Zestaw MPA40BT-PRO składa się z pojedynczej paczki dwudrożnej, wyposażonej w składaną rączkę transportową i kółka jezdne.

Możliwość pracy na zasilaniu akumulatorowym to w pewnych określonych sytuacjach opcja bardzo przydatna, a w niektórych okolicznościach wręcz niezbędna. Nie miałem dotąd okazji testować wyrobu tego rodzaju, więc z przyjemnością przyjąłem propozycję firmy SoundTrade, która jest polskim dystrybutorem firmy Behringer, by przetestować wyrób z rodziny Europort, oznaczony symbolem MPA40BT-PRO. W ten sposób kolejny mój artykuł poświęcę urządzeniu, które z pewnością zainteresuje wszystkich tych, dla których istotna jest nie tylko mobilność, ale również możliwość pracy w miejscach, gdzie trudno o normalne zasilanie sieciowe. Oczywiście ograniczenia techniczne w przypadku takich wyrobów są rzeczą normalną, ale nowoczesna technologia pozwala na osiągnięcie efektów, które jeszcze nie tak dawno były trudne do wyobrażenia. Zobaczmy, jak inżynierowie Behringera poradzili sobie z wcale niełatwym zadaniem zaprojektowania urządzenia, które oprócz typowych rozwiązań wyposażono w kilka patentów niespotykanych u konkurencji. Najpierw – jak zwykle – pierwsze wrażenia estetyczne. Wygląd zewnętrzny i akumulatorZestaw MPA40BT-PRO składa się z pojedynczej paczki dwudrożnej, wyposażonej w składaną rączkę transportową i kółka jezdne. Kółka, z uwagi na niewielką masę całego urządzenia, która wynosi zaledwie 9 kg, wydają się niepotrzebne. Warto jednak zauważyć, że składana rączka i kółka to wyposażenie wersji z końcówką PRO, a w ofercie znajduję się również produkt pozbawiony tych dodatków (bez oznaczenia PRO), którego waga jest o ok. 1 kg niższa. Takie rozwiązanie dobrze świadczy o podejściu firmy do klienta, który sam może zadecydować, co jest mu niezbędne, a bez czego może się obyć. Oprócz przegubowej rączki mamy do dyspozycji normalny wygodny uchwyt w górnej części obudowy. Jak widać, transport zestawu nie będzie sprawiał żadnego problemu. Zamontowano tu także gniazdo na statyw – brakuje jedynie możliwości pracy paczki w pozycji monitora, co akurat mogłoby być przydatne np. muzykom grającym na ulicach. Konstrukcja obudowy wydaje się bardzo solidna, tworzywo jest wysokiej jakości, a estetyka wykonania jest na wysokim poziomie, co zresztą charakteryzuje większość współcześnie oferowanych wyrobów Behringera. Oba przetworniki chroni stalowy grill w szarym kolorze, a cała obudowa jest czarna. W jej tylnej części umieszczono panel wzmacniacza, cofnięty kilka centymetrów od krawędzi, co w miarę skutecznie powinno zabezpieczyć znajdujące się na nim gniazda i elementy regulacyjne na czas transportu. Poniżej modułu wzmacniacza znajduje się mocowana na cztery wkręty osłona akumulatora. Po jej zdemontowaniu uzyskujemy łatwy dostęp do baterii, którą można jednym ruchem wyciągnąć i ewentualnie wymienić, odłączając tylko dwa konektory od jej biegunów. Oczywiście zastosowano hermetyczny akumulator żelowy – taki, jakie wykorzystywane są w zasilaczach UPS. W tym wypadku mamy do czynienia z baterią o pojemności 5 Ah, co według danych producenta powinno wystarczyć na maksymalnie dwanaście godzin pracy. Ta wartość wydawała mi się być nieco zbyt optymistyczna, wobec czego postanowiłem ją zmierzyć w czasie testu. Stopień naładowania akumulatora sygnalizują cztery diody o różnych kolorach, pokazujące stan baterii od pełnego naładowania do wartości 25%. Po włączeniu zasilania i przy w pełni naładowanym akumulatorze świecą się wszystkie, a w miarę rozładowania gasną kolejne, co nawet z dalszej odległości pozwala na szybką ocenę rezerw energetycznych. Panel wzmacniacza Na niewielkiej powierzchni metalowego panelu wzmacniacza umieszczono dwa wejścia mikrofonowo-liniowe wyposażone w gniazda typu combo, które oprócz typowych dla siebie funkcji obsługują również opcjonalny firmowy zestaw dwóch mikrofonów bezprzewodowych, pracujących w wysokim paśmie 2,4 GHz. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy przy użyciu jednego potencjometru level regulować poziom trzech różnych źródeł sy gnału podłączonych alternatywnie do danego kanału. Kolejną sekcją jest wejście wyposażone w gniazda RCA i moduł Bluetooth, pozwalające na wysterowanie zestawu sygnałem stereofonicznym, oczywiście z własną regulacją poziomu. Sposób ich działania omówię w części dotyczącej testu odsłuchowego. Dalej znajduje się wejście USB, służące do podłączenia odbiornika zestawu mikrofonów bezprzewodowych, o którym wspomniałem na początku. Nieco niżej mamy dwa potencjometry barwy tonu bass, treble oraz główny regulator wzmocnienia main level. Obok znajdują się cztery diody kontrolne napięcia baterii, a poniżej wyłącznik zasilania i gniazdo sieciowe z bezpiecznikiem. Pozostałą część panelu zajmują różne napisy informacyjne. Panel został bardzo dobrze i czytelnie zaprojektowany, więc obsługa nie powinna sprawiać nikomu żadnych trudności, a w razie wątpliwości zawsze można zerknąć do dołączonej instrukcji obsługi, która w przystępny sposób wyjaśnia na obrazkach, jak możemy wykorzystać to urządzenie. A możliwości jest całkiem sporo, o czym słów kilka przy okazji wniosków z testu odsłuchowego. Brzmienie zestawu i możliwości konfiguracyjne panelu przyłączyPierwsze na, co zwróciłem uwagę podczas oględzin panelu wzmacniacza, to wejście stereo z modułem Bluetooth. Szybko uruchomiłem tę funkcję w moim telefonie i zgodnie z instrukcją wcisnąłem i przytrzymałem przycisk pairing umieszczony obok gniazd RCA. Po chwili w telefonie pojawiło się nowe urządzenie, czyli Behringer MPA40BT, i po wyrażeniu zgody na połączenie urządzenia skomunikowały się ze sobą. Teraz wystarczyło tylko uruchomić odtwarzacz w telefonie i już można było cieszyć się dobiegającą z głośników muzyką, której poziom głośności można regulować zarówno z poziomu telefonu, jak i oczywiście przy pomocy regulatorów na panelu. Następnie pod jedno z wejść mikrofonowych podłączyłem dostarczony w komplecie mikrofon przewodowy. Przyznam, że zestaw bardzo ładnie przenosił oba zsumowane sygnały. Warto zauważyć, że poziomy wzmocnień w torach dobrane są na tyle dobrze, że bez trudu można ustalić właściwe proporcje pomiędzy poszczególnymi źródłami sygnałów. Kolejną rzeczą, którą zrobiłem, było podłączenie mojego fendera pod wejście liniowe, przy pomocy standardowego kabla jack–jack. Oczywiście wejście liniowe o stosunkowo niskiej impedancji nie jest zbyt dobrze dostosowane do sygnału, jaki generuje gitara, ale przy odpowiedniej kombinacji przystawek można uzyskać całkiem przyzwoite brzmienie, a co najważniejsze, równocześnie grać, śpiewać i odtwarzać podkład muzyczny, dodatkowo mając jeszcze możliwość wspólnej korekcji barwy w zakresie tonów niskich i wysokich. Oczywiście zamiast gitary elektrycznej można np. podłączyć mikrofon dynamiczny i grać na akustyku, więc sądzę, że większość użytkowników będzie zadowolona z możliwości, które oferuje to urządzenie. Wejście Bluetooth obsługuje również trzecią wersję tego systemu, co powinno przyczynić się do zwiększenia zasięgu, o ile oczywiście źródło sygnału również wyposażone będzie w analogiczny moduł. Nawet w wersji 2.0 jest to bardzo sprytne rozwiązanie, niezwykle przydatne np. w trakcie wszelkiego rodzaju prezentacji, gdzie dla zapewnienia odpowiedniego tła muzycznego wystarczy zwykła komórka z wbudowanych odtwarzaczem. Niby prosta rzecz, a cieszy. Tym bardziej, że za niewielkie pieniądze możemy dokupić firmowy dwumikrofonowy zestaw bezprzewodowy ULTRALINK ULM202USB, co jeszcze bardziej rozszerza funkcjonalność zestawu. W sytuacji gdy nie możemy skorzystać z modułu Bluetooth, oczywiście bez problemu podłączymy źródło sygnału muzycznego (np. odtwarzacz CD), korzystając z kabla z wtykami RCA. Jak więc widzimy, producent pomyślał chyba o wszystkich możliwościach. Jeśli miałbym o czymś sobie pomarzyć, to może o wbudowanym procesorze efektów, choćby najprostszym, który niewątpliwie jeszcze bardziej uatrakcyjniłby ten wyrób. Mile widziane byłoby również zasilanie phantom, bo czasem w warunkach polowych zastosowanie mikrofonu pojemnościowego jest bardzo uzasadnione. Jeśli już wiemy, co testowany zestaw potrafi, to zobaczmy, co ma w środku. Zaczniemy od przetworników, aby następnie przejść do elektroniki. Przetworniki, moduł wzmacniacza i parametry końcowkiPo zdjęciu grilla osłonowego, który jest tak dokładnie dopasowany, że mocuje się go na wcisk, bez żadnych dodatkowych wkrętów, widzimy ośmiocalowy przetwornik niskotonowy i kopułkę drivera, która umieszczona została w krótkiej tubie. Ośmiocalowy głośnik wyposażono w górny resor typowy dla przetworników stosowanych na estradzie, czyli wykonany z impregnowanej tkaniny. Według danych wydrukowanych na naklejce przetwornik dysponuje mocą 60 W RMS – i ta wartość jest jak najbardziej prawdopodobna. Jeśli zaś chodzi o driver, to prawdopodobnie wykorzystano w nim magnes neodymowy, bo jego gabaryty są bardzo niewielkie. Warto zauważyć, że w zestawie zastosowano ekstremalnie prosty filtr górnoprzepustowy o nachyleniu 6 dB na oktawę, w postaci pojedynczego kondensatora, który zabezpiecza driver. Ośmiocalowy głośnik nie ma żadnej zwrotnicy i pracuje w pełnym paśmie. Komora, w której pracują głośniki, jest szczelnie oddzielona obudową od części tylnej, w której znajduje się moduł elektroniki. Dwa otwory bass- reflex sprawiają, że zestaw zaskakująco dobrze odtwarza dół pasma i to bez żadnej dodatkowej korekcji elektronicznej, co wykazały później pomiary wzmacniacza. Całą elektronikę zestawu umieszczono na jednej płytce drukowanej, która ma powierzchnię niemal identyczną co moduł regulatorów i gniazd opisany wyżej. Jest umocowana na nim za pomocą słupków, a metalowa obudowa służy jako dodatkowy radiator dla jednego z elementów płytki. Na pierwszy rzut oka nie widać w ogóle sekcji końcówki ani tranzystorów mocy czy nawet specjalizowanego układu scalonego. Być może wykonano te elementy w technologii SMD, a pola lutownicze służą właśnie jako radiatory. Spotkałem się już z takimi rozwiązaniami i bywało, że uzyskiwano w ten sposób zupełnie niezłe parametry mocowe. W przypadku tego wzmacniacza możemy mówić o około 25 W mocy RMS na obciążeniu 4 Ohm, zaś wbudowany limiter pozwala na uzyskiwanie ponad dwukrotnie większej mocy szczytowej. Sinus na wyjściu jest bardzo ładny, a wzmacniacz przenosi pełne pasmo akustyczne, przy czym zastosowano filtr odcinający częstotliwości poniżej 50 Hz i powyżej 20 kHz. Nie zastosowano żadnej dodatkowej korekcji w użytecznym paśmie przenoszenia, więc jakość brzmienia zależy w tym zestawie głównie od charakterystyk przetworników, co dobrze o nich świadczy, bo jak wspomniałem, zestaw brzmi bardzo ładnie, a jego charakterystykę przenoszenia można obejrzeć na dołączonym wykresie. Rewelacyjnie długi czas pracy na zasilaniu bateryjnymNa koniec chciałbym opisać test, jaki przeprowadziłem w celu sprawdzenia, jak długo urządzenie jest w stanie pracować na wbudowanym akumulatorze. W tym celu podłączyłem wzmacniacz do sieci i naładowałem akumulator do napięcia około 14 V, czyli takiego, które już nie rośnie, mimo podłączonego zasilania. Następnie na wejścia RCA podałem sygnał muzyczny z odtwarzacza CD i ustawiłem na tyle duży poziom głośności, że w pomieszczeniu trudno było się usłyszeć, choć nie był to poziom maksymalny. Po uruchomieniu odtwarzacza w tryb ciągłego odtwarzania i odłączeniu sieci kontrolowałem co jakiś czas poziom naładowania przy pomocy wbudowanych diod, jednocześnie mierząc napięcie woltomierzem. Wyniki przedstawiam poniżej:  • po trzech godzinach ciągłej pracy zgasła dioda 100% i napięcie na baterii wynosiło 12,9 V • po pięciu godzinach pracy zgasła dioda 75% i akumulator miał napięcie 12,6 V • po kolejnej godzinie nadal świeciły się dwie diody i napięcie zmalało do 12,4 V • po dziewięciu godzinach ciągłego odtwarzania dość głośnej muzyki zestaw wciąż pracował, nadal paliły się dwie diody i napięcie zasilania miało wartość 12,2 V. Czekałem, kiedy będzie się świecić jedynie ostatnia, czerwona dioda, pokazująca według instrukcji, że zostało 25% energii w baterii. Taka sytuacja miała miejsce dopiero po dwunastu godzinach, co dokładnie odpowiada danym producenta. Choć zestaw nadal pracował, postanowiłem zakończyć w tym momencie test i podłączyć ponownie zasilanie sieciowe, żeby sprawdzić, po jakim czasie bateria ponownie naładuje się do początkowej wartości, czyli do 14 V. Nastąpiło to po około pięciu godzinach, choć dioda 100% zapaliła się już znacznie wcześniej, bo po około trzech godzinach ciągłego ładowania z sieci. Te wyniki uważam za znakomite, a nawet rewelacyjne, zważywszy na fakt, że mamy do czynienia z akumulatorem o stosunkowo niewielkiej pojemności, bo zaledwie 5 AH, czyli około siedmiokrotnie mniejszej niż najmniejsze akumulatory samochodowe. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że ten czas będzie aż tak długi, ale najwyraźniej zastosowano końcówkę cyfrową o bardzo dużej sprawności oraz tak zaprojektowano elektronikę, żeby do minimum ograniczyć zużycie energii. Oczywiście czas ten zapewne będzie krótszy, jeśli włączymy moduł Bluetooth i dodatkowo zestaw bezprzewodowy, a także gdy będziemy pracowali w niskich temperaturach i na pełnej mocy, ale i tak osiągnięcie inżynierów Behringera zasługuje na najwyższe uznanie. Zapewne dużą rolę odgrywa w tym wypadku jakość samego akumulatora, a te – jak wiadomo – w zależności od producenta, potrafią bardzo różnić się między sobą, mimo pozornie identycznych parametrów znamionowych. Nie wiem, jak zachowują się pod tym względem wyroby konkurencji, ale nie sądzę, żeby było łatwo powtórzyć ten wynik. PodsumowaniePo raz kolejny Behringer pozytywnie mnie zaskoczył, choć biorąc pod uwagę ostatnie testy, raczej trudno mówić o zaskoczeniu, bo firma praktycznie każdym wyrobem udowadnia, że jest poważnym graczem na rynku nagłośnieniowym. I to nie tylko tym najbardziej popularnym, czyli dla zastosowań typowo estradowych. Jak widać, producent mocno atakuje również działki pokrewne i robi to z doskonałymi efektami. Czekam teraz na tzw. zestaw pielgrzymkowy, bo to kolejne spore pole do zagospodarowania, szczególnie w kraju nad Wisłą. tekstPiotr PetoMuzyka i Technologia