, że SD5 to godna następczyni legendarnej i goszczącej w wielu riderach konsolety D5. Trzeba stwierdzić, że zaprojektowano ją właściwie bez żadnych kompromisów, tak funkcjonalnych, jak i dotyczących brzmienia, uwzględniając zarówno komponenty odpowiedzialne za konwersję, jak i algorytmy przetwarzające sygnały. Z pewnością nie jest to stół, który znajdziemy na większości imprez klubowych, mniejszych plenerach, trasach koncertowych czy też tzw. firmówkach – ważący razem z kejsem ponad dwieście kilogramów stół to wyzwanie dla czterech ludzi i niekoniecznie budżetowego środka transportu. SD5 to raczej festiwalowo-telewizyjny szlachetnej krwi koń roboczy oraz potężne narzędzie do dużych światowych produkcji, który ma również wszelkie predyspozycje ku temu, by zadomowić się także w teatrach muzycznych. Z uwagi na elastyczną architekturę wewnętrzną, SD5 to konsola, której charakter jest w dużej mierze kształtowany przez oprogramowanie, co czyni ją odporną na zmieniające się trendy w perspektywie najbliższych dziesięciu, a może i kilkunastu lat. tekstPrzemysław WaszkiewiczMuzyka i Technologia

Tagi:

digico