Gdy redaktor naczelny zlecił mi wyprawę do Wrocławia, aby obejrzeć z bliska MAC Encore’a, ucieszyłem się, ponieważ pomimo minionych targów Prolight + Sound nadal niewiele było wiadomo o tym urządzeniu. Zatem w wskazanym dniu stanąłem skoro świt przed drzwiami głównymi szacownego Teatru Polskiego w Wrocławiu…

Martin – MAC Encore Performance (fot. Piotr Piekut – PS Teatr)  Gdy redaktor naczelny zlecił mi wyprawę do Wrocławia, aby obejrzeć z bliska MAC Encore’a, ucieszyłem się, ponieważ pomimo minionych targów Prolight + Sound nadal niewiele było wiadomo o tym urządzeniu. Zatem w wskazanym dniu stanąłem skoro świt przed drzwiami głównymi szacownego Teatru Polskiego w Wrocławiu…  Na miejscu zastałem pełną gamę urządzeń oferowanych przez PS Teatr. Zauważyłem też od razu znajome twarze: skupiony Krzysztof Kłak dokonujący ostatnich korekt za sterami swojego Chamsysa oraz serdecznie witający wszystkich przybyłych Michał Frąckowiak – dyrektor handlowy PS Teatr. Wszystkie urządzenia były ustawione na deskach sceny i dostępne na wyciągnięcie ręki. Na samym środku na case’ach znalazły się dwa dumnie wyglądające MAC Encore Performance. Spotkanie rozpoczyna wspomniany już Michał Frąckowiak. Informuje nas, że jesteśmy jednym z trzech krajów, gdzie dla zamkniętej grupy zorganizowano podobny pokaz przedpremierowy. Tu małe zaskoczenie, ponieważ Michał przedstawia gościa, który poprowadzi dalszą część i zaprezentuje te nowe głowice. Nie zauważyłem wcześniej, że na wrocławskiej scenie pojawił się Peter Dahlin – człowiek, do którego trudno jest się dopchać na targach, a który pełni rolę jednego z ważniejszych managerów w Martin Professional.  Peter Dahlin (fot. Piotr Piekut – PS Teatr)  Do rzeczyPeter bez zbędnej kurtuazji przeszedł do rzeczy. Oto, co Martin proponuje pod nazwą MAC Encore Performance. Jak wspomniałem, przed nami ustawiono dwie głowice. Urządzenia te będą produkowane w dwóch wersjach. Pierwsza ma najbardziej właściwą temperaturę barwową dla zastosowań teatralnych, tak aby można ją było zestawiać z konwencjonalnymi oprawami, czyli 3200 K. Druga ma odwzorowywać temperaturę najbardziej właściwą dla dziennego oświetlenia, czyli 5600 K. Obie wersje mają silniki oparte na białym chipie LED. Nie zastosowano tu technologii np. z chipem siedmiokolorowym, jak to ma miejsce w innych markowych oprawach, ale (ku mojemu zaskoczeniu) udało się uzyskać imponujący wynik dotyczący CRI. Jest to jedna z niewielu opraw z białym chipem mająca tak dobry współczynnik CRI, TM-30 oraz TLCI. Kiedy zajrzałem przez przednią soczewkę do wewnątrz, odkryłem, że sam chip ledowy przypomina plastry miodu. Głowica ma możliwość wysterowania kilku sekcji. Nie wszystkie punkty LED muszą świecić w tym samym czasie. Rozwinę ten wątek przy okazji opisu możliwości animacyjnych, bo właśnie tam taka funkcja będzie istotna. Co będzie istotne dla zastosowań teatralnych i studyjnych? Czy podczas dimmerowania zmienia się temperatura barwowa? I tak, i nie! To właśnie właściwa odpowiedź. Głowicę można ustawić w odpowiednim trybie, aby wraz z dimmerowaniem spadała też temperatura barwowa dokładnie tak, jak jest np. w halogenowych źródłach światła. Jednak dla zastosowań studyjnych można tę głowicę zmusić do pracy ze stałą temperaturą niezależnie od pozycji dimmera. Tym, co natychmiast przykuło moją uwagę, był spokój – oba Encore’y są niezwykle ciche. Przyjrzałem się podczas prezentacji Petera temu, jak wygląda układ chłodzenia. Przez otwory w obudowie widać potężny radiator i przynajmniej sześć niewielkich wentylatorów. W praktyce oprawa jest bezgłośna. To chyba najbardziej cicha głowa, jaką widziałem. Zapytałem Petera, czy jest załączony tzw. silent mode i czy ma to konsekwencje w generowanej jasności świecenia. Odparł, że nie jest załączony wspomniany tryb, ale istnieje. Rzeczywiście ogranicza on nieco jasność, ale w bardzo niewielkim stopniu. Ta cicha praca to nie tylko chłodzenie urządzenia. Praktycznie każda funkcja – czy to zoom, czy panorama, czy tilt – nie powoduje głośniejszego zachowania niż wentylator w laptopie. Jak udało się to uzyskać? To co prawda moja pierwsza subiektywna obserwacja, ale wydaje mi się wydaje, że w obu Encore’ach mocno ograniczono szybkość mechanizmów i właśnie w ten sposób pozbyto się hałasu. Co do barw – to bez większych niespodzianek. Zastosowano filtry CMY, ale trzeba przyznać, że zarówno intensywność barw, jak i krycie na całej powierzchni jest bez widocznych hot pointów. W żadnym momencie mieszania barw z zadanym nasyceniem nie występują jakiekolwiek nierówności w plamie oświetleniowej. Poszerzono też zakres działania filtrów korekcji temperaturowej CTO oraz CTB.Wracając do kolorów: dla prostszych zastosowań oczywiście istnieje też tarcza kolorów z siedmioma kolorami do wyboru. Oba warianty głowicy wyposażono w jedną rotacyjną tarczę gobo oraz tarcze animacyjną. Tu istotna będzie funkcja, o której wspomniałem wcześniej. Proces animacji można wspomóc presetami, umożliwiającymi sekwencyjne wyłączanie różnych diod w samym chipie ledowym. Diody podzielono na kilka sekcji, w rezultacie efekt jest imponujący i niespotykany. Można kreować półcienie, oświetlając tarczę gobo czy animacyjną minimalnie z różnych perspektyw. Uzyskanie efektu tarczy księżyca z lekko wyciemnioną jego częścią wygląda imponująco – trudno byłoby coś takiego wykreować za pomocą innej głowy.  Martin – MAC Encore Performance (fot. Piotr Piekut – PS Teatr)  tekstPaweł MurlikMuzyka i Technologia zdjęciaPiotr PiekutPS Teatr

Tagi:

martin