Testowanym urządzeniem jest powermikser z procesorem efektów, korektorem graficznym i modułem mikrofonu bezprzewodowego.

Miksery z wbudowanym wzmacniaczem, czyli – jak się je określa w naszej branży – powermiksery, są dostępne na rynku od czasów żelaznej kurtyny, gdy marzeniem wielu grajków był sprzęt firmy Vermona, w tym właśnie powermiksery. Autor pamięta je z czasów, gdy zaczął interesować się techniką audio. Potem nastały czasy Dynacorda, kolejnej firmy z Niemiec, zaś dziś jednym z liderów w branży jest Behringer – firma założona przez Niemca, ale od początku produkująca w Chinach. W swoim czasie było to pomysłem pionierskim, dziś jest dla większości producentów „oczywistą oczywistością”. Behringer od dawna oferuje kilka rodzajów mikserów z wbudowanymi końcówkami mocy, o wspólnej dla wszystkich urządzeń nazwie PMP. Jasne jest, że dla właściciela firmy PMP Electronics, czyli mnie, ta nazwa jest dość miła dla ucha i łatwa do zapamiętania, gdy więc zaproponowano mi przetestowanie jednego z urządzeń z tej rodziny, przystałem na to z ochotą. Ma ono symbol PMP 550M i jest chyba najmniejszym powermikserem, z jakim miałem do czynienia w swojej praktyce. Przekonajmy się, na co stać tego malucha i jak bardzo technika poszła do przodu w porównaniu ze sprzętem z czasów pana Honeckera. Wygląd zewnętrznyZanim napiszę o wyglądzie, muszę wspomnieć o wadze, bo instrukcja podaje, że masa urządzenia to 4,5 kg. Otóż, kiedy wyjąłem je z pudełka, wydało mi się jeszcze lżejsze. Szybko skorzystałem z mojej dość dokładnej elektronicznej wagi i ta pokazała 3,9 kg. Ot, taki mały szczegół albo ciekawostka. Mimo niewielkiej wagi mikser wyposażono w rączkę transportową umieszczoną na jednym z boków, co oczywiście jest godne pochwały. Cała obudowa wykonana jest z czarnego, matowego tworzywa i sprawia dobre wrażenie, jeśli chodzi o jakość wykonania, spasowanie elementów i rozwiązania funkcjonalne. Panel czołowy jest cofnięty w stosunku do krawędzi obudowy, co w pewnym stopniu zabezpiecza znajdujące się na nim elementy regulacyjne i przyłącza. Brakuje jednak około 0,5 cm, żeby gałki potencjometrów schowały się poza obrys obudowy przy jej nieznacznie zaokrąglonych krawędziach. Warto o tym pamiętać, na wypadek gdyby ktoś chciał stawiać urządzenie na głowie. Osobiście nie mam żadnych zastrzeżeń do estetyki i wyglądu zewnętrznego tego sympatycznego malucha, a nawet powiem, że pod tym względem od razu zaskarbił sobie moją sympatię. Zobaczmy, czy równie sympatycznie zagra, bo to w końcu najważniejsza cecha tego typu sprzętu. BrzmienieNa wejście liniowe jednego z kanałów podałem sygnał z płyty CD, a pod gniazda głośników podpiąłem moje dwudrożne monitory, które akurat miałem na warsztacie. Najpierw wykonałem test bez sygnału, aby stwierdzić występowanie ewentualnych brumów, szumów i tego typu zakłóceń. Nic z tych rzeczy – wzmacniacz zachowuje się tak, jakby był niewłączony. Po uruchomieniu odtwarzacza w głośnikach pojawił się bardzo dynamiczny, esencjonalny dźwięk, którego głośność była na tyle duża, że nie sposób było odsłuchiwać nagrania przy poziomie maksymalnym, przy którym zapalała się dioda limit. Odniosłem wrażenie, że odtwarzany jest pełny zakres pasma akustycznego, choć oczywiście niewielkie paczki monitorowe nie mogły przetworzyć najniższego basu. Następnie podłączyłem pod inne wejście mikrofon i pośpiewałem sobie w duecie ze Steve’em Lukatherem, sprawdzając przy okazji niektóre presety wbudowanego procesora efektów. Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem, jak ładnie to wszystko brzmi i jak dobrze zostały zestrojone wszystkie elementy powermiksera. Test odsłuchowy został zaliczony na piątkę, o ile będziemy posługiwać się skalą ocen, którą pamiętam ze szkoły. Czas na omówienie wszystkich funkcji, które oferuje nam powermikser, a które dostępne są na niewielkim panelu czołowym. Panel przyłączy i regulatorówMimo niewielkich wymiarów płyty czołowej (zaledwie 8,5 × 41 cm), zbliżonej do racka o wysokości 2 U, udało się na niej zmieścić całkiem pokaźną liczbę wejść i dodatków, co z pewnością dobrze świadczy o umiejętnościach konstruktorów Behringera. Od lewej strony, mniej więcej połowę panelu zajmuje pięć identycznych torów wejściowych wyposażonych w gniazda mic i line, regulator poziomu wzmocnienia level, poziomu efektu (eff) oraz dwa potencjometry barwy tonu – low i high. Wyboru czułości między wejściem mikrofonowym a liniowym dokonujemy przy pomocy przełącznika opisanego jako gain, przy czym pozycja wciśnięta zdefiniowana jest jako hi, a wyciśnięta jako lo. Podkreślam, że jest to jedynie zmiana czułości wejściowej toru, a nie fizyczny wybór gniazda wejściowego. Jest to o tyle istotne, że bardzo łatwo np. przesterować tor wejściowy, jeśli podamy na jego wejście sygnał o poziomie liniowym (np. z odtwarzacza CD) i jednocześnie ustawimy przełączniki gain w pozycji hi. Przeciętny użytkownik nie musi bowiem kojarzyć przełącznika gain ustawionego w pozycji low jako właściwego wyboru dla wejścia liniowego, i analogicznie – pozycja hi nie musi jednoznacznie kojarzyć się z wejściem mikrofonowym. Co gorsza, wybór opcji nie jest w żaden sposób sygnalizowany optycznie, oprócz symbolu narysowanego przy przełączniku. Poza tą jedną uwagą wszystko jest pomyślane jak należy i nie wymaga specjalnego omawiania, ponieważ na fotografii widać dokładnie układ wejść i regulatorów. Dodam tylko, że należy dość delikatnie posługiwać się potencjometrem wzmocnienia w torach, które nie mają żadnej sygnalizacji poziomu sygnału, bo stosunkowo łatwo jest przesterować wejście i wówczas nie pomoże limiter wbudowany przed końcówką, co zresztą dość dobrze było widać podczas pomiarów na oscyloskopie. Tuż za ostatnim, piątym torem wejściowym, znaj duje się sekcja procesora efektów, opracowanego przez specjalistów legendarnej marki brytyjskiej Klark Teknik, która od pewnego czasu też wchodzi w skład konsorcjum Music Group (właściciela marki Behringer). Nie da się ukryć, że ten układ stanowi mocną stronę powermiksera i z pewnością daje szerokie pole do własnej inwencji użytkownika. W instrukcji obsługi znajduje się oddzielna wkładka w postaci kartki formatu A4, na której pokazano wszystkie opcje regulacyjne dwudziestu pięciu wbudowanych efektów, a wśród nich znajdziemy wiele rodzajów pogłosów, efektów typu delay, a także efektów modulacyjnych, takich jak chorus czy flanger. W każdym z wbudowanych efektów możemy regulować dwa parametry w wielu zakresach i obserwować wprowadzone modyfikacje na wbudowanym wyświetlaczu. Oczywiście nie zapomniano również o przycisku tap i, rzecz jasna, o potencjometrze regulującym poziom efektu wysyłanego na sumę miksera. Dodatkowo mamy tu sygnalizację poziomu wejściowego sygnału w postaci diod signal i clip; warto zadbać o to, żeby ta druga się nie włączała, do czego służą potencjometry eff w kanałach. Oczywiście procesor możemy wyłączyć i do tego celu służy czerwony przycisk opisany jako FX. Następnym elementem, w jaki wyposażono urządzenie, jest siedmiopunktowy korektor graficzny z funkcją optycznej sygnalizacji sprzężeń. Działa to w ten sposób, że po wciśnięciu przycisku feedback detector gasną wszystkie diody umieszczone w suwakach korektora i zaświecają się w razie potrzeby tylko te, które odpowiadają pasmu częstotliwości, na którym pojawia się zbyt duży sygnał, potencjalnie grożący sprzężeniem. Oczywiście equalizer ma zbyt mało pasm, czyli pracuje zbyt szeroko, aby ta funkcja mogła działać precyzyjnie, ale zapewne jest przydatny, szczególnie dla mniej doświadczonych użytkowników. Pod korektorem usytuowano gniazdo mini-jack opisane jako aux in, takie jakie stosowane jest np. w przenośnych odtwarzaczach CD i telefonach komórkowych. Możemy na nie podać sygnał stereofoniczny i regulować jego poziom przy pomocy wbudowanego potencjometru level. Osobiście wolałbym w tym miejscu gniazda RCA, nie będę jednak grymasił, tym bardziej że ich obecność kojarzy się raczej ze sprzętem stereo, a tutaj mamy do czynienia z urządzeniem monofonicznym. Obok gniazda aux znajduje się port USB służący do podłączenia firmowego zestawu jednego (ULM100USB) lub dwóch (ULM202USB) cyfrowych mikrofonów bezprzewodowych pracujących w paśmie 2,4 GHz, które automatycznie zostają przyporządkowane torom wejściowym 1 i/lub 2. Na końcu panelu umieszczono główny regulator wzmocnienia main i przypisaną mu pięciopunktową linijkę LED, gdzie ostatnia najwyższa dioda sygnalizuje zadziałanie wbudowanego ogranicznika. Wyłącznik sieciowy nie ma oddzielnej sygnalizacji, więc o załączeniu zasilania informuje nas jedynie podświetlenie wyświetlacza procesora i diody wbudowane w suwaki equalizera (o ile nie jest uaktywniona funkcja wyszukiwania sprzężeń). Na koniec opisu panelu czołowego dodam przydatną informację, że mimo braku wyłącznika zasilania phantom, możemy korzystać również z mikrofonów pojemnościowych pod warunkiem, że nie będą potrzebowały napięcia zasilania większego niż 15 V, które jest na stałe podane na wejścia mikrofonowe. W związku z powyższym należy zwracać baczną uwagę na to, aby piny w kablach mikrofonowych nie były zwarte, czyli żeby każda żyła podłączona była wyłącznie do odpowiadającego jej numeru pinu. Panel tylnyNa tylnym panelu umieszczono jedynie wyjścia głośnikowe w postaci metalowych gniazd jack, gniazdo sieciowe i wentylator, który wydmuchuje nagrzane powietrze z wnętrza obudowy, zasysane z perforowanych otworów znajdujących się w jej spodniej części. Jest on dość głośny, nie powinno to jednak stanowić szczególnego problemu w warunkach roboczych. Jeśli chodzi o dopuszczalne obciążenie wyjść głośnikowych, które – jak wynika z opisu – połączone są równolegle, to tabelka umieszczona obok gniazd informuje nas, że na obciążeniu 2 × 8 Ohm dysponujemy mocą 2 × 140 W, i analogicznie: 2 × 250 W na obciążeniu 2 × 4 Ohm. Nie jest to dla mnie do końca jasny opis, bo skoro wyjścia są połączone równolegle, to zapewne korzystają z pojedynczej końcówki mocy. Skoro tak, to nie sądzę, żeby mogła ona pracować na obciążeniu 2 Ohm, a tak wyglądałaby sytuacja, gdybyśmy podłączyli pod każde gniazdo zestaw głośnikowy o nominalnej impedancji 4 Ohm. Być może topologia stopni mocy wygląda inaczej, co jednak trudno stwierdzić, nie dysponując schematem. A skoro o mocy mowa, to przyszedł czas, aby zerknąć do wnętrza urządzenia, a następnie wykonać kilka pomiarów, które określą możliwości tego powermiksera. Wnętrze i pomiaryDostęp do elektroniki uzyskujemy po odkręceniu jedenastu wkrętów i rozpołowieniu obudowy, w której dwóch częściach umieszczono oddzielnie moduły wejściowe miksera i końcówki z zasilaczem. Łączą je dwie wiązki kablowe zakończone wielowtykami, które dodatkowo zabezpieczono klejem termorozpuszczalnym, znanym pod żargonowym określeniem „glutkleju”. Mikser, korektor, procesor i wszystkie elementy, które wiążą się z płytą czołową, umieszczono pod metalowym ekranem; są to układy dużej skali integracji, gęsto upakowane na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Tył obudowy zajmuje jedna płytka drukowana, na której znajdują się zasilacz impulsowy z końcówką pracującą w klasie D oraz zasilacz sekcji miksera i modułów dodatkowych. Płytka ta sprawia równie dobre wrażenie co inne elementy miksera. Widać, że nie nastawiono się na oszczędności za wszelką cenę, lecz zastosowano kilka niewielkich, ale konkretnych radiatorów, a liczba elementów sugeruje, że wzmacniacz może mieć zupełnie przyzwoite parametry, o czym zresztą za chwilę się przekonamy. Nie ukrywam, że przez mój warsztat przewinęła się już spora liczba różnych wzmacniaczy, w tym również tych najnowszej generacji, z impulsowymi zasilaczami i końcówkami pracującymi w klasie D. Niektóre z nich były urządzeniami wysokiej klasy, a co za tym idzie – były przeważnie dość drogie. Inne znów były co prawda tanie, ale ich mierzalne parametry urągały jakiejkolwiek przyzwoitości i z tego powodu nie były poddane „oficjalnym” testom, gdyż nikomu przecież nie zależy na antyreklamie. Jeśli chodzi o Behringera, wyraźnie widać postęp, jaki dokonał się w urządzeniach tej firmy w ostatnich latach. Dotyczy to również powermikserów, których poprzednia generacja była niezbyt udana, szczególnie jeśli brać pod uwagę parametry i właściwości samych końcówek. Jeśli chodzi o PMP550M, to jego końcówka zachowuje się bardzo przyzwoicie, żeby nie powiedzieć – wzorowo. Sinus jest bardzo ładny, bez żadnych zniekształceń, pasmo obejmuje cały zakres akustyczny bez żadnych spadków i jedynie powyżej 20 kHz zastosowano dość stromy filtr odcinający wyższe częstotliwości, co jest typowe dla wzmacniaczy cyfrowych, choć nie tylko. Mam co prawda wątpliwości, czy to aby dobry pomysł, żeby wzmacniacz przenosił w dole pasmo już od 10 Hz, widocznie uznano, że to właściciel paczek powinien się martwić, czy im to nie zaszkodzi. Jeśli chodzi o moc, to napięcie na wyjściu głośnikowym praktycznie nie zależy od obciążenia, co powoduje, że uzyskujemy na nim 120 W na obciążeniu 4 Ohm lub 60 W na 8 Ohm. Inaczej mówiąc, jeśli podłączymy pod każde z wyjść typową paczkę 8 Ohm, to łącznie uzyskamy 120 W mocy, co biorąc pod uwagę gabaryty i masę urządzenia, wydaje się być wartością zupełnie przyzwoitą. Jeśli zaś prawdą jest, że pod każde z nich możemy podłączyć również zestawy o impedancji nominalnej 4 Ohm, to moc łączna moc wzrośnie dwukrotnie. Jak widać, do sekcji wzmacniaczy trudno mieć jakieś zastrzeżenia, tym bardziej że wyposażoną ją w skutecznie działający limiter, który jednak – o czym już wspominałem – nie spełni swojej roli, jeśli przesterujemy sygnał już na wyjściu poszczególnych kanałów. PodsumowaniePowermikser Europower PMP550M to bardzo dobrze zaprojektowane, wykonane i brzmiące urządzenie, które z pewnością może wyróżnić się w swojej klasie, o ile istnieje klasa minipowermikserów. Mam co prawda wrażenie, że w dzisiejszych czasach popularność mikserów z wbudowanymi wzmacniaczami nieco zmalała w porównaniu do lat ubiegłych, ale być może właśnie takie niewielkie, niedrogie i dobrze zaprojektowane urządzenia jak prezentowany w teście Behringer, mają jeszcze szansę, by podtrzymać zainteresowanie klientów tym segmentem rynku audio. tekstPiotr PetoMuzyka i Technologia