Powermikser z procesorem efektów wyposażono w sześć identycznych kanałów mikrofonowo-liniowych, z których dwa pierwsze obsługują zestaw dwóch mikrofonów bezprzewodowych.

Całkiem niedawno miałem okazję testować dla czytelników MiT powermikser Behringera o oznaczeniu PMP550M, czyli bardzo podobny do modelu, który jest bohaterem tego artykułu. Mimo tylko jednej cyferki różniącej nazwy tych wyrobów, bardzo łatwo zauważyć, że zdecydowanie różnią się od siebie zewnętrznie, choć w obu zastosowano kilka identycznych modułów. Zobaczmy, czy różnice w wyglądzie przekładają się na inne możliwości użytkowe i czy większy brat ma jakąś zdecydowaną przewagę nad poprzednio opisanym urządzeniem.   Wygląd zewnętrzny Mimo dużo większej wysokości, model PMP560M zamknięty jest w plastikowej obudowie o szerokości identycznej jak poprzednik, a jej głębokość jest nawet minimalnie mniejsza. Szerokość została tak dobrana, żeby można było zamontować urządzenie w racku, do czego służą dołączone do kompletu kątowniki. Dzięki niewielkiej głębokości i wadze można do tego celu zastosować case przeznaczony z założenia dla procesorów efektowych, czyli o zminimalizowanych gabarytach, jeśli chodzi o głębokość. Trzeba tylko wziąć pod uwagę fakt, że obudowa będzie wystawała z przodu o prawie 7 cm (licząc od listwy mocującej w racku), co może stanowić pewien problem w sytuacji, gdy jego dekle będą miały małą głębokość. Cieszy jednak, że producent przewidział taką opcję, z której zapewne część użytkowników chętnie skorzysta. Przy okazji muszę jeszcze dodać, że „maluch”, model 550M, ma identyczną możliwość umieszczenia w racku, o czy nie wspomniałem przy okazji jego testu. Obudowa wykonana jest z czarnego, matowego tworzywa i z jednej strony ma wgłębienie służące jako rączka transportowa, dzięki czemu jeszcze lepiej spełnia swoją rolę. Najłatwiej opisać tył urządzenia, bo znajdują się na nim jedynie dwa wyjścia głośnikowe oraz gniazdo sieciowe z bezpiecznikiem. Jeśli chodzi o wyjścia, to – jak widzimy na zdjęciach – Behringer konsekwentnie stosuje w tej rodzinie produktów gniazda typu jack (TR), które w tej roli są już raczej passe, gdyż większość producentów używa od dawna złącz speakon, nawet w produktach budżetowych. Poza tym, większość paczek również wyposażana jest w speakony, więc w tym wypadku trudno mi znaleźć uzasadnienie takiej polityki konstrukcyjnej – tym bardziej że miejsca na panelu jest aż nadto. Jeśli już jednak jesteśmy zmuszeni do stosowania wtyków jack, to warto zadbać, aby były używane odpowiednie ich wersje, przeznaczone właśnie do tego celu, czyli o konstrukcji wzmocnionej, zdolnej przenosić większe obciążenia zarówno mechaniczne, jak i elektryczne. Sam kabel nie może być oczywiście taki, jakiego używamy np. do gitary, a niestety, takie przypadki są mi znane z praktyki.  Panel przedni – struktura wejść i sumy oraz moduły dodatkowe Mikser wyposażono w sześć identycznych kanałów mikrofonowo-liniowych, z których dwa pierwsze obsługują opisywany już we wcześniejszych testach zestaw dwóch mikrofonów bezprzewodowych. Jeśli chodzi o strukturę toru, to – jak widać na fotografii – wyposażono go w jednogałkowy kompresor, trzypozycyjny korektor barwy tonu, regulator poziomu wysyłki na monitor, poziomu efektu i o oczywiście w główny regulator poziomu wyjściowego. Nie przewidziano regulacji wzmocnienia stopnia wejściowego kanału, mamy za to układ kompresora, który w pewnych okolicznościach może pomóc w uporaniu się z kłopotliwymi sygnałami. Przełącznik umieszczony na dole, tuż przy gniazdach, zmienia czułość wejść, ale nie powoduje ich fizycznego przełączania, należy więc posługiwać się nim uważnie, pamiętając, że w pozycji wciśniętej czułość znacznie rośnie i że jest to opcja właściwa do współpracy z mikrofonem. Na szczęście nie zapomniano o diodzie clip, która w razie konieczności poinformuje nas o przesterowaniu.Te podstawowe regulacje wydają się wystarczające do typowych zastosowań, a bonus w postaci układu kompresora, który sprawuje się zupełnie nieźle, jest z pewnością pożytecznym dodatkiem. Na prawo od kanałów wejściowych znajduje się moduł procesora efektów, który również był już wcześniej przeze mnie opisywany. Powtórzę tylko, że to mocny punkt całej nowej rodziny mikserów Behringera. Dalej mamy dwa korektory graficzne, z których jeden obsługuje tor sumy, a drugi tor monitorowy. Oba wyposażono w układ detekcji sprzężeń, ale brakuje wyłączników – po prostu pracują one wpięte na stałe w sumę miksera. Nie zapomniano o możliwości domiksowywania efektu nie tylko na sumę główną, ale również do toru odsłuchowego, co często jest wykorzystywane w amatorskich i półamatorskich zastosowaniach. Na dole panelu umieszczono gniazdo zdalnego wyłącznika procesora, a także wejście USB, służące do współpracy z systemem bezprzewodowym. Obok znajduje się wejście aux – niestety, nie ma ono gniazd RCA, a jedynie wejście typu mini-jack, co moim zdaniem jest sporym niedopatrzeniem, szczególnie z uwagi na wystarczającą ilość miejsca na panelu. To wejście ma ograniczoną przydatność również dlatego, że ma tylko regulację wzmocnienia i sygnał podawany jest od razu na sumę główną, bez możliwości jakiejkolwiek jego korekcji. A wystarczyło dodać wspomniane gniazda RCA i choćby podstawową, dwupunktową regulację barwy plus potencjometr monitor i mielibyśmy pełnowartościowy tor wejściowy stereo… Jak widać, nie można mieć wszystkiego, szczególnie gdy fundusze są ograniczone. Skoro już wspomniałem o szczegółach, to jeszcze bardziej brakuje mi liniowych wyjść sygnałowych sumy głównej i monitora. Uniemożliwia to wysłanie sygnału na inną końcówkę lub paczki aktywne, co jest szczególnie przykre w przypadku toru monitorowego. Co prawda mikser ma przełącznik stosowany także przez wielu innych producentów tego typu sprzętu, który pozwala skierować sygnał z sumy monitora na jedną z końcówek (w przeciwnym przypadku na obie końcówki trafia sygnał z sumy miksera), to jednak zupełnie nie tłumaczy, dlaczego pozbawiono użytkowników możliwości korzystania z monitorów aktywnych. Co prawda, poprzednio testowane urządzenie również pozbawione było takich gniazd, ale tam usprawiedliwieniem były małe wymiary panelu. W wypadku PMP 560M jest to moim zdaniem dość istotny brak. W prawym górnym rogu panelu znajduje się wyłącznik napięcia fantomowego, jak zawsze mile widziany, nawet w prostych mikserach. Warto podkreślić że, jest to fantom w wydaniu klasycznym, czyli o napięciu 48 V, w przeciwieństwie do tańszych rozwiązań, gdzie często musimy zadowolić się napięciem 15 V. Co prawda, większość współczesnych mikrofonów pojemnościowych wystartuje również z takiego zasilania, ale jednak nie wszystkie. Pod przełącznikiem trybu pracy końcówek znajduje się przycisk oznaczony jako Behringer speaker processor, który nie jest opisany w dołączonej instrukcji, ale na stronie producenta znajduje się informacja, że dopasowuje on charakterystykę częstotliwościową zestawu do firmowych paczek Behringera, np. z serii Eurolive. Poniżej mamy duży, czerwony przycisk, którego wciśnięcie powoduje wyciszenie wszystkich kanałów 1–6, pozostawiając aktywne jedynie wejście aux. To użyteczna funkcja, która pozwala jednym ruchem przejść w tryb standby i która często przydaje się np. w trakcie przerw w występie, bo nie trzeba wówczas wyciszać poszczególnych kanałów oddzielnie. W dolnym prawym rogu znajduje się wyłącznik sieciowy, pozbawiony jakiejkolwiek świetlnej sygnalizacji załączenia.  Wnętrze, czyli elektronika i pomiary Jeśli chodzi o wewnętrzną konstrukcję urządzenia, to cały mikser i dodatkowe moduły umieszczone są na jednej płytce drukowanej, zajmującej praktycznie całą frontową powierzchnię obudowy. Końcówki i zasilacze umieszczono w metalowym pudełku, mocowanym do panelu tylnego. Jak widać na zdjęciu, całość chłodzona jest przez słusznych rozmiarów wentylator, którego obroty zależą od stopnia nagrzania się radiatora. Sprawdźmy więc teraz, jaką moc mamy do dyspozycji i jak zachowują się końcówki podłączone do mojego zestawu pomiarowego, wyposażonego w oscyloskop, generator, miernik wartości skutecznych RMS z funkcją zapamiętywania maksymalnej wartości przebiegu oraz oczywiście z obciążenia 2 × 8 Ohm i 2 × 4 Ohm. Przyznam się Państwu, że kiedy zajrzałem do wnętrza panelu końcówek i zasilaczy i zobaczyłem tam dość sporych rozmiarów prawdziwy aluminiowy radiator, to wydawało mi się, że mocowo to urządzenie będzie prezentowało się lepiej od dwóch badanych poprzednio wyrobów Behringera, które jak przypominam, miały bardzo niewielkie wymiary i masę. Okazało się jednak, że firma w tych wszystkich wyrobach najwyraźniej zastosowała identyczne moduły końcówek, bo napięcie wyjściowe, a co za tym idzie – moc, są w każdym z nich taka sama. Jak by nie mierzyć, mamy około 55 W na obciążeniu 8 Ohm na kanał i około 100 W na 4 Ohm. Nic więcej się z tych wzmacniaczy nie wyciśnie, bo nie pozwalają na to wbudowane ograniczniki. Na pocieszenie mogę tylko powiedzieć, że w krótkim, około półsekundowym impulsie, ta moc na 4 Ohm może osiągnąć ok. 180 W i to już naprawdę szczyt możliwości tego powermiksera. Pocieszające jest co prawda to, że wzmacniacz może pracować na obciążeniu 4 Ohm, kto jednak ma akurat takie paczki do dyspozycji? Uważam, że zdecydowanie lepiej było zwiększyć moc na 8 Ohm, nawet kosztem wykluczenia współpracy z zestawami o niższej impedancji. Być może potencjalnie wzmacniacz byłby w stanie dostarczyć większą moc, gdyby nie zastosowane limitery. Teorię o celowych ograniczeniach potwierdza informacja podana w instrukcji, gdzie przy danych dotyczących mocy jest maleńka gwiazdka, a na dole, maleńkim drukiem producent informuje: „Independent of limiters and driver protection circuits”, co w zasadzie wyjaśnia sprawę, ale nie wiem, czy usatysfakcjonuje przeciętnego użytkownika. Sinus można jednak uznać za niemal wzorowy i to w całym paśmie przenoszenia, które zawiera się między 20 Hz i 20 kHz, praktycznie bez spadku na jego krańcach. Dopiero powyżej pasma akustycznego daje się zauważyć działanie stromego filtra górnozaporowego. Na koniec kilka słów o zachowaniu się urządzenia podłączonego do zestawów głośnikowych, a potem krótkie podsumowanie i będziecie mieli Państwo zaliczony kolejny test mojego autorstwa.  Walory brzmieniowe i kilka słów podsumowania Po załączeniu wzmacniacza bez sygnału wejściowego, z głośników nie wydobywają się żadne dźwięki, brak więc jakichkolwiek zakłóceń, brumów czy szumów. Sygnał muzyczny odtwarzałem przez podanie go na dwa kanały mono, dzięki czemu mogłem też sprawdzić działanie korekcji barwy i dodatkowo sprawdziłem też jak mikser współpracuje z sygnałem mikrofonowym. Okazało się, że wzmocnienia w torach są dobrane na tyle dobrze, że w ciągu kilku sekund można ustawić prawidłowe proporcje między wejściami liniowymi i mikrofonami, tak więc brak regulacji gain nie jest tak dokuczliwy, jak teoretycznie można by przypuszczać. Przy okazji trochę przypadkowo doprowadziłem do sprzężenia akustycznego między mikrofonem i stojącym w bliskiej odległości zestawem głośnikowym i to sprzężenie od razu pokazała dioda wbudowana w suwak equalizera, który był przełączony w tryb feedback detection. Wystarczyło wówczas przesunąć potencjometr w dół i sprzężenie zostało skutecznie wyeliminowane, choć oczywiście pasmo uległo pewnej degradacji. Tak więc do brzmienia i funkcji dodatkowych nie mam zastrzeżeń, ale niestety, dają się słyszeć ograniczenia mocy wyjściowej. Tym większe, że odsłuch przeprowadzałem na paczkach 8 Ohm. Ogólna ocena tego powermiksera jest nieco mniej entuzjastyczna niż poprzednio testowanych, głównie ze względu na niewielką moc, nieadekwatną choćby do jego zdecydowanie większych gabarytów. Zapewne sprawdzi się jednak w małych salach, gdzie nie tyle chodzi o tzw. power, ile o przyzwoitą jakość dźwięku i liczne dodatkowe możliwości, a pod tym względem temu urządzeniu raczej trudno cokolwiek zarzucić. Dla porządku dodam, że w tej rodzinie powermikserów oferowane są również ich mocniejsze wersje, ale jeśli chodzi o moc, to również przy ocenie innych modeli trzeba brać poprawkę na pewne zabiegi marketingowe, którymi w dzisiejszych czasach posługuje się zdecydowana większość producentów.  tekst Piotr Peto Muzyka i Technologia