Profesjonalny mikrofon wokalowy. Koncert, na którym testowany był niniejszy mikrofon, zdobył dobre recenzje. Przy AKG D5 C realizator może szybciej poświęcić czas na kolejne kanały w konsolecie, bez potrzeby ciągłego dostosowywania barwy głosu do aranżu utworów.

Marka AKG istnieje na rynku już od sześćdziesięciu dziewięciu lat, a produkty, które ma do zaoferowania, znajdują zastosowanie w przypadku zarówno małych przestrzeni studyjnych, jak i na wielkich scenach, gdzie każdy detal brzmienia potrafi istotnie wpłynąć na odbiór publiczności. Ma pozycję na tyle silną, że gdy dostałem w ręce niniejszy mikrofon o charakterystyce kardioidalnej (zawartej w nazwie pod literą „C”), który kosztuje mniej niż standardowa pięćdziesiątka ósemka firmy Shure, postanowiłem w szczególności sprawdzić go w bojach z głosem. Wrzuciłem go na najgłębsze estradowe wody, aby podczas sztormu pokazał, jak utrzyma wokal główny w gęstym miksie na powierzchni i nie da zatonąć żadnej głosce.  Wyjmując ten mikrofon z pudełka, mamy pewność, że nie rozpadnie się po mocniejszym uścisku w dłoni, a pamiętajmy, że test ten dotyczy sitka za nieco ponad 300 zł brutto. Tanie plastikowe obudowy w tym przedziale cenowym to niestety standard, z którym – wydawać by się mogło – nie można było do tej pory nic zrobić. Jednym z flagowych argumentów producentów słabych obudów wśród innych mikrofonowych marek sprzedawanych w tej cenie jest najczęściej sakramentalne: „za tę cenę ekonomia nie pozwala na lepszą jakość, ale przynajmniej fajnie zbiera”. Otóż AKG w tym wypadku poszło w bardzo dobrym kierunku. Mikrofon jest naprawdę solidnie wykonany – w dziedzinie jakości użytych materiałów plasuje się co najmniej na poziomie wspomnianego już Shure SM58. Podczas samego testowego koncertu potwierdziła się moja teza, że przejście z uchwytu mikrofonowego do główki właściwej (używając wojskowego języka z iście wojskową powagą) zdecydowanie utrudnia wykonawcy częściowe zakrywanie sitka, co redukuje u realizatora frontowego i monitorowego nadmierne poczucie wszechobecnej bezradności, bo czyż jest coś bardziej nagminnego i nagannego zarazem niż chwytanie za główkę, nieraz z zakrywaniem całego przetwornika, a następnie żądanie większej czytelności niezwykle ważnych, przekazywanych właśnie myśli?  Wstępne wnioski Rozpoczynając testy, postanowiłem na początku sprawdzić, jak konstrukcja reaguje na przenoszenie ruchów dłoni trzymającej mikrofon po wcześniejszym, wstępnym wysterowaniu sygnału oraz podniesieniu suwaka do takiego poziomu, aby było słychać, czy oprócz samej artystycznej materii mikrofon zbiera również tak zwane śmieci, których podczas energetycznego wykonania pełno. Są one bezpośrednio związane z katowaniem mikrofonu dłonią przez wokalistów i stanowią duży problem w przypadku konstrukcji wybitnie budżetowych. Wiemy dobrze, że wtedy żaden filtr dolnozaporowy nie pomoże, a w ekstremalnych przypadkach realizator sięga po ostateczną broń, jaką jest modlitwa o ballady na koncercie. AKG spełnia w takim teście swoje zadanie i faktycznie nie reaguje prawie na żadne, nawet najbardziej ekstremalne ruchy pozawerbalne. Z jednej strony zawdzięcza to swojej kardioidalnej charakterystyce, z drugiej – świadczy o wspomnianej wcześniej dobrej jakości użytych, dobrze pasujących do siebie materiałów. Przy okazji powyższego testu – zaliczonego na plus – zostawiłem kanał otwarty, aby sprawdzić kwestię przesłuchów. Warunki ku temu były idealne, ponieważ zespół nie używa pleksi przy perkusji, a na scenie stoją dodatkowo piece gitarowe i basowe. Podczas kręcenia gitar oraz bębnów słuchałem dokładnie, co otwarty mikrofon dodaje do tak zwanej sumy. Faktycznie – z racji charakterystyki zbiera scenę bardziej niż SM58, ale jest to ściśle powiązane z odmienną charakterystyką przenoszenia, która jest bardziej otwarta w górze (o tym szczegółowo w dalszej części). Nie należy oczekiwać tu cudów, bo wszystko na tym świecie jest kosztem czegoś, a plus zawsze, dla równowagi, ma odpowiadający sobie minus.  W praktyce Mikrofon postanowiłem sprawdzić w ciężkim boju koncertowym w gęstych aranżach, żeby konkretnie przekonać się, jak układa wokal w trudnym środowisku muzycznym, nie poprzestając tylko na testach w absolutnej, studyjnej ciszy. Pierwszym wrażeniem po rozpoczęciu występu był fakt, że jest bardzo zrównoważony brzmieniowo w zakresie 100–200 Hz, co sprawia, że korekcja na kanale w gęstym miksie nie musi być aż tak mocno eksploatowana w tej przestrzeni, aby zrobić nieco miejsca na rhodesa lub podstawę gitary elektrycznej. Jest to bardzo dobry krok ze strony AKG, ponieważ z własnego doświadczenia wiem, że po odpowiednim wyrównaniu głosu podczas grania na innych mikrofonach niewiele filtrów pozostawało, aby uporać się z pasmem prezencji. W tym przypadku wystarczyło lekkie podcięcie z użyciem jednego filtra i miałem gotowy dół wokalu. Kierując się wyżej, natknąłem się na punkt, który również bardzo dobrze osadził głos wśród instrumentów, szczególnie biorąc pod uwagę język polski, w jakim śpiewał nasz testujący artysta na systemie frontowym o dużej skuteczności. Mam na myśli wręcz równinę w porównaniu z powoli powstającymi wzgórzami w mikrofonie SM58 w okolicach 1–2 kHz. Szybki wgląd w charakterystykę amplitudowo-częstotliwościową potwierdził moje obserwacje (swoją drogą polecam zawsze najpierw usłyszeć testowany sprzęt, szczególnie w kontekście muzycznym na znanym materiale, a później zweryfikować obserwacje z wykresami, bo dobrze wiemy, że jeśli coś brzmi dobrze, to znaczy, że po prostu jest dobre, a idealnie równy wykres może czasem stać w kontrze do odczucia przyjemności w odbiorze). Faktycznie – tam, gdzie flagowy i uznany produkt Shure’a zaczyna się wspinać, aby w szczycie dać odpowiednie podbicie prezencji wokalu, AKG D5 C konsekwentnie od około 400 Hz jest wyrównane. Podkreślę jeszcze raz, że nie uważam tego stanu rzeczy za zaletę deklasującą rywala, a jedynie stwierdzam fakt, że w przypadku mojego miksu sprawdziło się to rozwiązanie zdecydowanie lepiej, a kolejny filtr w korektorze został uratowany i mógł posłużyć na późniejszym etapie do odpowiedniego dostosowania wokalu w sali goszczącej nasz koncert. Docieramy w końcu do tak zwanej górki, czyli tego, co szczególnie ważne przy śpiewanych po polsku tekstach. Właściwie każde z pasm jest ważne, ale błędy realizatorskie w zakresie sybilantów i prezencji są szczególnie niechętnie odbierane przez zgromadzoną widownię, i to właśnie na ten temat najczęściej rozmawiają między sobą widzowie po zakończeniu koncertu, ponieważ ucho ludzkie szczególnie wyczulone jest na odbiór zakresów odpowiadających za czytelność słowa mówionego na wysokich poziomach głośności. W tym przypadku AKG D5 C niemal całkowicie spełni oczekiwania realizatorów, co do mikrofonu dynamicznego o górce rodem z pojemności. Moje pierwsze wrażenie to po prostu bardzo otwarty dźwięk przy jednoczesnym braku potrzeby tłumienia go korektorem z powodu sprzężeń. Szybki wgląd w wykresy potwierdził kolejne spostrzeżenie, bo oto jasno widać, że w pobliżu 3 kHz mamy wyraźnie uwypuklenie, które w funkcji częstotliwości po niewielkiej redukcji utrzymuje się aż do 15 kHz. Sprawia to, że wokal wydaje się bliski, choć nie ukrywam, że faktycznie warto poświęcić zaoszczędzone wcześniej filtry korekcji na kanale, aby odpowiednio wymodelować dany głos podczas miksowania. Góry nie jest za dużo – po prostu należy ją dopasować do innych instrumentów oraz samego systemu. Mam wrażenie, że konkurencyjne produkty dostępne na rynku w podobnej cenie realizują w tych zakresach politykę uniwersalnego zastosowania i stawiają się w pozycji mikrofonów w pełni wokalno-instrumentalnych, podczas gdy zarówno górka mikrofonu ze stajni AKG, jak i pozostałe opisane wcześniej zakresy pasm predestynują go do zastosowań głównie wokalowych. Z jednej strony na pewno nie ukręcimy tym mikrofonem masywnie brzmiącego bębna basowego, ale dostajemy produkt pod konkretne zastosowanie, pełniący rolę swoistego presetu, nad którym możemy pracować w kontekście muzycznym, omijając etap kalibrowania pod zastosowanie wokalne. Czas na dokładne wyszukanie i wypunktowanie wad tego mikrofonu. W zasadzie widzę tu dwa problemy: przesłuchy związane z większą ilością górnego pasma, które faktycznie potrafią dać się we znaki, gdy chcemy zachować jasność brzmienia, oraz praktycznie jednowymiarową wartość użytkową sitka. Czy konkretne zastosowanie tego mikrofonu pod wokal, spowodowane charakterystyką, to wada? Z pewnością nie, jeśli szukamy mikrofonu wokalowego. Ale jeśli szukamy mikrofonu uniwersalnego, to z pudełka AKG wyraźnie bije po oczach napis „Vocal Microphone” i warto go wziąć sobie do serca. Oczywiście może się świetnie nadawać do saksofonu, do gitary elektrycznej czy jakiegokolwiek instrumentu, ale tylko pod warunkiem, że instrument ten będzie w miksach pełnił rolę konkretnie określoną i akurat charakterystyka AKG D5 C w danym przypadku się sprawdzi. W przeciwnym wypadku będziemy musieli poświęcić więcej czasu, filtrów i modlitw, aby taka operacja przebiegła pomyślnie.  Wnioski i podsumowanie Koncert, na którym testowany był niniejszy mikrofon, zdobył ostatecznie dobre recenzje. Statystycznie rzecz biorąc, większość słuchaczy ocenia koncert głównie po łatwości zrozumienia tekstu. Przy AKG D5 C realizator może szybciej poświęcić czas na kolejne kanały w konsolecie, bez potrzeby ciągłego dostosowywania barwy głosu do aranżu utworów. Jeśli mamy często do czynienia z rozbudowanym składem, gdzie każdy instrument oraz głos są równie ważne i powinny być osadzone w bliskim planie – warto zaopatrzyć się w narzędzie, które po wpięciu do konsolety sprawia, że mamy świetny punkt startowy do dalszej pracy. AKG oferuje takie narzędzie za niewielką cenę w stosunku do oferowanej jakości.   tekst Andrzej Skowroński Muzyka i Technologia

Tagi:

akg